Na taki cios trudno się przygotować. Tym bardziej że prawda zwykle wychodzi na jaw nieoczekiwanie, choć niektórzy po czasie przyznają, że sygnały owszem – były, ale wtedy łatwiej było je ignorować. Pięć osób opowiedziało nam, jak odkryło, że ich partner nie jest im wierny.
Reklama.
Reklama.
Dominika: Wszyscy wiedzieli
Byliśmy małżeństwem przez prawie 14 lat. Pod koniec związku czułam, że coś jest nie tak, choć przez głowę by mi nie przeszło, że to właśnie to... Sądziłam, że może po prostu coś popsuło się między nami, a nie że jest ktoś inny.
Czy były jakieś sygnały? Były, ale kropki łączy się dopiero po wszystkim. Na pewno coraz więcej czasu spędzał poza domem. Trenował siatkówkę, brał udział rozgrywkach, a to była dziewczyna, która grała w jego drużynie...
Nie byłam o nią zazdrosna. Nie sądziłam, że mam powód – na rozgrywki zabierał naszą córkę. Niczego nie podejrzewałam, nie sprawdzałam telefonu, nie przeszukiwałam kieszeni, nic, kompletnie nic.
Odkryłam to przypadkiem, ponieważ korzystaliśmy z jednego komputera. Któregoś dnia chciałam coś sprawdzić, a ponieważ mój mąż używał go wcześniej, nie wylogował się z Facebooka.
Akurat kiedy usiadłam przed laptopem, przyszła wiadomość od niej. Może nie była jednoznaczna, ale już coś sugerująca. Zaczęłam się zastanawiać, co robić. Szybka analiza. Udałam, że jestem nim, by pociągnąć temat, uzyskać jakieś informacje.
On był wtedy w domu, więc po rozmowie z nią postawiłam komputer przed jego nosem. Wszystkiego się wypierał.
W sumie najtrudniejsza nie była zdrada, najtrudniejsze było to, że w tej sytuacji, zamiast zadbać w jakiś sposób o mnie, zamknął się w łazience, zadzwonił do tej kobiety i jej się tłumaczył z tego, co ja zrobiłam.
Bardziej zależało mu na relacji z nią niż ze mną. Zresztą ze mną nigdy nie chodził do restauracji, bo nie było pieniędzy, a z nią tak.
Wszystko to było druzgocące... Byłam tak wychowana, że jest jeden mąż, nieważne, co się dzieje, dlatego, gdyby on inaczej zareagował, gdyby starał się to naprawić, myślę, że moglibyśmy tego próbować.
Byliśmy tyle lat małżeństwem. Mnie bardzo zależało. A im bardziej stawało się dla mnie jasne, że jemu zależy na tej kobiecie, tym mocniej chciałam, by był z nami, ze mną i z dziećmi.
Poszliśmy na terapię. On nadal nie przyznawał się do zdrady, wypierał się, choć ta jego relacja cały czas trwała. Mówił, że to nic nie znaczy, że ja nadinterpretuję. W międzyczasie dowiedziałam się, że wszyscy dookoła wiedzieli, a ja byłam ostatnią i jedyną, która nie wiedziała.
Nie miał poczucia winy, nie miał też chęci pracy nad tym, więc zrezygnował. Wyprowadził się. Później dowiedziałam się, że ją też oszukał.
Miłosz: Poczułem żenadę na maksa
Byliśmy ze sobą długo już na tyle długo, że zdążył on poznać moją rodzinę – przyjechał do Poznania na obronę mojej pracy magisterskiej, chciał mnie wspierać. Po powrocie do Wrocławia, bo tu mieszkaliśmy, choć oddzielnie, wszystko zaczęło się walić. Krok po kroku.
Nie wiedziałem, co się dzieje. Zaczęliśmy się rzadziej spotykać, mniej ze sobą rozmawialiśmy, mniej pisaliśmy. To on nie miał czasu. Zauważyłem, że coś jest nie tak. Włączył mi się tryb uważnego obserwatora.
Kiedy w końcu przyjechał do mnie, mieliśmy spędzić wspólnie wieczór, ale ciągle grzebał w telefonie. Wtedy zobaczyłem, że nadal ma Grindra (aplikacja randkowa dla osób nieheteronormatywnych przyp. red.). My się tam poznaliśmy, dlatego byłem zdziwiony, że go nie odinstalował. Oczywiście zapytałem, dlaczego tego nie zrobił.
Odpowiedział, że szuka tam współlokatora. Uznałem, że może to ok, bo lepiej tak, niż jakby trafił się jakiś homofob, ale w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, więc zacząłem zadawać kolejne pytania.
– Używasz tego Grindra?
– Rzadko...
Nastała krótka cisza, po czym sam z siebie powiedział, że czasem ktoś mu jakieś zdjęcia wyśle.
– Ale jakie zdjęcia? – dociekałem. Na co usłyszałem: – Nieważne, nie drąż tematu.
Nie dawało mi to spokoju, więc następnego dnia chciałem wrócić do tej rozmowy. Dopytywałem, jakie zdjęcia, kto je wysyła. Oczywiście można się domyślić, jakie zdjęcia dostaje się na Grindrze. Na pewno nie są to pejzaże.
– A co robisz z tym zdjęciami? – zastanawiałem się. – Oglądasz, usuwasz, odczytujesz?
– Odczytuję, popatrzę i tyle... Zazwyczaj nie odsyłam – przyznał.
I to "zazwyczaj" spowodowało, że wybuchłem. Mówiłem mu, że to hermetyczne środowisko, że może skompromitować i siebie, i mnie. Wyrzuciłem z siebie wszystko, a on na to: – Zazwyczaj nie wysyłałem twarzy.
Wtedy już nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać. Poczułem żenadę na maksa. Dowiedziałem się też, że spotkał się, teoretycznie, z jedną osobą.
Następnego dnia po tej rozmowie pojechałem do domu rodzinnego. Chciałem to wszystko przemyśleć na spokojnie. Wróciłem z nastawieniem, że mu nie ufam, że chcę to skończyć, ale nie zdążyłem go zostawić, bo on zostawił mnie.
Przyszedł do mnie i powiedział, że to koniec. Zrobiłem mu awanturę, którą tak musiałem wjechać mu na psychikę, że dwa dni później wysłał mi cały pakiet z wynikami badań, co oznacza, że skoro zdecydował się zrobić badania, miał coś na sumieniu. Nie sypiał tylko ze mną.
Renata: Ona mi o tym powiedziała
To zdarzyło się jeszcze, gdy byłam nastolatką, ale miało na mnie duży wpływ. Byłam z chłopakiem od dwóch lat. Zdradził mnie z moją przyjaciółką.
Ona często z nim rozmawiała na boku, ale zapewniała, że to w dobrej wierze, bo chce pomóc nam, jako przyjaciółka, z problemami w naszym związku. Oczywiście zbliżyli się do siebie.
Na imprezie przespali się ze sobą, kiedy ja byłam w pokoju obok. Nie miałam o tym pojęcia. Po kilku dniach spotkałyśmy się, ona i ja, przegadałyśmy całą noc, mówiłyśmy o naszych obawach, płakałyśmy. Dopiero rano powiedziała o tym, co między nimi zaszło.
Zmiotło mnie, ale... Nie chciałam jej stracić. Moja przyjaciółka i mój były chłopak byli razem dwa lata.
Ale to nastoletnia miłość. Wszyscy byliśmy z rodzin, w których coś jest nie tak. Systemy moralne były zaburzone.
Gdybym miała cokolwiek podsumować, to myślę, że zdrady się biorą po prostu z niedojrzałości. I to naprawdę takiej, że człowiek nie rozumie jaką krzywdę tym wyrządza, nie umie sobie poradzić z samotnością, jest zagubiony, nieszczęśliwy, czasem ma zaniżoną samoocenę. Jaki nie byłby to powód, jest to po prostu niedojrzałość emocjonalna.
Marta: Dowód był dwa lata wcześniej
Małżeństwem byliśmy 5 lat, ale zanim wzięliśmy ślub, spotykaliśmy się 3 lata. Myślę, że byłam za młoda, kiedy zostałam żoną, bo miałam 23 lata. Nie miałam takiej świadomości, jaką mam dziś.
Co istotne – przed ślubem było idealnie, nie było żadnego problemu. Jednak już w dniu ślubu cywilnego pojawiła się zazdrość, która mnie przeraziła. Ponieważ w Urzędzie Stanu Cywilnego byliśmy tylko w gronie rodzinnym, chciałam pokazać się moim przyjaciółkom, chociaż na 10 minut, żeby poinformować je o tym, co się stało, bo nikt o niczym nie wiedział.
Brat pomógł mi zorganizować z nimi spotkanie, ale kiedy mój mąż się o tym usłyszał, wściekł się. Zerwał muchę, rzucił ją w kąt i szedł w moją stronę z taką furią, że naprawdę myślałam, że mnie uderzy. Na całe szczęście się opanował. Ja usiadłam na łóżku i zaczęłam strasznie płakać. Odwołałam spotkanie i pierwszy raz pomyślałam, że nie chcę być z tym człowiekiem.
Ale... potem było wszystko w porządku. Potrafił sprawić, że byłam najszczęśliwsza na świecie. Żadna moja koleżanka nie była tak rozpieszczana, noszona na rękach. Jednocześnie były i takie sytuacje, kiedy słyszałam, że na pewno go zdradzam, że jestem k**wą. Kontrolował mnie nawet w pracy.
Byłam jednak przekonana, że on mnie tak kocha, że nie mógłby mnie zdradzić, że to jest niemożliwe. Zauważałam jakieś dziwne sytuacje, zapalała się czerwona lampka, ale to ignorowałam, bo i ja byłam tak zakochana.
Kiedy odwiedzaliśmy teściów i spędzaliśmy u nich więcej czasu, robiliśmy wspólnie pranie. Pamiętam, że któregoś razu teściowa przyniosła czyste ciuchy, mówiąc, że to moje rzeczy, ale wśród nich był sportowy stanik, który na pewno nie był mój, bo nigdy w życiu takich nie nosiłam. Uznałam jednak, że to stanik dziewczyny mojego szwagra. Nie pomyślałam wtedy, że przecież ona tam nigdy nie spała...
Zignorowałam to, a już wtedy powinnam była zacząć w tym grzebać. To było 2 lata przed tym, kiedy dowiedziałam się o zdradzie.
Co jeszcze zwracało moją uwagę i uruchamiało intuicję? Zmienił się nasz seks. Nagle robił rzeczy, których nie robił wcześniej, np. podgryzał mnie w szyję. Zaczął opowiadać mi historie, jak wiele osób, z którymi pracuje, zdradza, podkreślał, że on się brzydzi czymś takim.
Mąż pracował w innym mieście, a dom mieliśmy gdzie indziej, więc nie byliśmy non stop razem. Gdy wracał, stęsknieni rzucaliśmy się na siebie, od razu wskakiwaliśmy do łóżka. Czujka włączyła mi się już wcześniej, ale coś naprawdę zaczęło mi nie grać, kiedy zauważyłam, że nie ma spermy, kiedy dochodzi. Tłumaczył, że jest zmęczony lub wymyślał coś innego. Ale znałam go, wiedziałam, że coś takiego działo się tylko wtedy, kiedy mieliśmy maratony seksu.
Nie wiedziałam jednak, jak mam to sprawdzić, jak wyśledzić.
Wszystko się wydało podczas świąt wielkanocnych, które spędzaliśmy u jego rodziców. Już pierwszego dnia był dla mnie arogancki, mówił przy stole, przy wszystkich, że mam go nie dotykać. Cały czas odchodził od stołu z telefonem, chował się w łazience. Kazał mi wracać do domu, do moich rodziców, bo on chciał spotkać się z kolegami. Oczywiście nie zgodziłam się na to.
Mój mąż się napił, więc poszedł wcześniej spać. Kiedy sprawdzałam, czy wszystko z nim ok, rozmawiał przez telefon, ale szybko go schował, gdy weszłam. Mówił, że rozmawia z przyjacielem. Poczekałam, aż zaśnie, weszłam do sypialni i wzięłam ten telefon, który zresztą wsunął pod łóżko.
Schowałam się w łazience, nogi mi się trzęsły i zaczęłam przeglądać rozmowy. Wszystko było pokasowane poza jedną wiadomością – od niej. Wyszłam na spacer i z jego telefonu do niej zadzwoniłam. Odebrała słowami: "Nie śpisz jeszcze?". Odpowiedziałam: "No nie".
Najpierw się wypierała, mówiła, że tylko się przyjaźnią, broniła się. Ja byłam bardzo kulturalna, nie miałam potrzeby, by ją atakować, więc po jakimś czasie się przyznała.
Wróciłam do domu, na zmianę płakałam i śmiałam się. Położyłam się na kanapie, zdjęłam obrączkę. Kiedy nad ranem mnie znalazł, zrobiłam mu ogromną awanturę. Wszyscy słyszeli. Udawał, że nie wie, o czym mówię, ale później się przyznał.
Obwiniał mnie, że to moja wina, ale mówił też, że ja jestem cudowna, ona jest cudowna, więc połączenie nas byłoby idealne...
Wszystko to trwało jeszcze jakiś czas. Przepraszał mnie, obiecywał, że nigdy się to nie powtórzy, wysyłał mi kwiaty do pracy, mówił, że mnie kocha. Polecieliśmy nawet na kilka dni za granicę. Tam spał ze mną, a 15 minut po tym dzwonił do niej.
Kiedy to zobaczyłam, znowu przeglądając jego telefon, opowiadał, że zrobił to po to, żeby powiedzieć jej, że jesteśmy razem, że nie chce mieć z nią nic do czynienia, że to koniec. Okazało się, że jej mówił to samo o mnie...
Mnie mówił, żebyśmy nawet następnego dnia jechali w góry, nad morze, gdzie tylko chcę, żebyśmy planowali wspólne życie. Jej mówił... żeby jechali w góry, nad morze, gdzie tylko chce, żeby planowali wspólne życie.
Rozwód dostaliśmy po 3 miesiącach. Nawet wtedy napisał, że zawsze mnie kochał. Później tamta dziewczyna powiedziała mi, że bardzo jej przykro, ale ona nie była jedyna. Sypiał jeszcze z innymi kobietami.
Renata: Był i jest tchórzem
Moja historia jest inna, bo to ja byłam tą trzecią. Spotykaliśmy się od jakiegoś czasu, a jego partnerka dużo pracowała. Była bardzo podejrzliwa, dużo się kłócili. Od czasu do czasu sczytywała mu Facebooka i była zazdrosna o każdego, nawet jeśli były to wiadomości typowo służbowe, ale wysyłała je koleżanka ze studiów. Wpadała w szał.
Znam tylko jego wersję wydarzeń, ale opowiadał, że dowiedziała się o mnie podczas jego urodzinowej imprezy. Napił się, rzucił się na łóżko i zasnął z telefonem w dłoni. Problem w tym, że wcześniej pisaliśmy ze sobą.
Wzięła jego telefon, przeczytała rozmowę i rzuciła komórką o podłogę. Telefon się rozpadł, a jego zaczęła okładać pięściami. Wtedy też zaczęła obserwować mnie na portalach społecznościowych i podglądać moje przyjaciółki, znajome, koleżanki.
Myślę, że w takiej sytuacji osoba zdradzana ma prawo nie ufać, ma prawo sprawdzać telefon partnera/partnerki, ale on szybko odmówił czegoś takiego. Podkreślał, że albo sobie ufają, albo nie. A tak naprawdę po prostu wciąż chciał mieć ze mną kontakt.
Przekonywał ją też, że od dawna nie jest szczęśliwy w ich związku, że nasza relacja jest tylko platoniczna, co zresztą było prawdą, bo wtedy jeszcze ze sobą nie spaliśmy.
Poszli na terapię, ale terapeutka nie stwierdziła u niego zaburzeń. Natomiast poleciła tamtej kobiecie terapię indywidualną. Zaznaczam, że mimo terapii on wciąż utrzymywał ze mną kontakt i wtedy już ze sobą sypialiśmy. Dziś widzę, że był i pewnie jest tchórzem, nie umiał się konfrontować. Chłopiec, który ucieka przed odpowiedzialnością.
Długo nie mieliśmy kontaktu, ale ostatnio znowu się odezwał. I umówmy się – z pewnością nie chce się ze mną przyjaźnić.
Myślę też, że na swój sposób ją kocha, na swój dziecięcy sposób, niedojrzały.
A co do zdrady, wydaje mi się, że się to wie, że czujesz. Nie trzeba mieć szóstego zmysłu. Jeśli znasz kogoś, to widzisz zmianę. Pozostaje jednak pytanie, czy dwa razy wchodzić się do tej samej rzeki?