Czego oczekuje zdradzona osoba, niezależnie od tego, czy jest to kobieta, czy mężczyzna? – Zrozumienia tego, co się wydarzyło i co to oznacza, pojawiają się też wątpliwości co do swojej atrakcyjności. Słyszę pytania: "co ze mną jest nie tak, jaka była przyczyna?". A te mogą być różne – nie zawsze musi być coś nie tak w związku, ponieważ około połowa zdradzających mężczyzn jest z niego zadowolona – mówi Bogusław Włodawiec, psycholog i psychoterapeuta.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Bogusław Włodawiec: Bo mają do tego naturalną skłonność. Żeby to zrozumieć, warto odwołać się do ustaleń psychologii ewolucyjnej. Otóż zachowanie człowieka można przewidzieć, porównując budowę anatomiczną mężczyzny do budowy samców goryli i szympansów.
To znaczy?
Goryle tworzą haremy, ale w ramach haremu są wierne i tam zdrady nie występują. Młody samiec musi jednak wykazać się opiekuńczością, by zdobyć zaufanie samic. Jeżeli zdobędzie i ich młode przeżyją powyżej trzech lat, wówczas samiec staje się wiarygodny jako ojciec. Dołączają do niego kolejne samice i tworzy się harem, w ramach którego samiec ma wyłączność seksualną. Ani samice go nie zdradzają, ani on nie szuka "skoków w bok".
Jeżeli matka zginie, ojciec nie spuszcza z młodych wzroku, opiekuje się nimi. Wie, że to jego dzieci. Jego opiekuńczość nie dotyczy jednak obcych niemowląt – jeśli pokona innego samca i przejmie jego harem, wówczas morduje jego niemowlęta. Ich matki przestają w tym momencie karmić piersią i stają się gotowe do owulacji, dzięki czemu samiec może spłodzić swoje dzieci. Goryl musi też stawać w obronie samic i młodych, w przeciwnym razie samice go opuszczą.
U szympansów jest inaczej?
Zupełnie inaczej – w przypadku szympansów mamy rozwiązłość seksualną i każda samica może kopulować z każdym samcem. Oczywiście samce, które stoją najwyżej w hierarchii stada, mają łatwiejszy dostęp do samic. Ponieważ nie ma wierności, samce nie wiedzą, które młode są ich, a przez to nie angażują się w wychowanie potomstwa.
Samice tego samego dnia mogą kopulować z kilkoma samcami, jest więc duża rywalizacja o to, czyj plemnik zapłodni samicę i kto osiągnie sukces produkcyjny. Samce szympansów mają też duże członki w stosunku do masy ciała i produkują dużo ejakulatu. U goryli jest odwrotnie.
I pomiędzy nimi jest człowiek.
Wielkość członka mężczyzny jest pomiędzy tą u goryla i tą u szympansa. Dlatego już tylko na tej podstawie badacze mogli wywnioskować, że strategia prokreacyjna człowieka jest pośrednia między strategią prokreacyjną goryla i szympansa.
W tym miejscu należy też użyć pojęcia "męskiej inwestycji rodzicielskiej" stworzonej przez psychologów ewolucyjnych. Mówi ono, że samce angażują się w wychowanie potomstwa, jeśli zachodzi duże prawdopodobieństwo, że to ich dzieci. W innym przypadku nie wykazują skłonności do opieki.
Jeśli chodzi o ludzi, to jest zazwyczaj podobnie. Jeżeli mężczyzna ma przekonanie, że to on jest ojcem, jest dużo większe prawdopodobieństwo, że będzie angażował się w wychowanie niż wtedy, kiedy ma uzasadnione wątpliwości, że dziecko nie jest jego. Ale w naukach społecznych wszystkie zależności są statystyczne, a nie bezwyjątkowe. Dlatego bywają oddani ojczymowie, ale zdarzają się też ojcowie, którzy nie angażują się w opiekę na swoimi dziećmi.
Jeszcze sześć lat temu z danych wynikało, że w Polsce zdradza 52 proc. mężczyzn i 33 proc. kobiet. Teraz niektóre dane mówią, że jest to 61,4 proc. mężczyzn i 38,6 proc. kobiet. Kiedyś usłyszałem, że formuła ślubna w kościele powinna zostać zmieniona na: "Może cię nie opuszczę aż do śmierci". I chyba coś w tym jest...
Myślę, że przyczyniają się do tego również zmiany kulturowe i coraz większa akceptacja zdrad i swobody seksualnej. Jest mniejsza presja społeczna na kobiety i mężczyzn, żeby kontrolowali swoją seksualność. Kiedyś takie osoby były potępiane, teraz to zjawisko zanika i ludziom pozostaje jedynie własne sumienie.
A cierpienie zdradzonych kobiet i mężczyzn również się zmienia?
Pod tym względem reakcje są takie jak zawsze – zdrada boli, choć wiele zależy od stopnia zaangażowania danej osoby. Im bardziej zaangażowana relacja, tym bardziej boli zdrada. Przy czym kobiety bardziej boli emocjonalne zaangażowanie mężczyzn w inny związek. Z kolei mężczyzn bardziej boli zdrada fizyczna.
Nadal spotykam się z ludźmi, którzy cierpią z tego powodu. I zdarza się, że godzenie się ze zdradą oraz wszystkimi konsekwencjami, jeśli chodzi o obraz siebie, poczucie własnej wartości, samooceny jako mężczyzny czy kobiety, może trwać nawet kilka lat.
Nie chcę generalizować, ale czy bardziej cierpią kobiety, czy mężczyźni?
Wydaje mi się, że podobnie to wygląda. Na pewno mężczyźni rzadziej się przyznają, że zostali zdradzeni, rzadziej szukają pomocy, za to odreagowują, pijąc na przykład alkohol albo wikłając się w jednorazowy seks bez zobowiązań z przypadkowymi kobietami. Pewnie wynika to też ze wstydu przed otoczeniem, kolegami. Jednak wątpliwości co do swojej atrakcyjności mają i kobiety, i mężczyźni.
"Jesteśmy w szczęśliwym związku, ale on/ona zdradził/a. Dlaczego?". Pewnie dosyć często słyszy pan to pytanie.
Z perspektywy osoby zdradzanej jest ból i pojawiają się pytania, jak mogło do tego dojść i co było przyczyną. Osoba zdradzająca ma inną perspektywę – wie, dlaczego zdradza. Albo inaczej: może nie jest do końca świadoma swoich motywów, ale ma swoje powody do zdrady.
Przykład: jeden z moich pacjentów miał dobrą relację z żoną, oboje się kochali, natomiast nie do końca zdawał sobie sprawę, że brakuje mu czegoś, co popychało go do kolejnych zdrad. I tak było do momentu, aż poznał kobietę dopasowaną do niego seksualnie, która reagowała na niego dużą namiętnością.
Dopiero ta sytuacja wyjaśniła mu, czego brakowało mu w małżeństwie. Jego żona, mimo że go kochała, odpychała go jako mężczyznę, nie reagowała na niego namiętnością. Kochanka natomiast, całym swoim ciałem, mimiką, gestem, ale też reakcjami fizjologicznymi pokazywała namiętność, to, że on jest dla niej atrakcyjny jako mężczyzna.
I, mimo że małżeństwo mojego pacjenta wydawało się udane pod względem poczucia bliskości, zaangażowania czy zgodności charakterów, ich ciała nie reagowały na siebie. Nie było namiętności i być może nawet kobieta nie zdawała sobie do końca z tego sprawy. Może była zahamowana seksualnie, może powinna była spotkać się z seksuologiem. A może po prostu to nie był dla niej odpowiedni mężczyzna.
Skończyło się to rozwodem?
Tak, zostawił wszystko żonie, z wielkim poczuciem winy. Ale poszedł za miłością. Bywają jednak odwrotne sytuacje. Na przykład, kiedy kobieta postanawia wyjść za mąż z tzw. rozsądku, co tak naprawdę z rozsądkiem ma niewiele wspólnego. Albo kieruje się poczuciem niskiej wartości, w przekonaniu, że nie ma szans na znalezienie mężczyzny, który będzie się jej podobał. Lub chce uciec z patologicznego domu i poczuć się bezpieczna.
Wybiera wówczas mężczyznę, który jej nie pociąga, a po latach poznaje innego, do którego czuje wielką namiętność. W efekcie porzuca rodzinę, nawet dzieci. Jedna z moich pacjentek utraciła w ten sposób kontakt z dziećmi, gdy porzuciła męża, wyprowadzając się do kochanka. Moim zdaniem ludzie często ignorują biologię – tak, jakby nie miała żadnego znaczenia, a potem tak to może się skończyć.
To pokazuje, że nie wszystko widać na pierwszy rzut oka, kiedy patrzy się na coś z boku. Bo może się wydawać, że dwoje ludzi tworzy szczęśliwy związek, ale – kolokwialnie mówiąc – nikt nie zagląda im do łóżka.
Dokładnie. Jedna z pacjentek powiedziała mi kiedyś, że odpychała swojego męża, bo nie był dla niej atrakcyjny jako mężczyzna. W końcu ją zdradził i związał się z inną kobietą. Znajomi namawiali ją, aby założyła mu sprawę o rozwód z jego winy i o alimenty na jej rzecz, żeby jakoś go ukarała. Stwierdziła jednak: "Wiem, że to ja go odpychałam".
Miała dużą samoświadomość i zdawała sobie sprawę z tego, że jej brak namiętności przyczynił się do zdrady. Nie weszła w rolę ofiary, choć wszyscy dookoła by jej w tym sprzyjali. Po rozwodzie natomiast znalazła partnera, który podobał się jej jako mężczyzna i był dla niej atrakcyjny.
Jakie oczekiwania wobec przyszłych mężów mają kobiety, a jakie wobec kobiet mają mężczyźni?
To też zostało dobrze zbadane przez psychologów ewolucyjnych w różnych szerokościach geograficznych i okazuje się, że jest to podobne na całym świecie. Kobiety preferują raczej wysokich mężczyzn, zaradnych i zasobnych materialnie albo prezentujących cechy, które dobrze rokują, że w przyszłości będą w stanie utrzymać rodzinę.
Do tego ważne są odpowiedzialność, pracowitość, opiekuńczość, wysoko w hierarchii jest także wygląd, choć nie aż tak wysoko, jak w przypadku mężczyzn. Dodajmy, że takie oczekiwania występują w przypadku kobiet, które szukają kandydata na męża.
Mężczyźni również bardziej starannie wybierają partnerki na żony – powinny być młode i atrakcyjne, co oznacza płodność i zdrowie, ale także wierne, by mieli pewność ojcostwa. Co ciekawe, kobiety o wysokiej pozycji społecznej, w większości, nie zyskują na atrakcyjności w oczach mężczyzn. Panowie mają natomiast mniejsze wymagania co do kochanek.
Paradoksalnie kochanka może być niekiedy nawet brzydsza i mniej inteligentna od żony, a jeżeli jest rozwiązła seksualnie, to jest to w tym wypadku zaleta, a nie wada. Może warto też powiedzieć, na co mężczyźni i kobiety powinni zwracać uwagę, a na ogół tego nie robią?
Oczywiście, że warto.
Po pierwsze, warto zwrócić uwagę na zdolność wybranej osoby do bliskości bez gier i manipulacji. Psychiatra Eric Berne w książce "W co grają ludzie. Psychologia stosunków międzyludzkich" opisał, w jaki sposób ludzie w związkach (i nie tylko) manipulują sobą nawzajem, żeby uniknąć bliskości.
Z jednej strony bliskość jest czymś przyjemnym, ale też czymś, co zagraża, ponieważ bliska osoba może też najmocniej zranić. I wiele osób, z powodu negatywnych doświadczeń tworzy powierzchowne relacje bez głębokiej zażyłości i otwartości i unika bliskości, poprzez manipulację. Taki związek będzie burzliwy, może być nawet trwały, ale nie będzie udany.
Kolejna sprawa to uczciwość. Każdy związek to nie tylko miłość dwojga ludzi, ale także wychowywanie wspólnego potomstwa, które trwa około 20 lat, i wspólnota majątkowa. Gdybyśmy szukali partnera do wspólnego biznesu, na pewno byśmy brali pod uwagę to, czy jest uczciwy.
Niektóre kobiety dostrzegają, że może i jej partner coś robi nieuczciwego na boku, ale liczą na to, że miłość sprawi, iż będzie uczciwy w stosunku do niej. To jest naiwne. Kobiety, które związują się na przykład z bandziorami, są później rozczarowane, że je również spotyka z ich strony nieuczciwość.
Dalej: kultura osobista. Związek to nie tylko miłość, sympatia, życzliwość, ale także czasem niechęć, złość, irytacja, zmęczenie. I ważne, w jaki sposób ta druga osoba wyraża te negatywne uczucia – jeżeli umie zrobić to bez wyzwisk, rzucania przedmiotami czy przemocy fizycznej, to nawet po wyrażeniu takich uczuć można być ze sobą blisko. W innym przypadku może być to niezwykle trudne.
Inteligencja również jest istotna. Można zranić drugą osobę nie tylko ze złej woli, ale także z głupoty.
Nieźle...
Ten przykład pokazuje, że inteligencja jest jednak ważna. Inny z moich pacjentów skarżył się, że w trakcie oglądania ze swoją dziewczyną teleturnieju w telewizji padło pytanie, kto wygrał Powstanie Warszawskie. Jego partnerka nie znała odpowiedzi i on wtedy nabrał wątpliwości, czy to odpowiednia kobieta dla niego.
Kolejna ważna sprawa to podobny system wartości – to znacznie zmniejsza potencjalne konflikty i łatwiej się dogadywać. Nie zapominajmy też o podobnych zainteresowaniach, ponieważ dobrze byłoby też mieć o czym rozmawiać i wspólnie spędzać wolny czas.
To nie jest wcale takie proste.
Oczywiście nie da się, by ktoś w stu procentach spełniał nasze oczekiwania, jednak jeśli spełnia w 70-80 proc., są rokowania na stworzenie udanego związku. Trzeba jedynie nauczyć się zaakceptować to, że nie można mieć wszystkiego. Wybierając pewien zestaw zalet, decydujemy się też na jakieś wady. Nie można komuś przez całe życie wiercić dziury w brzuchu, że ten ktoś jest niedoskonały. Nikt taki nie jest i nikt nie będzie.
Pamiętam, jak kiedyś moja pacjentka, która była generalnie zadowolona ze swojego związku, narzekała na wady swojego partnera. Dodajmy, że nie były one jakieś uciążliwe. Była bardzo zdziwiona, kiedy jej powiedziałem, że jeżeli jej mąż na nią nie narzeka, to zapewne dlatego, że zaakceptował jej wady i że ona na pewno też nie spełnia w stu procentach jego oczekiwań. Odparła, że myślała, iż ona w 100 proc. spełnia wszystkie jego oczekiwania, a tylko on tego nie potrafi w stosunku do niej.
Do tej listy życzeń dodałbym jeszcze namiętność. Kiedyś zwróciła się do mnie kobieta, która stwierdziła, że poznała mężczyznę, którego szukała. Był zaradny, pracowity, odpowiedzialny, inteligentny, natomiast nie podobał jej się jako mężczyzna, nie podobał jej się nawet jego zapach. Zapytała, czy powinna wyjść za niego za mąż. Odpowiedź mogła być tylko jedna: oczywiście, że nie.
Wróćmy do początku naszej rozmowy. Dlaczego zdradzone kobiety nie zawsze decydują się na szybkie rozstanie?
Nawet zdradzone kobiety mają pewność, że potomstwo, które urodziły lub urodzą, będzie ich. Zdradzony mężczyzna może mieć uzasadnione wątpliwości, czy wychowuje swoje dzieci, albo czy kolejne, które przyjdzie na świat, będzie jego.
Wątpliwości, jakie może mieć kobieta, dotyczą np. tego, gdzie mężczyzna będzie lokował po rozstaniu swoje zasoby – w nasze małżeństwo, związek i dzieci czy, jeśli zaangażuje się w relację z kochanką, zacznie dzielić się pieniędzmi z nią i dziećmi, które w przyszłości mu urodzi. To budzi większe obawy kobiet niż sam fakt fizycznej zdrady bez emocjonalnego zaangażowania.
Pachnie egoizmem i materializmem.
Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało, że mężczyźni są bezinteresowni, bo tacy nie jesteśmy. Jakoś raczej nie angażujemy się w związki z kobietami, które nie wydają nam się atrakcyjne, niezależnie od charakteru czy wysokiej inteligencji. Instynktownie mężczyzna wybiera kobiety młode i atrakcyjne, więc nie jest to bezinteresowne.
Pamięta pan sytuację, kiedy związek wisiał naprawdę na włosku, ale udało się go uratować?
Jeśli mówi pan o zdradzie mężczyzny, to tak. Scenariusz, kiedy mężczyzna uzyskuje przebaczenie od żony, decyduje się pozostać w małżeństwie i się w nie angażować, często się powtarza. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy kobieta już wcześniej miała wątpliwości, czy nadal chce pozostać w związku z takim mężczyzną, zwłaszcza wtedy, kiedy nie mają dzieci. W takim przypadku zdrada jest częstym czynnikiem, który decyduje o rozstaniu.
Czego oczekuje zdradzona osoba, niezależnie od tego, czy jest to kobieta, czy mężczyzna?
Zrozumienia tego, co się wydarzyło i co to oznacza. Raczej nie pada pytanie, co ma teraz zrobić, ale pojawiają się wątpliwości co do swojej atrakcyjności. Słyszę pytania: "co ze mną jest nie tak, jaka była przyczyna?". A te mogą być różne – nie zawsze musi być coś nie tak w związku, ponieważ około połowa zdradzających mężczyzn jest z niego zadowolona.
Czyli do głosu dochodzi biologia.
Tak, są mało zaangażowani emocjonalnie w relację z kochanką i nie zamierzają rozstawać się z żoną. Jedna z pacjentek była wielokrotnie zdradzana przez męża z przypadkowymi kobietami i koleżankami z pracy. Trwało to wiele lat. Nie mogła zrozumieć, dlaczego się z nią nie rozwiedzie.
Moim zdaniem odpowiedź tkwi w psychologii ewolucyjnej. Ta kobieta była dziewicą, kiedy wychodziła za mąż. Mieli dwójkę dzieci, a mąż był bardzo zaangażowany jako ojciec w relację z dziećmi. Miał pewność ojcostwa, na żonę wybrał kobietę wstrzemięźliwą seksualnie i z perspektywy ewolucyjnej nie miał żadnych powodów, by ją zostawiać.
Na kochanki wybierał natomiast kobiety rozwiązłe seksualnie, co było zaletą, jak długo były tylko kochankami, ale miałby wątpliwości co do ich seksualnej wierności, gdyby miał związać się z którąś z nich na stałe.
I znowu zapachniało egoizmem.
Dla niego rozwód z wierną żoną i matką jego dzieci nie był dobrym rozwiązaniem i nie miał żadnego interesu w tym, by coś zmieniać. Nie chcę jednak oceniać, która płeć jest moralnie lepsza.
A jak się pilnować i nie ulegać pokusie zdrady?
Po pierwsze, warto zdawać sobie sprawę, że skłonność do zdrady może być w każdym z nas i może się pojawić w sprzyjających okolicznościach. W związku z tym, jeśli ktoś decyduje się na wierność, rozwiązaniem jest unikanie sytuacji sprzyjających zdradzie.
To trochę jak z trzeźwiejącymi alkoholikami – do końca życia będą niekiedy odczuwać głód alkoholowy, dlatego nie zaleca się, aby chodzili na imprezy, gdzie jest alkohol, czy trzymali go w domu. Podobnie jest z osobami, które mają skłonności do zdrady: nie zalecam oglądania pornografii, przebywania przez dłuższy czas sam na sam z osobą przeciwnej płci na przykład podczas wyjazdu integracyjnego z pracy. Wiadomo, że coś wtedy może się wydarzyć, więc po co takie sytuacje prowokować?
A jeżeli już dojdzie do zdrady – warto się przyznać partnerowi do niewierności?
Niektóre osoby mają pragnienie wyznania winy i uzyskania wybaczenia, żeby odbudować utracone poczucie bliskości. Świadomość tego, że się kogoś oszukało albo okłamuje, może niszczyć poczucie tej bliskości w związku. Z drugiej strony, wyznając prawdę, ryzykujemy tym, że ta druga osoba będzie się czuła mocno zraniona. Moim zdaniem nie ma dobrego rozwiązania.
Najlepiej nie zdradzać.
Czasami mężczyźni pytają mnie, co mają zrobić, żeby kobieta znowu zaufała. Moja odpowiedź jest wtedy jedna: "Niestety, pan już nie jest dla niej godny zaufania". Nie ma zaklęcia w postaci "kocham tylko ciebie" czy "to nigdy się już nie powtórzy", które wtedy można wypowiedzieć i które pozwoliłoby natychmiast odzyskać utracone zaufanie w związku. Odbudowanie zaufania trwa latami.
A co z zazdrością? Kiedyś znajoma powiedziała w większym gronie osób, że pozwala mężowi patrzeć na kobiety na ulicy. Zapytałem, dlaczego. A ona na to: "Bo poza patrzeniem nic mu więcej nie zostało. A ja sama również patrzę i na mężczyzn, i na kobiety, tym bardziej, jeżeli są atrakcyjni".
To może wynikać z różnych przyczyn. Ta pani może powątpiewać w atrakcyjność męża, może nie jest mocno zaangażowania w relację lub nie oczekuje wyłączności czy poczucia bycia wyjątkową kobietą. Natomiast w związku, w którym jest duże poczucie bliskości, nachalne przyglądanie się innym kobietom jest bardzo przykre dla kobiety.
Tak sobie właśnie myślę: wśród zdradzających jest 61,4 proc. mężczyzn i 38,6 proc. kobiet. Ale przecież muszą zdradzać dwie strony.
Dlatego moim zdaniem te statystyki są niewiarygodne, tym bardziej że kobiety mają tendencję do zaniżania liczby partnerów, a mężczyźni do zawyżania liczby partnerek. Zdradzający mężczyźni muszą przecież robić to z jakimiś kobietami, a zatem odsetek zdrad u obu płci powinien być zbliżony.
Innymi słowy: ludzie mają skłonność do posiadania stałego partnera oraz przelotnych romansów na boku.
Bardzo duże znaczenie ma biologia, istnieją przypuszczenia, że przez pocałunek i zapach obie strony rozpoznają swój materiał genetyczny. Tam, gdzie pocałunek nie za bardzo wychodzi albo nie odpowiada nam zapach, materiał genetyczny do siebie nie pasuje.
Jeśli chodzi o kochanka, taki mężczyzna nie musi być ani zaradny, ani odpowiedzialny. Musi natomiast bardzo dobrze wyglądać, być atrakcyjny i mieć wysoką pozycję społeczną. Ma być takim, którego trudno zaciągnąć byłoby przed ołtarz, ale który może być nosicielem dobrych genów.
Jeden z moich pacjentów miał przekonanie, że jego partnerka nie musi być inteligentna, bo wystarczy, że jest ładna. Związał się z niezbyt inteligentną kobietą i wszystko było dobrze, ale do czasu. Wybudował dom i sprowadził do niego swoją teściową, by pomogła przy wychowaniu dzieci. Powiedział tak: "Do tego czasu to ja nią sterowałem, kiedy pojawiła się teściowa, to ona zaczęła nią sterować i tak ją wysterowała, że się rozwodzimy i zabierają mi dom".
Jest takie buddyjskie powiedzenie, że nie ma nic złego w tym, aby postawić klasztor żeński obok klasztoru męskiego. Ale może być, dlatego nie buduje się ich obok siebie.