Na Podhalu po 13 latach uchwalono ważne prawo. Doszło do awantury
13 lat zajęło zakopiańskim radnym przyjęcie programu przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Posiedzenie w tej sprawie było tak emocjonujące, że doszło na nim do awantury.
Reklama.
13 lat zajęło zakopiańskim radnym przyjęcie programu przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Posiedzenie w tej sprawie było tak emocjonujące, że doszło na nim do awantury.
Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy domowej wreszcie została przyjęta na Podhalu. Stało się to jednak z wielkim opóźnieniem, bowiem prawicowi radni, którzy mieli większość, przez lata uważali, że przepisy ułatwią odbieranie dzieci rodzicom.
Postawę chwaliła była premier Beata Szydło. – Muszę państwu pogratulować. Jedyny samorząd w całej Polsce, który się sprzeciwił, ale wiadomo: górale to odważny naród – chwaliła ich wtedy Szydło.
Mieszkańcy jednak wielokrotnie apelowali do rady o przyjęcie przepisów. Podczas piątkowego posiedzenia okazało się, że wpłynęły aż dwa projekty uchwał w tej sprawie. Co ciekawe za zgłoszenie jednego z nich odpowiadają radne, które dotychczas nie zgadzały się na wprowadzenie przepisów.
Nad oryginalnym projektem ustawy radni skupią się w poniedziałek 4 grudnia. Zebrani dyskutowali w piątek jedynie nad projektem Zjednoczonej Prawicy. W tej wersji nie znalazł się zapis o udziale organizacji pozarządowych w programie antyprzemocowym.
Sama kwestia dwóch projektów wywołała nie lada dyskusję. Uchwała autorstwa prawicy pokonała ścieżkę proceduralną w przyspieszonym tempie, podczas gdy pierwotna uchwała czekała od 15 listopada.
Zauważył to m.in. Marek Donatowicz opozycyjny radny. "Do tej pory nie można było przegłosować tego przez kilkanaście lat, a teraz jest wyścig, czyj projekt. Czy nie można było tego zrobić na jednej sesji? Najważniejszy powinien być tekst i fakt uchwalenia tej uchwały" – pytał, nazywając całą sprawę "nieczystą grą".
– Co się nagle stało, że tak radykalnie zmieniliście zdanie o 180 stopni? – pytał przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy, Stanisław Karp. W naTemat pisaliśmy już o tym, że ustawa antyprzemocowa ma zostać przyjęta, co nasza dziennikarka Daria Różańska nazwała "przedwyborczym cudem".
Jak podkreślała w tekście, w którym o walce za przyjęciem ustawy opowiadają pokrzywdzone Góralki, do ofiar przemocy, które odważyły się opowiedzieć swoje historie i stworzyć petycję dotyczącą uchwalenia prawa antyprzemocowego, dopiero teraz zwróciła Anna Schmidt, pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania.
Na piątkowym posiedzeniu doszło do kłótni. Anna Schmidt podkreśliła, że radni z opozycji robią przepychankę o to, kto pierwszy złożył projekt.
Odpowiedział jej wiceminister radny Grzegorz Jóźwiak, pytając, co ona właściwie tu robi. – Przez dziesięć lat mieszkańcy Zakopanego nie mogli doprosić się uchwalenia tych przepisów, a teraz przyjeżdża tu pani po to, aby odebrać order? – dopytywał.
Komisja rodziny finalnie pozytywnie zaopiniowała projekt uchwały. Radni w głosowaniu przyjęli program przeciwdziałania przemocy w rodzinie. 18 radnych było za, sprzeciwiło się trzech. Tym samym głównie kobiety (w 2019 r. 90 proc. osób podejrzewanych o przemoc domową to mężczyźni) po 13 latach doczekały się przyjęcia ustawy, które będą chronić je i dzieci przed przemocą domową.