Dramat Kamilka z Częstochowy jest nie do ogarnięcia rozumem. Wstrząs po śmierci chłopca nie mija, w Polakach buzują emocje, trwa szukanie winnych. Ale ruszyła też polityczna machina i zarzuty o upolitycznianie tragedii chłopca. – Opozycja próbuje na tym robić politykę – grzmi rzecznik PiS. A minister Czarnek personalnie wskazał na lewicowego prezydenta Częstochowy. Jak jednak obecny rząd przez 8 lat chronił dzieci przed przemocą w rodzinie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To rodzina, którą na sztandarach nosi rząd PiS, stała się bestialskim oprawcą tego dziecka. Nikt i nic tego nie ukryje. Minister Przemysław Czarnek może zaklinać rzeczywistość o atakach na rodzinę i wartości chrześcijańskie, ale faktów nie zmieni.
– To rodzina okazała się największym zagrożeniem i nieszczęściem dla tego dziecka. Ten sztandar w jakiś sposób też się do tego przyczynił. W mojej ocenie PiS nie tylko nie zrobił nic w kwestii ochrony przed przemocą, ale właśnie tym sztandarem, że rodzina Bogiem silna, w ostatnich latach pogorszył całą sytuację – reaguje w rozmowie z naTemat Mirosława Kątna, przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Wspomina o aurze fatalnego klimatu, który według niej jest pośrednim przyzwoleniem na to wszystko. – PiS nie włączył do walki z ochroną dzieci przed przemocą swojego potężnego swojego sojusznika, czyli Kościoła. Ta instytucja, która ciągle ma ogromny autorytet w naszym społeczeństwie, również milczy, albo wręcz daje przyzwolenie – zauważa.
"Nie ma zgody na dalsze niszczenie rodziny"
Po śmierci 8-letniego Kamila w Polsce trwa szukanie winnych. I choć z różnych stron słychać apele, by nie upolityczniać tej sprawy, nie do końca się to wszystkim udaje. – Trzeba zapytać, czemu Kamilek nie otrzymał odpowiedniej opieki ze strony służb miejskich podległych prezydentowi Częstochowy Matyjaszczykowi, który jest z SLD – zareagował Przemysław Czarnek.
Stwierdził też, wywołując zaskoczenie: – Być może trzeba zadbać o to, by wrócić do wartości rodziny, nie walczyć z rodziną, naprawiać rodzinę, odeprzeć atak na rodzinę. Bo pierwszym czynnikiem jest patologia rodziny. Dlaczego trwa atak na rodzinę? Dlaczego trwa atak na wartości chrześcijańskie?
– To podsumowanie całej tej mentalności i postawy, że rodzina jest potęgą i siłą, że w rodzinę nie należy się wtrącać, że rodzina to najlepsze miejsce na świecie. Byle jaka, niedobra, krzywdząca, ale rodzina. Ta postawa powoduje, że taki bandyta, potwór, czuje się w domu rozzuchwalony – mówi o katach dzieci szefowa KOPD.
Jak wszyscy, jest wzburzona tragedią Kamilka. Wspomina 1981 rok, gdy powstał Komitet Ochrony Praw Dziecka, który wtedy, 42 lata temu współtworzyła z Marią Łopatkową. Okoliczności były równie dramatyczne, jak dziś.
– Stało się to po zakatowaniu 6-letniego Daniela w tzw. dobrym domu. Przez macochę-nauczycielkę, która zatłukła go pasem. A ojciec biologiczny, inżynier, patrząc na to, nie ochronił dziecka. To był impuls. On spowodował, że skrzyknęli się ludzie, którzy myśleli podobnie, że trzeba chronić dzieci.Komitet powstał w ciągu kilku tygodni jako pierwsza organizacja pozarządowa – wspomina.
Tamta zbrodnia też poruszyła całą Polskę. Opisy sprawy dostępne w internecie do dziś wywołują ciarki. Dziecko miało regulamin, za każde przewinienie było maltretowane pasem. W dzień tragedii zgubiło sznurówki w kapciach do przedszkola.
"Tylko lanie pomagało. Najpierw mu tłumaczyłam, ale bez skutku. Więc brałam pas i dostawał lanie. Jak jeszcze nie zrobił tego, co trzeba było – dostawał porządne lanie. Dotąd go biłam…" – tak w sądzie miała zeznawać oskarżona.
– Organizacja nie tylko otworzyła drzwi do szpitali dziecięcych, nie tylko zaczęła dopominać się o konwencję o prawach dziecka, ale cały czas, przez te wszystkie lata jesteśmy krzykiem rozpaczy. Tylko taka organizacja nie może wejść do domu, nie może zabrać dziecka. Od tego są służby państwowe, na które my naciskamy. To rola państwa, by dać im zielone światło, zobligować do działania i ewentualnie karać – podkreśla szefowa KOPD.
Jak w ciągu 8 lat obecny rząd wywiązał się z tej roli?
W 2020 roku weszła w życie ustawa antyprzemocowa, od 1 października 2023 roku w kodeksie karnym mają pojawić się zmiany dotyczące większej ochrony praw dzieci i kobiet. – Dom musi być bezpiecznym miejscem. Ochrona ofiar przemocy powinna być natychmiastowa i skuteczna – mówił kilka tygodni temu minister Ziobro.
Ale przypomnijmy jaką burzę kilka lat temu wywołała informacja, że PiS może wypowiedzieć konwencję stambulską o przemocy w rodzinie. Albo emocje wokół ustawy, według której "nie należy odbierać dzieci rodzicom wyłącznie z powodu biedy". Taką obietnicę w swoim expose złożyła w 2015 roku Beata Szydło. Projekt nowelizacji przygotował w 2016 roku zespół ds. ochrony autonomii rodziny i życia rodzinnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości.
– Przygotowaliśmy projekt ustawy, który zakazuje odbierania dzieci z powodu biedy. Nie ma zgody na dalsze niszczenie rodziny. Rodzina od zawsze była sercem Polski. Będziemy dbali o to, żeby to serce dalej mocno biło. Nie ma zgody na dalsze niszczenie rodziny. Nie ma Polski bez rodziny i nie ma rodziny bez Polski – ogłaszał ówczesny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Politycy o sprawie Kamilka
Dziś minister Zbigniew Ziobroreaguje: – Będziemy dążyć do najsurowszego wymiaru kary dla sprawcy oraz surowego ukarania wszystkich, którzy mieli świadomość nieprawidłowości, patologicznych zachowań, nie reagowali tak, jak zareagować powinni.
Wicepremier Jacek Sasin: "Nie ma zgody na krzywdę dzieci i takie tragedie jak śmierć 8-letniego Kamila. Uzgodniliśmy z Adamem Niedzielskim, że spółki Skarbu Państwa wesprą instytucje, które zajmują się pomocą psychologiczną i psychiatryczną dla ofiar przemocy".
Zaczęło się też polityczne odbijanie piłeczki.
TVP już zrobiła materiał o tym, jak "Arkadiusz Myrcha wykorzystuje śmierć 8-latka do uderzenia w rząd". "Po śmierci ośmiolatka opozycja atakuje rząd. Jak głosowali ws. zaostrzenia kar?" – pyta TVP Info.
"Ubolewam nad tym, że politycy opozycji dzisiaj próbują na tym robić politykę. Możemy się oburzać jako politycy, ale politycy są od tego, aby tworzyć odpowiedni system, odpowiednie narzędzia prawne, tworzyć narzędzia prewencji, żeby do takich sytuacji nie dochodziło" – zareagował rzecznik rządu.
Jakie zatem narzędzia ochrony dzieci w ciągu 8 lat tworzył rząd PiS?
"PiS, zamiast opowiadać bzdury o seksualizacji, powinien walczyć z przemocą wobec dzieci", "Gdyby PiS nie rozpętał kłamliwej propagandy o sądach, co zabierały dzieci ubogim rodzicom, to policja, sędziowie, pracownicy socjalni by się nie bali" – wytykają politycy opozycji.
A niektórzy internauci przypominają expose Mateusza Morawieckiego, w którym w 2017 roku mówił: "zero tolerancji dla przemocy".
– Dziś, po latach, chciałabym od niego usłyszeć jeden przykład, co zostało zrobione. Bo obiecywać można wszystko. I opowiadać o tym, że wspieramy rodzinę. Obecnie rządzący wspierają rodzinę głównie finansowo. Jeżeli przepisy w kwestii ochrony dzieci są za słabe, to na litość boską, po tylu latach trzeba je zmienić – mówi przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Zespół Monitorujący ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie.
Szefowa KOPD zauważa, że rządzący znajdują czas na konferencje poświęcone seksualizacji dzieci. Że o Rzeczniku Praw Dziecka praktycznie nie słychać. Tak jak o Zespole Monitorującym do spraw Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie.
Dwa pierwsze zadania tego zespołu to: "inicjowanie i wspieranie działań mających na celu przeciwdziałanie przemocy w rodzinie" oraz "monitorowanie działań w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie".
Przed laty KOPD był jego członkiem, ale już nie jest.
– Pamiętam nasze prace, bo w nich uczestniczyłam. Były rzetelne, solidne, co roku był analizowany krajowy plan na rzecz przeciwdziałania przemocy – jak go dopracować, jak realnie wprowadzać w życie, jakie organizacje angażować. Ale to było niewygodne dla aktualnie rządzących, więc takie organizacje jak moja zostały z tego wykasowane. W zespole znalazły się organizacje, które mają zabarwienie prokościelne i prorządowe. Nikt teraz o nim nie słyszy – mówi Mirosława Kątna.
– A przecież jeżeli przepisy są niedoskonałe, a na pewno są niedoskonałe, to proszę zobaczyć – przez tyle lat ani RPO, ani zespół monitorujący nie zająknął się nawet o tym, że trzeba by któryś z przepisów uszczelnić – wskazuje.
Nie ma też narodowej strategii walki z przemocą wobec dzieci, o którą bezskutecznie dopominał się u rządzących były Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak. Walczył o to jeszcze w 2018 roku. "Naprawdę nie rozumiem, dlaczego rząd nie chce podjąć działań na rzecz skuteczniejszej walki z przemocą wobec dzieci, wszystkie ręce na pokład" – mówił.
To wszystko, jak mówi nasza rozmówczyni, powoduje poczucie pośredniego przyzwolenia na to, co dzieje się w rodzinach.
– Sprawa Kamila nas zbulwersowała. Ale to nie jest jednostkowa sytuacja. Ile jest dzieci cierpiących w milczeniu, do których nikt nigdy nie dotarł? W ostatnich latach kilkaset dzieci w naszym kraju rocznie było krzywdzonych, kilkadziesiąt z nich zmarło – wskazuje.
Podkreśla:
"Zwiększył się marazm działania służb"
Mirosława Kątna jest psychologiem, ma ogromne doświadczenie w pomaganiu dzieciom, przez lata obserwowała, co w tej sprawie robiły rządy. I widzi, że w ostatnich latach nastąpiła zmiana.
– W 2010 roku została znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która daje zielone światło do działania służb społecznych: policjantów, pracowników społecznych, pedagogów szkolnych, wszystkich, którzy mają kontakt z dziećmi lub ich rodzinami. Nowelizacja została doprecyzowana i zaostrzyła możliwości działania. Dała służbom oblig reagowania – tłumaczy.
Dodaje: – Pamiętam, że wtedy, w 2010 roku, w Polsce był boom, żeby szkolić te służby i uwrażliwiać je. Sama przeprowadzałam setki szkoleń, a oczywiście nie byłam jedyna. Jednak kadra się zmienia. Co z tego, że przepisy są, jak są źle interpretowane? Praktyka w tym wszystkim to najsłabszy punkt. Ona jest niedobra. W swojej pracy zawodowej, jako psycholog i jako szefowa organizacji pozarządowej, w ostatnich latach nie obserwuję podnoszenia poprzeczki skuteczności i zdecydowanych działań.
Wspomina o niedouczeniu służb, braku wrażliwości, uważności.
Dotychczasowe działania obecnego rządu na rzecz rodziny nazywa pozorowanymi.
– Łatwo jest dać 500 plus i wspierać rodzinę pieniędzmi, które często wydawane są na coś zupełnie innego niż na potrzeby dzieci. Trudniej jest wejść do rodziny, obejrzeć dziecko, zastanowić się, dlaczego ma poparzoną głowę, dlaczego ma połamane kończyny, dlaczego tak małe dziecko kolejny raz ucieka z domu. "Bo my wspieramy". Co wspierają? Niejedną rodzinę rozzuchwalają w lenistwie i w braku należytej opieki. A tak naprawdę nikt nie umie i nie ma odwagi powiedzieć, że takim dzieckiem trzeba się szybko zaopiekować – mówi.
Ma jeszcze jedną obserwację. – Przez ostatnie lata zwiększyła się opieszałość działania służb. Zwiększył się jakiś marazm w działaniu. Asekuracja. To jest bardzo niepokojące. Bo to, że służby mają wytyczne w postaci ustawy, to jest fakt. Brakuje tylko energii do działania, odwagi i determinacji, żeby przepisy, które są, potraktować jako priorytety – mówi.
Podkreśla to, co powtarzają inni eksperci: – Proszę pamiętać, że nikt o zdrowych zmysłach nie wchodzi w dobrą, funkcjonującą, bezpieczną rodzinę. Nie zabiera się dzieci. Tak się nie dzieje. I tak się dziać nie powinno.
Ale zaznacza, są sygnały, że coś może zagrażać dziecku:
– W przypadku Kamila tych czynników ryzyka było mnóstwo. One były wręcz książkowe. Obrażenia na ciele dziecka, których nie mogło sobie zrobić samo. Przewlekłość. Ucieczki z domu. Ilość wniosków, składanych – można powiedzieć, że donikąd. Sąd, który jest władny w podjęciu decyzji natychmiastowej, nie działał. W tych przypadkach trzeba działać szybko, sprawnie i zdecydowanie. To jest najdramatyczniejszy wydźwięk tej sprawy. Na oczach wszystkich cierpiało, było okaleczane i w końcu zmarło bezbronne dziecko. Ale tak by się nie stało, gdyby po pierwszym sygnale, jaki otrzymano, wyciągnięto wnioski i zareagowano. Wszyscy jednak trochę tuptali w miejscu.
Co szefowa KOPD powiedziałaby rządzącym? Mówi o kontroli służb, o ewentualnym zainwestowaniu w edukowanie ich, o całych wachlarzu działań, które albo nie są wykonywane, albo wykonywane są źle. – Ale przede wszystkim powinni zmienić swoją narrację o bezwarunkowej sile rodziny. I odważnie powiedzieć, że nie ma zgody dla rodziny krzywdzicielskiej. To niby są tylko słowa, ale odpowiednio wyartykułowane mogłyby wiele zdziałać – uważa.
Według świadomości współczesnej rodzina jest świętością. A to nie rodzina jest świętością. To dziecko jest świętością w tej rodzinie. I tego nie bierze się pod uwagę. Wręcz przeciwnie. Za wszelką cenę próbuje się to załatwić – asystentem rodziny, pieniędzmi 500 plus, pozorowaną wizytą w rodzinie, kierowaniem się stereotypami. I na końcu mówi się: Zrobiliśmy wszystko. Otóż nie. Nie zrobiliśmy wszystkiego.
Mirosława Kątna
przewodnicząca KOPD
Główny trud zmiany świadomości w tym zakresie, czy apelowania o zmianę przepisów czy edukacji tych służb wzięły na siebie organizacje pozarządowe – niedoceniane, nierzadko eliminowane ze swojej roli w takich sytuacjach. To nie państwo jest tu pomocne i sprawcze. To nie jest aura, która sprzyja profilaktyce, czy zmianie nastawienia.
Mirosława Kątna
przewodnicząca KOPD
Służby działają asekuracyjnie, powierzchownie, nieskutecznie, według pewnych stereotypów. A najgorszy stereotyp, który pośrednio jest przyzwoleniem na taką bezkarność to teza, która zwłaszcza w ostatnich latach się nasiliła, że rodzina jest potęgą. To jest klucz. Jeśli służby pracują z takim nastawieniem, to opierają się na powierzchownych informacjach, na asekuracji, strachu przed podejmowaniem konkretnych działań, czy procesami wytaczanymi nierzadko za zbyt pochopne działanie. To wszystko razem jest dla mnie takim "puszczaniem oka" do krzywdzicieli.