Federacja FAME MMA zrobiła dobry uczynek. Zorganizowała "teleturniej" o nazwie "Influenceriada", w której uczestnicy grali o 50 tys. złotych na wybrany przez nich dom dziecka. Przy okazji przypomnieli, że – jak pokazuje przykład Josefa Bratana – bycie popularnym nie wiąże się z wiedzą o otaczającym nas świecie.
Reklama.
Reklama.
– Jeżeli rzeczywiście wygracie dzisiaj jakąś nagrodę, nie traktujcie tego jako możliwości do wypowiadania się na jakiekolwiek polityczne tematy. Nie jesteście w pozycji do tego, by pouczać opinię publiczną na temat czegokolwiek – mówił do aktorów i twórców filmowych w 2020 roku brytyjski komik Ricky Gervais na gali rozdania Złotych Globów.
– Nie macie żadnego pojęcia o prawdziwym świecie. Większość z was spędziła mniej czasu w szkole, niż Greta Thunberg. Tak więc jeżeli wygracie. Podejdźcie, przyjmijcie ją, podziękujcie swojemu agentowi i bogu, w którego wierzycie i wypie*****cie, ok? – skwitował Gervais, sugerując, co tak naprawdę myśli o ludziach z przemysłu rozrywkowego, którzy mają zwyczaj mówić innym, jak żyć.
Wspominam teraz tę sytuację, bo mam wrażenie, że część jego przemowy pasowałyby także do świata internetowych influencerów.
Pokazuje to przynajmniej nowy program od FAME MMA, federacji znanej m.in. z organizowania freak-fightowych pojedynków w oktagonie, stylizowany na klasyczny teleturniej – "Influenceriada".
"Influenceriada to teleturniej interaktywny, w którym udział mogli brać także widzowie. Organizacja FAME MMA zaprosiła zawodników należących do elity intelektualnej, którzy wzięli udział w rozgrywce mentalnej" – można przeczytać na serwisie MMA.pl.
W rozgrywce wzięli udział Piotr Szeliga, Natan Marcoń, Josef Bratan, Daro Lew oraz Alan Kwieciński. Cel był szczytny: przekazanie kilkudziesięciu tysięcy złotych na wybrany dom dziecka.
Warto w tym miejscu też dodać, że był to cel, który udało się osiągnąć. I to z górką. Zebrano 60 tys. złotych! I bez cienia ironii – to jest super.
Przy okazji jednak – co było chyba niekoniecznie zamierzone – my, widzowie poznaliśmy teleturniejowe przeciwieństwo pana Artura z programu "1 z 10", na punkcie którego oszalała cała Polska, gdy bezbłędnie odpowiedział na wszystkie zadane pytania.
Z wynikiem zero punktów i z wręcz spektakularnymi pomyłkami "Influenceriadę" zakończył Josef Bratan, podopieczny Malika Montany (rapera, który oprócz swojej muzyki zasłynął także z utrudniania pracy obsłudze McDonald's i tańczenia na blacie restauracji, gdzie podaje się jedzenie".
Już sam początek rozgrywki – prośba prowadzącego, by się powiedzieć skąd się pochodzi i jakie ma się zainteresowania – okazał się wyzwaniem dla Bratana, który poprosił, by powtórzyć pytanie.
Później jednak było tylko gorzej. Okazało się, że trzeba było np. przeliterować słowo "mężczyzna" lub wyjaśnić, co oznacza skrót "ONZ". Tu się też nie udało.
Natomiast Maria Skłodowska-Curie – zdaniem Bratana – odkryła... mopa lub garnek.
Warto w tym miejscu zauważyć, że nie tylko Bratan zdobył zero punktów, ale także inny zawodnik tej federacji Dariusz "Dawo Lew" Kaźmierczuk. Czyli lepszy był od nich nawet Alan Kwieciński – znany ze słynnego filmiku, na którym "uczył się mówić".
Czy osoby odpowiadające za produkcję programu mogły spodziewać się takiego show? Ciężko to stwierdzić, ale pewne jest, że każdy z zawodników pojawił się w federacji FAME MMA po to, by ścierać się w pojedynkach w klatce.
Branie ich przed kamery i filmowanie ich nieporadności ogląda się z poczuciem zażenowania, ale i... współczucia. Przypomina to grillowanie przez nauczyciela mało kumatego dzieciaka przed resztą klasy.
Z drugiej jednak strony federacja zasłynęła z organizowania freak-fightów, więc może nie powinno nikogo dziwić, że traktuje swoich zawodników jak "dziwolągi"? Smuci jedynie nazwa teleturnieju – "Influenceriada".
Z takimi influcencerami wolę już odklepać w matę.