Tylko najwięksi optymiści wierzyli, że ostatni szczyt Rady Europejskiej przyniesie przełomowe decyzje ws. rozszerzenia Wspólnoty. Jednak w czwartkowy wieczór nagle padła informacja, że jest zgoda na rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Mołdawią i Ukrainą – wszystko dzięki rozwiązaniu problemu ze sprzeciwem Viktora Orbána. Teraz ujawniono, w jaki sposób proputinowskiego premiera Węgier rozegrał kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ojczyźnie notowania Olafa Scholzaszorują po dnie, ale niesamowicie poprawiła się jego pozycja na arenie unijnej. Renomowany serwis "Politico" ujawnił, że to właśnie kanclerz Niemiec jest głównym architektem zaskakujących wydarzeń na ostatnim szczycie Rady Europejskiej. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, przywódcom państw członkowskich udało się wypracować zgodę na rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Mołdawią i Ukrainą.
Kolejny milowy krok na drodze do rozszerzenia Unii Europejskiej nie zostałby wykonany, gdyby prezydenci, kanclerze i premierzy nie zagłosowali jednomyślnie. Na Radzie Europejskiej jednomyślność tym razem osiągnięto w ten sposób, że decyzja zapadła... pod nieobecność jedynej osoby, która była przeciw. Mowa oczywiście o "człowieku Putina w Europie", czyli premierze Węgier Viktorze Orbánie.
Tak Olaf Scholz załatwił jednomyślność na szczycie. Viktora Orbána... wysłał na kawę
"Politico" donosi teraz, że rozgrywającym w tej sytuacji okazał się kanclerz Niemiec. Teoretycznie nie powinno to dziwić. RFN jest wszakże naturalnym liderem UE – najludniejszym państwem Wspólnoty i największym płatnikiem netto do europejskiego budżetu. Olaf Scholz nie uchodził jednak za godnego następcę Angeli Merkel i był w Berlinie krytykowany za osłabienie roli Niemców.
Teraz Scholz zadał kłam tym twierdzeniom. W trzech różnych źródłach "Politico" potwierdziło, że zgoda na rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Mołdawią i Ukrainą zapadła niedługo po tym, gdy na uboczu spotkał się on z Węgrem.
Wcześniej przed wszystkimi przywódcami kanclerz Niemiec oznajmił, że "jeżeli Orbán nie jest skłonny zgodzić się na rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Kijowem, powinien rozważyć opuszczenie na chwilę sali i napicie się kawy poza nią".
Węgier z wymownej porady Niemca ostatecznie skorzystał i Rada Europejska uzyskała jednomyślność w sprawie rozszerzenia. Po wszystkim Viktor Orbán nie udawał, że był zaskoczony tym, co wydarzyło się na jego przerwie kawowej. Opublikował tylko oświadczenie, w którym twierdził, że "rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych z Ukrainą jest błędem". Swój prorosyjski elektorat nad Balatonem zapewnił, że w przyszłości będzie miał jeszcze okazję do zablokowania procesu rozszerzenia UE.
Niespodziewana wizyta Wołodymyra Zełenskiego w RFN. Niemcy przekazali Ukrainie nowe Patrioty
Pikanterii całej tej politycznej intrydze dodał na koniec fakt, iż choć Wołodymyr Zełenskitym razem nie mógł osobiście pojawić się w Brukseli, w czwartkowy wieczór wylądował... w Niemczech. Z Frankfurtu nad Menem udał się on do Wiesbaden, gdzie zlokalizowana jest amerykańska baza koordynująca pomoc sojuszniczą dla Kijowa.