Monika Richardson, po swoim odejściu z TVP w 2019 roku, nie szczędziła krytycznych uwag pod adresem pracowników stacji, w tym swoich dawnych kolegów z programu "Pytanie na śniadanie". Niedawno wyraziła swoje zdanie na temat obecnej drużyny śniadaniowej, komentując zdjęcie opublikowane na Instagramie.
Katarzyna Cichopek, Maciej Kurzajewski i reszta zespołu programu, w tym reporterki, pogodynek i eksperci, zainspirowali się słynnym oscarowym selfie z 2014 roku, które zrobiła Ellen DeGeneres z gronem hollywoodzkich gwiazd.
Czytaj także: Kurzajewskiego i Cichopek aż zatkało. Gelner na wizji uderzył w "starą" TVP
"Nasza ekipa postanowiła odtworzyć słynne selfie z Oscarów 2014! Jak Wam się podoba?" – napisali pod selfie.
Richardson nie przegapiła okazji, aby wyrazić swoje zdanie na temat wspomnianego selfie. Jej komentarz pod postem był zwięzły, ale dobitny. "Jaka ekipa, takie selfie…" – stwierdziła była prowadząca śniadaniówki TVP.
Do krytyki aktualnej ekipy "Pytania na śniadanie" przyłączyła się liczna grupa internautów. Wśród ocen często pojawiały się wspomnienia o byłych pracownikach programu śniadaniowego, którzy obecnie nie pojawiają się na antenie TVP.
"Pamiątkowe selfie PiS-owskich pozostałości (żeby nie powiedzieć 'resztek')"; "Czekamy na innych prowadzących. Może będą mniej sztuczni?"; "Zmieńcie wreszcie tych prowadzących"; "Zero solidarności z tymi, których nie widzimy w 'PnŚ', nawet pozdrowień, tak jakby ich nigdy nie było"; "Sorki, ale powinniście solidaryzować się, że zwolnionym koleżankami i kolegami. Przykro mi, ale tracicie ze mną w tym momencie kilkanaście osób. Było miło" – pisano.
Richardson rozpoczęła swoją karierę w TVP2 w 1995 roku. Od tego momentu była gospodynią wielu popularnych programów, w tym talk-show "Europa da się lubić" oraz programu porannego "Pytanie na śniadanie", którego była częścią w latach 2013-2019.
W lipcu udzieliła wywiadu portalowi jastrząbpost.pl. Podczas rozmowy przyznała, że działalność TVP zmieniła się przez lata. – Jak ja zaczynałam w latach 90., to polityka gdzieś tam była na obrzeżach, ale, żeby ktoś np. kazał mi zaprosić jakiegoś gościa, albo nie pozwolił mi zaprosić jakiegoś gościa, to nikomu się nie mieściło w głowie. Nie było przestrzeni, żeby dyskutować taką opcję – podkreśliła.
Ostatnio Richardson została zapytana przez Pudelka o wysokość wynagrodzenia, które spływało na jej konto, kiedy pracowała jeszcze w śniadaniówce TVP.
– Niewiele pamiętam, bo od czterech lat tam nie pracuję, ale moja stawka za "Pytanie na śniadanie" to było 1,2 tys. zł brutto za ten trzygodzinny program – wyznała.
– My wtedy strasznie się burzyliśmy, bo wydawało nam się to mało, zważywszy, że mieliśmy po cztery, góra pięć dyżurów miesięcznie. Jak odchodziłam, to PiS już nam dał podwyżkę do 1,8 tys. zł. Byli jak zwykle równi i równiejsi, więc ci najrówniejsi mieli 2 tys. zł brutto – stwierdziła dziennikarka.
Podkreśliła także, że na początku swojej kariery w TVP pracowała bez honorarium, a otrzymanie pierwszej wypłaty z telewizji było dla niej wielkim przeżyciem. – Jak dostałam pierwsze 500 zł za wydanie "Studia Dwójki", to myślałam, że w rękę pocałuję księgową, która mi te pieniądze wypłacała – przyznała.
W ostatniej niedawnej z portalem Pomponik, Richardson opowiedziała o okolicznościach, w jakich dowiedziała się o swoim zwolnieniu z TVP.
"Z Telewizji Polskiej wyrzuca się tak, że po prostu przestaje ci działać przepustka. Nikt z tobą się nie spotyka (...) po prostu widzisz wielki znak: "Richardson, zapraszamy w******ć" i zabierają ci przepustkę" – powiedziała.