Przemysław Czarnek.
Przemysław Czarnek. Fot. Fot. Wojciech Olkusnik/East News
Reklama.

Jak już informowaliśmy, politycy i działacze PiS mieli robić wszystko, by nie zaliczyć frekwencyjnej klapy. Onet ujawnił, jak miały wyglądać przygotowania do manifestacji.

Zaczął się marsz PiS w Warszawie

Jak czytamy, są regiony, gdzie ludzie sami dzwonili do biur poselskich. – Nie pamiętam takiej mobilizacji. Z reguły w ostatnich latach, nawet z okręgu kieleckiego, były trzy, może cztery autokary, a teraz szykuje się ich dużo więcej – mówił portalowi senator PiS Krzysztof Słoń ze Świętokrzyskiego.

Inni działacze PiS przekonywali z kolei, że "złapali wiatr w żagle". Okazało się jednak, że tam, gdzie mobilizacja miała wyglądać gorzej, ludzie "mają być wręcz przymuszani do wyjazdu".

"Są miejsca, w których prowadzony jest werbunek 'ochotników' na wyjazd. NSZZ 'Solidarność' rozesłało do lubelskich urzędów maile, w którym tłumaczą, jak wystawić fakturę na PiS za dojazd do Warszawy" – napisano.

Wydarzenie zaczęło się ostatecznie 11 stycznia o godzinie 16.00 w Warszawie.

Tak to wygląda na miejscu już podczas marszu:

Nagranie z protestu zamieścił także były minister rolnictwa Robert Telus. – Zobaczcie, państwo ile ludzi przyszło bronić prawdziwej demokracji – mówił.

Głos zabrał również Przemysław Czarnek. – Marszałku, Hołownia, tu przyjechał naród, przed którym pan uciekł z obradami Sejmu, przed którym postawił pan barierki. Panie marszałku rotacyjny, to naród sprawuje władzę zwierzchnią – powiedział zebranym polityk PiS. Tyczyło się do decyzji, które podjął marszałek Sejmu i koalicjant w rządzie Donalda Tuska.

– Razem wyciągniemy naszych kolegów z więzienia – powiedział były minister edukacji i nauki, odnosząc się do skazanych polityków PiS Maciej Wąsika i Mariusza Kamińskiego.

Organizatorzy przekazali, że na marszu mogło pojawić się nawet 100 tys. ludzi. Nie ma jednak żadnego potwierdzenia służb w tej sprawie.