
W czwartek (12.01) przed Sejmem znowu pojawiły się metalowe barierki, które okalały budynek parlamentu za rządów Zjednoczonej Prawicy. Wzbudziło to falę krytyki wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy zarzucili marszałkowi Szymonowi Hołowni, że złamał obietnicę.
Barierki sprzed Sejmu znów zniknęły
Władze Sejmu tłumaczyły, że chwilowy powrót barierek miał związek z organizowaną w czwartek przed Sejmem demonstracją PiS. Szef kancelarii Jacek Cichocki stwierdził, że pojawiły się sygnały, że na proteście "mogą być osoby agresywne, że mogą się pojawić wbrew intencjom organizatorów manifestacji".
Już w piątek rano rozpoczął się demontaż barierek. Informację przekazał na platformie X poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Józefaciuk.
"Taka była umowa z policją"
W rozmowie z TVN24 marszałek Hołownia stwierdził, że "taka była umowa z policją". Oznajmił również, że tak jak wcześniej zapowiadał, gmach parlamentu nie będzie już odgradzany od społeczeństwa.
– Barierki zniknęły, nie będą przez 8 lat odgradzały ludzi – podkreślił.
Barierki okalające budynek parlamentu na Wiejskiej postawiono w grudniu 2016 roku, z powodu fali protestów obywatelskich przed Sejmem. Z powodu planów ograniczenia pracy dziennikarzy w Sejmie oraz wykluczenia z obrad posła Platformy Obywatelskiej Michała Szczerby, opozycja zablokowała sejmową mównicę.
Ówczesny marszałek Marek Kuchciński wznowił obrady Sejmu w Sali Kolumnowej. Wtedy na ulicach Warszawy doszło do fali protestów obywatelskich, które rozegrały się głównie na Wiejskiej.
Po zmianie władzy, 13 listopada 2023 r. barierki zostały zdemontowane przez obywateli. Symboliczna akcja została sfilmowana i opatrzona wymownym hasztagiem "#SejmJestNasz". Spontaniczny demontaż barierek wzbudził duże poruszenie w mediach.