„Woli i Tysio na pokładzie” statku, który utonął podczas pierwszego rejsu

Pierwszy odcinek programu „Woli i Tysio” krążył wokół tematu fekaliów. I prezentował równie ambitny jak fizjologiczne potrzeby poziom. Bo nikt, kto aspiruje do zaspokojenia wyższych potrzeb, w poniedziałki o 22.35 raczej przed telewizorem nie zasiądzie. W odcinku wyemitowanym dwa dni temu, Dawid i Marcin wcielili się w pracowników ZOO. Obserwując ich zachowanie, można było zastanawiać się, czy to śpiący Woliński i Tyszka zajęli hipopotamowi klatkę? A może to hipopotam odwiedził mężczyzn w ich naturalnym środowisku?

była dla nich szkołą życia. Przykład? Dawid Woliński po ponad trzydziestu latach stąpania po ziemi dowiedział się, że zwierzęce odchody mogą brzydko pachnieć. Za uświadomienie gwiazdy możemy dziękować wspominanemu już hipopotamowi, który w najbardziej dosadny sposób wyraził opinię na temat programu, którą podziela większość widzów. Bo panowie zachowywali się jak cyrkowe zwierzęta. Ale zwierzęta, z których treser spuścił oko na dłuższy czas. Wystarczy przysłuchać się ich niewybrednym żartom. Jakie były? G... grubiańskie. I żenujące. Karol Strasburger powinien czuć oddech konkurencji na karku.

Ale lista zagrożonych na nim się kończy. Potwierdzają to wyniki oglądalności. Pierwszy odcinek „Woli i Tysio na pokładzie” oglądało mniej widzów niż zadawane w tym czasie propozycje TVP2 i Polsatu, bo zaledwie 1,2 miliona osób. Stacja wygrała jedynie z emitującą misyjne produkcje TVP1. Polacy woleli dokończyć program Tomasza Lisa, który odnotował 3-milionową oglądalność, obejrzeć film „Hidalgo – Ocean ognia”, bądź przełączyć się na Polsat i „Hannibala”, którego zdecydowało się zobaczyć dwa miliony widzów. Równie słabą oglądalność zapewnił stacji emitowany przed „Woli i Tysio na pokładzie” nowy program Szymona Majewskiego. Zainteresował on widzów mniej niż kulisy serialu „M jak Miłość” i „Tomasz Lis na żywo”.

punktów? - Pan dyrektor Miszczak chwalił się, że do wiosennej ramówki wprowadził aż pięć nowych propozycji. Giną jednak w morzu kontynuacji. Prawda jest taka, że TVN nas rozpuściło. Co sezon liczyliśmy na coś rewelacyjnego i zawsze to dostawaliśmy. Teraz taki program się nie pojawił i od razu jesteśmy rozczarowani. Gorszą rzeczą jest jednak to, że w TVN-ie wciąż pojawiają się starocia, jak program Kuby Wojewódzkiego, czy Szymona Majewskiego, które widza już nie śmieszą i po prostu nie chce tego oglądać - mówi prof. dr hab. Wiesław Godzic, medioznawca.
Przyznaje też, że cała branża przeżywa kryzys, ale to wszystkiego nie tłumaczy. Wciąż można być twórczym. A wygląda na to, że Edward Miszczak zbyt mocno uwierzył w stereotyp widza, który jak cyrkowe zwierzę zamknięte w klatce, zadowoli się każdą papką. I jest zatopiony w wirtualnym świecie na tyle mocno, że nie zauważy nieświeżości pomysłu na program „Woli i Tysio na pokładzie”. Bo od emisji pierwszego odcinka reality show „Proste życie”, w którym role francuskich piesków odgrywały Paris Hilton i Nicole Richie, minęło już dziewięć lat. Był nawet pokazywany na antenie TVN. Poza tym, według Wiesława Godzica, Woliński i Tyszka zbyt krótko są celebrytami, by, jak Paris Hilton, czy Nicole Richie, w wiarygodny sposób mogli pokazywać przepaść między ich „życiem na poziomie”, a szarą rzeczywistością. - To stosowanie formuły bez jej zrozumienia. Bardziej sprawdziłyby się w tej roli rozkapryszone wokalistki, które rzeczywiście mają dwie lewe ręce do wykonywania pracy fizycznej – dodaje.

Woliński i Tyszka wydawali się jednak obeznani w światku show-biznesu. Po co

więc wzięli udział w przedsięwzięciu z góry skazanym na porażkę? Panowie w dziedzinach, w których specjalizowali się do tej pory, osiągnęli już spore sukcesy. Kreacje Wolińskiego nosiła niejedna gwiazda. Marcin Tyszka ma na swoim koncie sesje dla zagranicznych edycji „Vogue”, „Elle” i „Marie Claire”. Nie jest powiedziane, że muszą jechać na tym wózku do końca swojego życia. Zmiany są potrzebne i zwykle wychodzą na dobre. Wystarczy spojrzeć na polskie podwórko. Robert Kupisz zamienia w złoto wszystko, czego się dotknie. Ale nie zniża się do poziomu zwierząt.

Może panowie po prostu uwierzyli w swój medialny talent? W końcu udało im się przetrwać w dwóch edycjach „Top Model”. Będą w jury w kolejnej, z której wyrzucili Karolinę Korwin-Piotrowską. A na tym doświadczenia w telewizji się nie kończą. Marcin Tyszka był przecież prowadzącym program „5, 10, 15”.

Zanim jednak do kompromitujących programów dotrą znający obu panów ludzie z zagranicy, poużywają sobie Polacy. A właściwie już to robią. Zaczęło się jak zwykle od Facebooka. Natychmiast powstała grupa antyfanów programu. Na swoim profilu Wolińskiego i Tyszkę skrytykował Michał Piróg. „Oglądałem nowy program na TVN i jestem wstrząśnięty, zażenowany, zawstydzony, boję się włączać tv .... Nie zasnę” - pisał. Suchej nitki nie pozostawiła też na prowadzących Dorota Wróblewska, producentka pokazów, promotor sztuki, kultury i mody: - Ludzie mody, którzy kreują nie tylko trendy, ale i styl życia, nie powinni brać udziału w tak żenującym programie. Ja, jako widz, czuję się obrażona. Sama zastanawiam się, co skłoniło Wolińskiego i Tyszkę do udziału w tym programie. Może oni po prostu tacy są? A może to tylko ich kreacja? Tylko czy dla potrzeb programu można zniżyć się do takiego poziomu? – pyta.

Wyjątkową delikatnością wykazał się Kuba Wojewódzki. Podczas prezentacji ramówki TVN stwierdził, że w dziedzinie kontrowersyjności w tym sezonie stację reprezentować będzie „dwóch panów z ZOO”. Linczowana przez Wolińskiego i Tyszkę Karolina Korwin-Piotrowska na razie milczy. O opinię dotyczącą programu prosiła tylko swoich fanów. A szkoda. Bo program zasługuje na wzmiankę w „Maglu Towarzyskim” i na miano klapy.