W poniedziałek Andrzej Duda spotkał się z Donaldem Tuskiem w Pałacu Prezydenckim. Premier czekał na prezydenta kilka minut, a sama rozmowa dla obu polityków nie była z kategorii tych lekkich i przyjemnych. Przy tej okazji przypomniano, jak prezydent śp. Lech Kaczyński podejmował w przeszłości lidera PO.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"W środę o godz. 10:30 Prezydent Lech Kaczyński przyjął Premiera Donalda Tuska w Pałacu Prezydenckim. Podczas rozmowy w cztery oczy Prezydent i Premier podjęli temat zbliżającego się szczytu UE i zabiegów na rzecz polskich kandydatów na unijne stanowiska. Szef rządu przekazał Lechowi Kaczyńskiemu raport 'Polska 2030. Wyzwania rozwojowe'" – tak brzmiał komunikat na stronie Prezydent.pl z 17 czerwca 2009 roku.
Przypomnieli, jak Kaczyński podejmował Tuska. Na jednym spotkaniu mieli wypić dużo wina
Po poniedziałkowym spotkaniu w cztery oczy Andrzeja Dudy i Donalda Tuskaportal Onet przypomniał kilka sytuacji z przeszłości, kiedy to lidera PO w roli premiera przyjmował – nie tylko w Pałacu Prezydenckim – śp. Lech Kaczyński. Wiele tych spotkań – mimo że obaj politycy wywodzili się z różnych partii – często przebiegało w przyjaznej atmosferze. A niektóre obrosły wręcz legendą.
Latem 2007 roku sporym medialnym echem odbiło się spotkanie Kaczyński-Tusk, na którym politycy – jak relacjonował "Dziennik" – zawarli "pakt o zakończeniu kadencji parlamentu" i dogadali się ws. terminu przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Michał Karnowski, który wtedy pracował w "Dzienniku", relacjonował, że Tusk z Kaczyńskim rozstawali się prawie jak przyjaciele, a podczas rozmowy w Belwederze wypili cztery czerwone włoskie wina Ocra Strozzi z 2005 roku.
Czytaj także:
W trakcie tamtego spotkania obaj politycy mieli także znowu przejść na "ty". "Panie prezydencie – miał zacząć Tusk. Ale Kaczyński przerwał. – Daj spokój, Donald, znamy się tyle lat, mówmy sobie po imieniu – powiedział" – pisała gazeta.
– To Kancelaria Prezydenta zadzwoniła do Donalda Tuska i zaprosiła go na spotkanie z prezydentem Lechem Kaczyńskim – potwierdził "Dziennikowi" Adam Bielan, ówczesny rzecznik PiS.
Tusk na spotkanie szedł ponoć w bojowym nastroju i miał "wprost wygarnąć, co o całym tym bałaganie myśli". Zamiast 15 minut rozmowa z prezydentem Kaczyńskim trwała jednak... cztery godziny. – Rozmawiali jak starzy znajomi. Śmiali się, wspominali – opowiadał Bielan.
Tusk: "Prezes PiS jak ciasteczkowy potwór"
Po przedterminowych wyborach w 2007 roku PiS poniosło porażkę, nowym premierem został Donald Tusk, a Jarosław Kaczyński przeszedł do opozycji. Pod koniec marca 2008 szef PO znowu spotkał się z prezydentem Kaczyńskim – tym razem na Helu. W Juracie mieli rozmawiać na temat ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego.
Szczegółów spotkania nie poznaliśmy, bo odbyło się ono w cztery oczy. "Atmosfera była dość familiarna, jedzono, wypito przecież pięć butelek wina. To musiało mieć wpływ na niski poziom konkretności tej rozmowy. I pewnie każdy z nich zapamiętał, co chciał" – relacjonowali bliscy współpracownicy Tuska i Kaczyńskiego w rozmowie z "Dziennikiem".
O spotkaniu w Juracie było jednak głośno także z innego powodu. Jarosław Kaczyński stwierdził później, że w trakcie tej rozmowy dzwonił do prezydenta, a w słuchawce miał usłyszeć – jego zdaniem z ust Tuska – że "dzwoni potwór".
Ówczesny premier nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył, że nazwał Jarosława Kaczyńskiego "potworem". Tusk, w odpowiedzi na pytanie dziennikarza o tę sprawę, odparł, że Jarosław Kaczyński, "jeśli już mu się kojarzy z jakimś potworem, to z 'ciasteczkowym', a więc z sympatycznym".
– Z niczym złym na pewno – przekonywał lider PO. Stwierdził też, iż "ponoć jest tak, że różni ludzie, którzy funkcjonują w napięciu, słyszą czasem różne głosy".