
Były prezydent po tym jak rzucił na wizji, że homoseksualiści powinni siedzieć w Sejmie w ostatnim rzędzie, a nawet za murem, przekonywał, że popiera go 95 proc. społeczeństwa. Co innego wynika z sondażu, który prezentuje "Rzeczpospolita". Aż 59 proc. badanych nie zgadza się ze słowami Wałęsy, popiera je 31 proc. Były prezydent przekonuje, że mówią tak tylko przez poprawność polityczną.
REKLAMA
Ponad połowa badanych nie zgadza się ze słowami Lecha Wałęsy, który stwierdził, że w Sejmie homoseksualiści powinni siedzieć w ostatnim rzędzie, a nawet za murem – podaje "Rzeczpospolita". Ze stwierdzeniem byłego prezydenta nie zgadza się zdecydowanie 38 proc. badanych przez Homo Homini, a 21 proc. sprzeciwia się tym słowom umiarkowanie. Jednak Wałęsa znalazł zwolenników wśród 31 proc. badanych (13 proc. popiera go zdecydowanie, 18 proc raczej popiera.
To nie jest sondaż na ten temat [akceptacji dla homoseksualistów - przyp. naTemat]. To jest badanie, które pokazuje, że większość Polaków nie akceptuje tak ostrego języka wykluczającego homoseksualistów. Wałęsa przesadził, bo użył słów, które dla większości Polaków są nie do przyjęcia. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: "Rzeczpospolita"
Sam Wałęsa mówi, że to badanie go nie przekonuje, bo w odpowiedziach ludzie kierują się poprawnością polityczną. Wydaje się, że tymczasem jego poczucie pewności jeszcze wzrosło, bo w pierwszych komentarzach przekonywał, że popiera go 95 procent Polaków, teraz już przekonuje, że to 99 procent.
Do nich nie należy na pewno jego syn. Jarosław Wałęsa, eurodeputowany z ramienia PO w programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" skomentował słowa ojca o homoseksualnych posłach, którzy powinni siedzieć w ostatniej ławce w czasie obrad Sejmu. Powielaną wielokrotnie wypowiedź Jarosław Wałęsa podzielił na dwie części. Pierwsza, dotycząca parad równości jest według niego uzasadniona. – Półnagie osoby eksponują swoją seksualność, to może się nie podobać. Nawet mi czasem się to nie podoba – mówił. Dodał jednak, że w Polsce jest to jak na razie mały problem, występujący głównie za granicą.
Źródło: "Rzeczpospolita"

