W środę rozpoczęło się kolejne posiedzenie komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. Przed tym gremium pojawił się były szef MAP Jacek Sasin. Zanim udało mu się dojść do głosu, doszło do spięcia pomiędzy nim a przewodniczącym komisji. To pokłosie obstrukcji, którą dokonał w piątek Artur Soboń z PiS.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Na początku komisja ds. wyborów kopertowych wniosła o uchylenie swobodnej wypowiedzi polityka PiS. – Pana decyzja pozbawia mnie prawa, które mam ustawowo – tak zareagował na to były szef MAP Jacek Sasin. Obecnie jest on tylko posłem PiS.
Spięcie z Sasinem już na początku przesłuchania przed komisją
Wtedy przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) przypomniał, że "literalnie posługuję się prawem o komisji śledczej". – Nie pozwolę, żeby ktokolwiek torpedował prace tej komisji. Nie pozwolę na wygłaszanie tyrad, czytanie czegoś z kartek – zawyrokował Joński.
A Sasin mu odparował: – Rozumiem, że podąża pan drogą ministrów Sienkiewicza i Bodnara, ale pozbawia mnie pan ustawowego prawa do wypowiedzi.
Jacek Sasin uznał potem, że Joński się obawia tego, co chce powiedzieć. – To my z panem Karnowskim i Filiks pana zapraszaliśmy, więc jeżelibyśmy się obawiali, to byśmy pana nie zapraszali – przypomniał mu szybko poseł KO.
Sasin złożył także odwołanie ws. jego swobodnej wypowiedzi. Został jednak przegłosowany. Pięć osób było przeciwko, a dwie osoby się wstrzymały.
Przed komisją zeznawał już współpracownik Sasina Soboń
Przypomnijmy, że w ubiegły piątek przed tą sejmową stanął były wiceminister aktywów państwowych w rządzie Mateusza Morawieckiego. Przesłuchanie Artura Sobonia nie przyniosło jednak wymiernych efektów, a stało się co najwyżej przyczynkiem do licznych memów i przyczynkiem neologizmu "rżnąć Sobonia".
Wszystko za sprawą metody obranej przez polityka PiS, który nie chciał odpowiadać na pytania członków komisji o zmarnowane miliony złotych. Na niemal każde z nich, odpowiedź Sobonia brzmiała: "w pełni odpowiedziałem w swobodnej części swojej wypowiedzi". Polityk miał na myśli, że to, co mógłby powiedzieć, padło już wcześniej, choć zasiadający w komisji byli innego zdania.
Redakcja naTemat postanowiła wówczas policzyć, ile razy Artur Soboń użył swojego – już słynnego – twierdzenia. Okazało się, że poseł Prawa i Sprawiedliwości powtórzył się aż 145 razy. Informację przekazał wtedy reporter naTemat Mateusz Przyborowski. Zapewne dlatego podczas przesłuchania Sasina komisja chciała uniknąć takiego fortelu.
Przypomnijmy także, że organizacja tzw. wyborów kopertowych odbyła się nielegalnie. Jak informowaliśmy już nie raz w naTemat, instytucje zaangażowane w te "wybory" wielokrotnie złamały prawo – to wnioski, które wypunktowała w swoim raporcie końcowym Najwyższa Izba Kontroli.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.