
Obserwując polityków PiS można dojść do wniosku, że cierpią na rozdwojenie jaźni. Z jednej strony oburzają się, że niezależne media są niszczone przez władze, z drugiej sami chcą wykorzystać sąd do walki z tymi, którzy ośmielają się skrytykować ich wartości. Jaką wizję wolności słowa mają politycy PiS próbujemy dowiedzieć się od Jarosława Sellina, niegdyś członka Krajowej Rady Radiofonii i telewizji, dziś posła.
Marzy mi się równowaga, bo jej nie ma. W internecie ta myśl konserwatywno-prawicowa radzi sobie nieźle, ale tam nie ma reglamentacji, ingerencji państwa i urzędów. Na rynku prasowym – zwłaszcza wśród tygodników opinii – doszło ostatnio do ekspansji myśli konserwatywno-prawicowej
To nie jest tylko kwestia Telewizji Trwam czy Radia Maryja, bo to media sfocusowane na bardzo szczególną wrażliwość – także religijną. Chodzi mi o szersze spektrum wrażliwości ideowej. Takiego w przestrzeni telewizyjnej i radiowej nie ma i to w dużej mierze wynika z decyzji administracyjnych i tego, kto akurat ma władzę i dominację w radach nadzorczych i zarządach.
Nie wiem, czy ten skecz kogoś obraził. Wiem jedno, że polski kodeks karny przewiduje karę za bluźnierstwa czy obrazę uczuć religijnych. Sądzę, że gdyby pan usłyszał jakieś żarty na temat judaizmu czy ewangelików, byłby pan oburzony. Równie dobrze można być oburzony i mówić, że zostało złamane prawo kiedy robi się kpiny w stosunku do wrażliwości chrześcijańskiej czy katolickiej.

