Radio RMF FM dowiedziało się, że "uzasadnieniem odesłania budżetu do Trybunału Konstytucyjnego mogłoby być uchwalenie go pod nieobecność Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego". Środowisko PiS przekonuje, że są oni nadal posłami, ale prawo temu przeczy.
Brak podpisu Andrzeja Dudy pod budżetem opóźniłby zatem jego publikację, a to uderzyłoby w grupę, który obiecano podwyżki płac. Chodzi tutaj o 20-procentowe podwyżki dla urzędników. Co więcej, bez publikacji niemożliwe stanie się nowelizowanie budżetu.
Przypomnijmy: w drugiej połowie stycznia w głosowaniu nad budżetem wzięło udział 434 posłów. Za przyjęciem budżetu było 240 posłów. Przeciwko głosowało 191, a 3 posłów wstrzymało się od głosu. Potem dokumentem zajął się Senat, a następnie trafił on do prezydenta. Ten ma czas do środy, aby podjąć w tej sprawie decyzję.
Duda już zdążył się wypowiedzieć ws. tego, co planuje w tej kwestii. – Ustawa budżetowa to jest przede wszystkim odpowiedzialność rządu. Dlatego m.in. prezydent konstytucyjnie jest pozbawiony prawa weta – mówił na niedawnym szczycie w Davos prezydent.
Jak wówczas wskazał, ma "nadzieję, że będę mógł ten budżet spokojnie podpisać". – Tego bym chciał, żeby rząd mógł odpowiedzialnie budżet realizować, żeby w związku z tym rozwój Polski i normalne funkcjonowanie naszego państwa, naszej gospodarki było zapewnione – powiedział.
Zapytano go też o możliwość przedterminowych wyborów. – Chcę jasno i wyraźnie powiedzieć. Słyszę jakieś spekulacje dotyczące tego, że mogą być przedterminowe wybory. W ogóle nie widzę takiej możliwości. Jeśli budżet będzie przyjęty, nawet skierowanie go do TK absolutnie nie powoduje żadnych przedterminowych wyborów. Jestem tutaj spokojny – oświadczył.
Jak wyjaśnialiśmy w naTemat.pl, spokój premiera wynika z faktu, iż ustawa budżetowa to ten wyjątek, gdy prezydent nie może zastosować prawa weta. Pretekst do skrócenia kadencji Sejmu głowa państwa otrzymuje tylko wówczas, gdy parlamentarzyści na czas nie wyrabiają się z przedstawieniem budżetu na nowy rok.
Odesłanie ustawy budżetowej do TK Julii Przyłębskiej, a nawet uznanie jej za w pełni sprzeczną z Konstytucją podobnych skutków nie zrodzi. Takie rozstrzygnięcie wymusiłoby jedynie rozpoczęcie nowych prac legislacyjnych.