"Tadla miała trudne dzieciństwo" – To tylko jeden z licznych nagłówków na temat Beaty Tadli, które obiegły ostatnio polskie media. I choć jej dekolt, buty czy fryzura nie mają kompletnie wpływu na zawodowe osiągnięcia, właśnie na nich koncentrują się dziennikarze, paparazzi, kolorowe magazyny i portale plotkarskie. – Patrzę na to z przerażeniem – mówi nam dziennikarka, która z coraz większym zdziwieniem obserwuje, jak błyskawicznie i w sposób niezamierzony stała się bohaterką tylu artykułów i plotek.
"Dziennikarz powinien być przede wszystkim dobrym człowiekiem" – to słowa Ryszarda Kapuścińskiego, które Beata Tadla zamieściła na Facebooku wśród ulubionych cytatów. Dziennikarka, matka i miłośniczka życia, jak przedstawia się na blogu, cieszy się w ostatnich tygodniach coraz większym zainteresowaniem kolorowej prasy. Czym była gwiazda TVN-u, a obecnie TVP zasłużyła sobie na taką "popularność"? Beata Tadla nie jest osobą kontrowersyjną, a na swoją dziennikarską pozycję pracuje już od dwudziestu dwóch lat, jednak zainteresowanie kolorowych mediów budzą przede wszystkim jej życie osobiste, stroje, a ostatnio także dzieciństwo.
– Właśnie teraz siedzę nad autoryzacją wywiadu dla jednego z tygodników i już mogę się domyślać, który cytat może potem zostać wyjęty z kontekstu, opatrzony odpowiednio sugestywnym tytułem i rzucony na pożarcie w wirtualny świat – mówi dziennikarka. Jej słowa, czy to z wywiadów, bloga czy wpisów na Facebooku są bowiem dowolnie interpretowane. – Niemal każdy wpis, bez względu na wagę tematu, dostarcza paliwa. Wystarczy przecież dodać coś emocjonalnie nasyconego w stylu: skarży się, żali, narzeka albo odpowiednio podpisać zdjęcie i już gotowy tekst, który powoduje, że przekaz staje się zupełnie odmienny od zamierzonego, od intencji. Jaki można mieć na to wpływ? Nikt nie informuje, że taki czy inny tekst jest tworzony, a potem powstaje wrażenie, że ja to sama generuję! – mówi Tadla. O tym, jak daleko idące mogą być konsekwencje takiego działania, przekonała się nie tylko ona, ale również jej bliscy.
Powyższy cytat obiegł kolorową prasę, oczywiście bez opisania kontekstu. – Ja tylko powiedziałam o swoich trudnych warunkach mieszkaniowych. Ale czy się skarżę? Otrzymywałam przy tym bardzo wiele miłości od moich rodziców, którym jest przykro, gdy czytają, że żyłam w ubóstwie. Dlaczego ktoś mi wkłada w usta słowa, których nie powiedziałam? Dlaczego wyciąga mylne wnioski? Po co ta nadinterpretacja? – pyta dziennikarka. – To jak głuchy telefon, liczba portali, które cytują i przy okazji dodają coś od siebie rośnie w tempie błyskawicznym – dodaje. Nikt nie zapytał, kim jest człowiek, z którym przyszłam na Bal Dziennikarzy, ale okrzyknięto go moim nowym partnerem. Na Boga! Przecież mógł być moim bratem! – mówi wyraźnie zmęczona szumem wokół własnej osoby dziennikarka.
Gwiazda TVN-u
Większość z nas poznało Beatę Tadlę jako TVN-owską prowadzącą. Można było zobaczyć ją między innymi w serwisach informacyjnych, "Magazynie 24 godziny", czy w "Faktach po Faktach". Od października 2007 roku prowadziła wraz z Piotrem Marciniakiem najważniejszy program informacyjny stacji czyli "Fakty".
Ogromnym zaskoczeniem dla wielu widzów było rozstanie Tadli z TVN-em, który dla wielu osób uchodzi za szczyt marzeń, czy też za "firmę docelową". Szybko okazało się jednak, że decyzja dziennikarki była nie tylko dobrze przemyślana, ale też przysporzyła jej jeszcze większą liczbę fanów. Szóstego listopada 2012 roku Beata Tadla zadebiutowała jako prowadząca "Wiadomości" w telewizji publicznej. Czy przypadkiem Beatę Tadlę w TVP1 zobaczyliśmy w dniu wyborów prezydenta Stanów Zjednoczonych? Zapewne nie, gdyż w karierze dziennikarki raczej nie znajdzie się miejsca na przypadki.
Nie tylko na ekranie
Zwyciężczyni plebiscytu "Mistrz mowy polskiej" w 2010 roku w kategorii Vox Populi, nie ogranicza się jedynie do prowadzenia głównego wydania wiadomości, choć to samo w sobie nie jest przecież mało. Nie wszyscy wiedzą, że dziennikarka ma na swoim koncie trzy publikacje książkowe, między innymi "Pokolenie '89 czyli dzieci PRL-u w wolnej Polsce". Jak mówiła podczas jednego z licznych wywiadów, są to historie z dzieciństwa jej rówieśników, które chciała ocalić od zapomnienia. Rok po tej publikacji, czyli w 2010 roku kolejna książka również była poświęcona dziecięcemu światu. Tym razem jednak, dzieci wcieliły się w rolę dziennikarzy i zadawały pytania dorosłym, znanym i bardzo ważnym postaciom. Również najnowsza publikacja Beaty Tadli porusza ważną dla wielu ówczesnych dzieci chwilę w życiu, czyli "Niedzielę bez Teleranka". Owa niedziela była jedynie pewnym punktem wyjścia dla dziennikarki, która w 21 opisanych przez siebie historiach pokazuje, jak się żyło w peerelowskiej rzeczywistości.
W eterze i na deskach
Choć Beatę Tadlę znamy głównie z telewizyjnych ekranów, swoją karierę rozpoczęła od pracy radiowca w rodzinnej Legnicy. Również po przeprowadzce do Warszawy pierwsze kroki stawiała w stacjach radiowych, w "Esce" i "Radiu Plus". Drzwi do wielkiej kariery otworzyły się dla niej w 2005 roku, wraz z rozpoczęciem pracy w TVN.
Absolwentka Kulturoznawstwa i Zarządzania Instytucjami Kultury angażuje się w wiele akcji społecznych, a także poświęca czas studentom dziennikarstwa. Jest także ekspertką w międzynarodowych projektach naukowych. Można ją było także zobaczyć na deskach Teatru Syrena w spektaklu "Trójka do potęgi" w reżyserii Wojciecha Malajkata.
Wychowywałam się w skromnych warunkach. Nie mieliśmy w domu łazienki ani kaloryferów. Tata doprowadził gaz i wodę. Zimną. Na podwórku było mnóstwo ciekawych miejsc, gdzie można się było schować, wyobrażać sobie inną rzeczywistość. Potem bardziej ceni się to, co się ma.