W 2013 roku Sąd Okręgowy w Katowicach skazał Katarzynę W. na karę 25 lat więzienia za zabójstwo swojej półrocznej córki. Matka Madzi utrzymywała wtedy, że jej córka zginęła na skutek nieszczęśliwego wypadku. Na platformie Netflix pojawił się właśnie minidokument o sprawie, którą żyła cała Polska.
Reklama.
Reklama.
"Ten serial dokumentalny to kronika relacji mediów w sprawie zabójstwa małej Madzi z Sosnowca. Na obraz śledztwa składają się materiały archiwalne i inscenizacje" – czytamy w opisie produkcji, która właśnie trafiła na Netflix.
"Sprawa mamy Madzi" to mini dokument z 2022 roku, który składa się z czterech części zatytułowany "Kreacja", "Informacja", "Prawda" i "Inscenizacja".
– To zabójstwo w ocenie sądu miało motyw. Motywem dokonania tego czynu była chęć zmiany przez oskarżoną jej własnego życia i powrócenia do sposobu funkcjonowania, który był jej znany zanim zaszła w ciążę i urodziła dziecko – powiedział sędzia Adam Chmielnicki w uzasadnieniu wyroku skazującego w 2013 roku.
Najgłośniejsza sprawa XXI wieku w Polsce
Przypomnijmy, że zabójstwo półrocznej Madzi z Sosnowca było jedną z najbardziej nagłaśnianych medialnie spraw w XXI wieku w Polsce. Wszystko przez perfidię matki, z jaką dokonała zbrodni i sposobach, jakimi próbowała ją zatuszować.
Przypominamy, że 24 stycznia 2012 r. pojawiła się informacja o zaginięciu 6-miesięcznej Madzi. Jej matka twierdziła, że ktoś porwał dziecko. W sprawę zaangażował się kontrowersyjny Krzysztof Rutkowski. Ostatecznie wyszło na jaw, że dziecko zostało uduszone.
Chociaż Katarzyna W. usłyszała wtedy wyrok 25 lat pozbawienia wolności, prokuratura przekonywała, że kobieta powinna zostać ukarana dożywotnim pozbawieniem wolności.
– Sekcja zwłok dziecka wyraźnie wskazuje, że przyczyną śmierci było uduszenie. Materiał dowodowy wskazuje jednoznacznie, że sprawcą zabójstwa niemowlęcia była oskarżona Katarzyna W. – tłumaczył wtedy prokurator Zbigniew Grześkowiak.
Zemsta w więzieniu
W 2019 roku pisaliśmy o tym, że początkowo Katarzyna W. przebywała w jednoosobowej celi w zakładzie karnym w Krzywańcu. Jednak od kiedy inne więźniarki dowiedziały się, kim jest i co zrobiła, cały czas musiała oglądać się za siebie w obawie o własne zdrowie i życie.
– Ze strachu o własne życie poprosiła o pojedynczą celę. Obowiązuje tam szczególna procedura. Za dnia strażnicy kontrolują takie cele co dwie godziny, a w nocy zapalają w nich światło co godzinę.(...) W Lublińcu więźniarki już Katarzynę W. "rozkminiły". Dowiedziały się, skąd przyjechała i za co siedzi – powiedział wtedy tabloidowi jego informator.
Katarzyna W. może się ubiegać o wcześniejsze zwolnienie z więzienia, jednak nie wcześniej niż po 20 latach.