W maju do telewizji ma powrócić legendarny program "997" Michała Fajbusiewicza. Jak podają wirtualnemedia.pl nowe odcinki pojawią się w Polsat Play. – Wszystko działo się trochę na zasadzie improwizacji, nie było rozbudowanego działu produkcji – opowiada naTemat o tworzeniu programu członek dawnej ekipy "997".
Po tym, jak ze względów ekonomicznych zdjęto z anteny TVPprogram "997"Michała Fajbusiewicza, dziennikarz znalazł sobie miejsce w internecie. Na portalu Onet.pl pojawiło się kilka odcinków produkcji. Teraz Fajbusiewicz wraca na szklany ekran i choć nie może liczyć na taką oglądalność jak w latach 80. (niemal 18 mln widzów), to policjanci znów będą mogli liczyć na jego pomoc. A ta okazała się nieoceniona w setkach spraw.
Już od pierwszego odcinka, który wyemitowano w TVP 5 października 1986 roku, widzowie pomagali w rozwiązywaniu spraw z pozoru beznadziejnych. Twórca serii, dziennikarz TVP Łódź i podróżnik, szybko zyskał szacunek zarówno widzów, jak i policjantów. To nie on prosił ich o ciekawe przypadki, ale oni ustawiali się w kolejce do niego, starali się za wszelką cenę zainteresować go sprawami. Podczas zdjęć ludzie przychodzili do pomysłodawcy programu i przekazywali mu dokumenty z informacjami na temat spraw, z którymi mają problem.
W latach świetności Fajbusiewiczowi towarzyszyła spora ekipa, która po Polsce podróżowała śmigłowcem. – Praca była ciężka i intensywna, ale jeszcze ostrzejsza była zabawa po pracy – opowiada w rozmowie z naTemat jeden z członków ekipy "997". – Po zdjęciach szliśmy do restauracji razem z policjantami i lokalnymi ważniakami. Piliśmy, jedliśmy, bawiliśmy się, a w pewnym momencie Michał wstawał i wznosił toast. "Zdrowie sponsora! Zdrowie pana …" – i tu padało imię i nazwisko osoby, która choć miała zdziwioną minę, płaciła później za wszystko – relacjonuje.
Ale nawet jeśli musieli sponsorować suto zastawiany stół, w wielu przypadkach nie żałowali ani grosza, bo pomoc ekipy "997" okazała się niezastąpiona w beznadziejnych z pozoru sprawach. W 600 odcinkach wyemitowanych na przestrzeni 24 lat przedstawiono ponad 2,5 tysiąca spraw, a wiele z nich znalazło swój finał. Gdyby nie "997", wiele z nich trafiłoby nierozwiązanych do policyjnych archiwów. Produkcja cieszyła się tak wielką popularnością, że gdy twórcy programu przyjeżdżali do mniejszych miejscowości, budzili wielkie zainteresowanie lokalnej społeczności. Jednocześnie przywozili nadzieję, że wreszcie uda się rozwiązać bulwersującą wszystkich sprawę.
Praca ekipy tworzącej program była trudna, bo Fajbusiewicz narzucił niespotykane dotąd w publicznej telewizji tempo pracy. – Zdjęcia do jednego odcinka powstawały w ciągu jednego dnia, góra dwóch – relacjonuje nasz rozmówca. – Wszystko działo się trochę na zasadzie improwizacji, nie było rozbudowanego działu produkcji. Po prostu Fajbusiewicz badał sprawę, jechaliśmy lub lecieliśmy policyjnym śmigłowcem na miejsce. Tam spotykaliśmy się z policjantami i ustalaliśmy, co będziemy robić, czego i kogo będziemy do tego potrzebowali – wyjaśnia. Policja bardzo chętnie współpracowała z twórcami programu, bo zależało jej na wyjaśnieniu spraw, które zalegały w archiwach.
Dlatego lokalni komendanci udostępniali wnętrza, samochody, a nawet… policjantów. – W większości programów występowali pracownicy, członkowie ekipy, właściciele czy pracownicy firm, w których kręciliśmy zdjęcia. Wszystko było organizowane ad hoc. W sumie dopiero w latach 2000. rozbudowano produkcję na wzór serialu. Wcześniej pracowaliśmy jak ekipa telewizji informacyjnej. Praca była niezwykle ciężka, zdjęcia trwały od rana do późnej nocy. Michał był bardzo wymagający – to typ pracoholika. Ale przy okazji jest też cholerykiem i potrafił ostro zrugać kogoś, kto działał nie po jego myśli – opisuje jego dawny współpracownik.
Sam Fajbusiewicz nie miał też łatwej pracy, bo musiał walczyć o swój program. Z jednej strony stał się ofiarą sukcesu, bo produkcję z niemal 18-milionową widownią chcieli przejąć dziennikarze z Warszawy. Po zmianach ustrojowych program miał spaść z anteny z powodów politycznych, ale przetrwał i pomagał wyjaśniać kolejne zbrodnie. Wtedy Fajbusiewicz zaczął zapraszać do programów swoich kolegów z innych krajów. Dopiero Norwegowie, Szwedzi czy Niemcy przekonali szefów TVP, że formuła się sprawdza i warto ją kontynuować.
Pokonała go dopiero konkurencja, która systematycznie przejmowała widzów. W 2009 roku "997" przeniesiono na antenę TVP Info, by po krótkim powrocie do TVP2 zakończyć 24-letnią serię. Michał Fajbusiewicz próbował zainteresować telewizyjnych decydentów nową formułą, ale przygarnął go dopiero Onet.pl. Teraz będzie mógł trafić do większej widowni i prosić widzów o pomoc w rozwiązaniu kolejnych spraw.