Po tym jak upadł rząd PiS, zmiany zaszły też w mediach publicznych. Niedługo później zaczęły się zwolnienia znanych twarzy. I tak pod koniec grudnia sieć obiegła informacja, że po 37 latach Marek Sierocki ponoć stracił pracę w Telewizji Polskiej.
I choć faktycznie próżno szukać go w muzycznym segmencie "Teleexpressu", to nie koniec jego kariery w telewizji.
Fakt podaje, że "nowy prezes TVP Tomasz Sygut szybko się zorientował, że zwolnienie Sierockiego, to nie była dobra decyzja". Miał mu zaproponować spotkanie i przedstawić ciekawą ofertę współpracy.
Dziś już wiadomo, co Marek Sierocki będzie robił w nowej Telewizji Polskiej. Poprowadzi swój własny format.
– Będzie emitowany w soboty o godz. 11.30 zaraz po programie "Pytaniu na śniadanie". Będzie trwał około pół godziny, jego tytuł brzmi "To jest grane". Będzie przeglądem list przebojów, nie tylko polskich, ale też zagranicznych. Będę przyglądał się Hiszpanii, Włochom i Francji, bo tam dużo fajnego dzieje się w muzyce – wyjaśnił sam zainteresowany w rozmowie z tabloidem.
– W programie będzie też płyta tygodnia. Będą prowadzić go sam, ale będę też zapraszać gości, którzy zaprezentują nam swoje nowe płyty lub teledyski. Oprócz tego w programie będzie też kartka z kalendarza, która będzie przypomnieniem piosenki sprzed lat – opowiedział Sierocki.
Na koniec przyznał, że "bardzo się cieszy" z powodu realizacji tego projektu.
Przypomnijmy, że szerokim echem odbiła się reakcja Wojciecha Manna na zawirowania w pracy Sierockiego.
– Napisałem na Facebooku, że nigdy nie byłem zwolennikiem estetyki Marka Sierockiego i jego występów. Natomiast zastanawiałem się, czy od razu trzeba wykosić wszystkich? To była moja osobista uwaga. W przypadku Marka Sierockiego i jego bardzo długiego stażu w telewizji to ani nie rozpaczałbym, gdyby zniknął, ani nie będę w euforii, jak będzie nadal występował – tłumaczył się później ze swoich słów.
I zdradził kulisy relacji z dziennikarzem. – Znamy się, ale nie tak bardzo blisko. Byliśmy odlegli – zarówno pod względem smaku i gatunku muzyki, jak i miejsc, w których występowaliśmy – przyznał.