Kobieta zjechała rynną śmierci. Akcja ratunkowa na Śnieżce
Kobieta zjechała rynną śmierci. Akcja ratunkowa na Śnieżce Fot. Rafal JABLONSKI/East News

To już kolejny wypadek na przestrzeni zaledwie kilku dni, kiedy potrzebna była akcja ratunkowa na Śnieżce. Tym razem młoda Czeszka ześlizgnęła się w tzw. rynnę śmierci. Do akcji zaangażować musieli się zarówno czescy, jak i polscy ratownicy. 18-letnia kobieta należała do sześcioosobowej grupy. Na szczęście, udało się ją uratować.

REKLAMA

18-latka zjechała "rynną śmierci" na Śnieżce

We wtorek 6 lutego służby ratownicze otrzymały informację o młodej Czeszce, która ześlizgnęła się tzw. rynną śmierci w stronę Kotła Łomniczki. Informację tę przekazał portal novinky.cz. Kobieta w góry wyszła wraz z 6-osobową grupą.

Na miejsce od razu wezwani zostali ratownicy górscy oraz załogi naziemne. Przyleciał tam również czeski śmigłowiec ratunkowy oraz przybyli ratownicy GOPR Karkonosze, jednak ze względu na wymagające warunki pogodowe śmigłowiec musiał wrócić do bazy.

W rejonie Śnieżki wiał bowiem silny wiatr, który odsłania pokryte lodem powierzchnie. Ostatecznie z relacji czeskiego portalu dowiadujemy się, że 18-letnia Czeszka została znaleziona cała i zdrowa.

Kobieta należała do kilkuosobowej grupy, która wyruszyła na zamkniętą trasę jubileuszową. Jak wyjaśnił rzecznik czeskiej służby HZS Marek Fryš – pozostali nie byli w stanie wydostać się z oblodzonego terenu, dlatego wezwali pomoc.

Dwóch Polaków zginęło na Śnieżce

Warto zauważyć, że zaledwie 5 lutego na Śnieżce doszło do tragedii z udziałem dwóch mężczyzn, którzy spadli ze szczytu prosto w tzw. rynnę śmierci. Do sieci trafiło wówczas nagranie, które pokazuje, jak wypadek wyglądał z perspektywy świadków zdarzenia.

Filmik jest dramatyczny. Na stronie remiza.pl widzimy, jak wyglądała tragedia z perspektywy turystów. Na materiale słychać krzyki: "Jezu, co się stało", "Patrz, drugi", "Boże". Widać także jak dwie osoby spadają ze szczytu.

W rozmowie z "Gazetą Wrocławską p.o. naczelnika Grupy Karkonoskiej GOPR Adam Tkocz powiedział, że mężczyźni lecieli lodowym zboczem przez prawie kilometr.

Przypomnijmy, że obaj zginęli na miejscu zdarzenia z powodu poważnych obrażeń odniesionych w wyniku upadku z dużej wysokości. Ustalenie lokalizacji ciał nie było jednak takie łatwe. Jak informowaliśmy w naTemat, do tego zadania zaangażowano aż cztery śmigłowce i dwie załogi pogotowia. W rozmowie z PAP, na którą powołuje się Radio Zet, informacje o śmierci dwóch mężczyzn potwierdziła rzecznika policji w Jeleniej Górze, Edyta Bagrowska.

Tkocz w rozmowie z "Gazetą Wrocławską" wyjaśnił, że najprawdopodobniej przyczyną wypadku był oblodzony szlak. – To wina oblodzonego szlaku, od kilku dni ostrzegamy, że panują tam bardzo trudne i niebezpieczne warunki. Wieje i jest ślisko – powiedział. Okazuje się również, że zimą szlak na Śnieżce jest zamykany. Chodzenie tamtędy o tej porze roku nazwał "samobójstwem".

Jak niejednokrotnie podkreślaliśmy w naTemat, polscy turyści nałogowo podejmują ryzykowne zachowania w czasie górskich wędrówek. Jak pisała w swoim materiale Dorota Kuźnik, interwencje z udziałem turystów w klapkach i na szpilkach to już nie tylko domena Tatr, bo amatorów gór przybywa również w Karkonoszach.

A w takim kontekście określenie "amator górskich wędrówek" nabiera zupełnie innego znaczenia. O tym, co nieprzygotowanym turystom przydarza się w górach możecie przeczytać tutaj.