Joanna Kurska podjęła kroki prawne przeciwko TVP, reagując na reportaż wyświetlony w programie "19.30", który poruszał kwestię jej rzekomych dochodów podczas pracy w telewizji publicznej. Żona byłego prezesa TVP podkreśla, że są to nieprawdziwe oskarżenia. W ramach zadośćuczynienia domaga się kwoty 100 tysięcy złotych.
Reklama.
Reklama.
Joanna Kurska pozwała TVP. Domaga się pokaźnego zadośćuczynienia
Jakiś czas temu doszło do przecieku informacji dotyczących wynagrodzenia Joanny Kurskiej w TVP. Portal Onet odkrył, że małżonka Jacka Kurskiego, za okres 13 miesięcy pracy do roku 2023, otrzymała duży przelew - 1 miliona 532 tysiące złotych.
Te dane zostały następnie potwierdzone przez program "19.30", który podzielił się nimi z publicznością. Kurska zaprzeczyła przedstawionym zarzutom, twierdząc, że wspomniane kwoty nie odzwierciedlają rzeczywistości. Teraz ponownie odniosła się do tej kwestii, potwierdzając, że złożyła pozew przeciwko TVP oraz Pawłowi Płusce, głównemu redaktorowi programu "19.30".
Przypomnijmy, że w materiale emitowanym w TVP1 porównywano jej zarobki z wynagrodzeniami polskich posłów i nauczycieli.
"To oszczerstwa na mój temat, nigdy nie miałam pensji 117 tys. zł miesięcznie, jak podano w TVP. To, co zrobili, to szczucie i hejt, który ma mnie zohydzić!" – stwierdziła na łamach portalu Świat Gwiazd.
"Nigdy nie zarabiałam więcej niż poprzednik na tym stanowisku. Jako dyrektor programowy zarabiałam 23 tys. zł brutto i grosza nie wzięłam za równoczesne pełnienie obowiązków dyrektora marketingu" – podkreśliła.
"Najwyższa zaś, miesięczna wypłata, jaką kiedykolwiek dostałam w telewizji, opiewała na 32 tys. zł (tzw. podstawa etatu plus honorarium producenta) za produkcję 30 wydań miesięcznie 'Pytania na śniadanie'. (...). To oczywiście ogromne pieniądze, ale adekwatne do wykonanej pracy, odpowiedzialności i sukcesu rynkowego. Do dziś nie opublikowali zarobków Sławomira Zielińskiego, teraz dyrektora programowego, tak aby ludzie mieli porównanie, o ile więcej oni zarabiają. Sam zainteresowany milczy" – dodała.
Małżonka Kurskiego również skierowała swoje uwagi w stronę Macieja Orłosia, który po niemal ośmioletniej absencji powrócił do pracy w TVP, ponownie pojawiając się w "Teleexpressie". "O swoich zarobkach milczy też ten smutny, nieświeży Orłoś, z głupim uśmiechem szkalujący innych" – oznajmiła.
"Sygut, jak podaje portal Gazeta.pl, zarobił w okresie 20-28 grudnia (kiedy pełnił funkcję prezesa TVP) 12 tys. zł brutto, natomiast jako dyrektor generalny - 50 tys. zł brutto miesięcznie. To są właśnie oszuści ekipy Tuska z serduszkami i fałszywymi uśmiechami. Każdy za swoją pracę musi otrzymać wynagrodzenie. Jednak wynagrodzenie i nagrody powinny iść w ślad za sukcesami" – stwierdziła.
"TVP za prezesury mojego męża była potęgą, teraz jest na dnie. Ci ludzie rozwalili telewizję publiczną i powinni otrzymać zarzuty prokuratorskie za niszczenie dobra publicznego. Do zobaczenia w sądzie!" – skwitowała ostro.
Według informacji przekazanych przez portal Kurska zasięgnęła porady prawnej w amerykańskiej kancelarii specjalizującej się w sprawach mediów w kontekście swojego pozwu. Od swojego prawnika miała otrzymać opinie, że "poziom hejtu, z jakim się spotkała w Polsce, jest bezprecedensowy na skalę światową". W związku z tym żona Jacka Kurskiegodomaga się od TVP odszkodowania wynoszącego 100 tysięcy złotych.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.