Ostatnio Maja Bohosiewicz wyznała, że jej uroczystość zaślubin oraz przyjęcie weselne nie były tak udane, jakby tego oczekiwała. Gospodyni programu "Love Never Lies" opowiedziała o nieoczekiwanym zwrocie akcji, kiedy zamiast na sesję makijażową, musiała udać się do szpitala. W dalszej części rozmowy podzieliła się także swoimi przemyśleniami na temat opcji zorganizowania ponownej ceremonii ślubnej.
Reklama.
Reklama.
Maja Bohosiewicz ledwo dotarła na własny ślub. "Pojechałam na pogotowie"
Maja Bohosiewicz to właścicielka firmy odzieżowej i influencerka, którą na Instagramie śledzi ponad pół miliona użytkowników. Nie tylko prowadzi własną firmę odzieżową, ale także błyszczy jako gospodyni programu "Love Never Lies", który dzięki swojej drugiej serii zdobywa aktualnie szczyty popularności na Netflixie.
Prywatnie jest szczęśliwą mamą i żoną: jej życiowym partnerem jest Tomasz Kwaśniewski, z którym doczekała się dwójki dzieci, Zacharego i Leonii.
W najnowszym wywiadzie Maja ujawniła, że pomimo zakończenia swojej aktorskiej kariery, nie brakuje jej zajęć. Gwiazda podkreśliła, że to macierzyństwo stało się punktem zwrotnym w jej życiu - przestała otrzymywać propozycje.
Wyjaśniła, że po tym, jak odrzuciła kilka projektów z powodu obowiązków rodzicielskich, świat filmowy postawił na niej krzyżyk.
Podczas rozmowy z Damianem Glinką odświeżyła również wspomnienia związane z dniem swojego ślubu z Tomaszem, opisując go jako wydarzenie, które nie zalicza się do najszczęśliwszych momentów w jej życiu.
– Ja byłam po prostu chora. Najbardziej chora w całym moim życiu. Zamiast na makijaż, pojechałam na pogotowie, żeby dostać kroplówkę, więc doczołgałam się do ołtarza, przyjęłam i poszłam z powrotem przykryć się kocykiem. Nie byłam na swoim weselu de facto – powiedziała wywiadzie z Pomponikiem.
Gwiazda dodała także, że nie zamierza ponownie przechodzić przez doświadczenie organizacji ślubu, wskazując na astronomiczne koszty związane z uroczystościami weselnymi jako główną przyczynę tej decyzji.
Podkreśliła również, że obecnie jej sytuacja finansowa jest stabilna, nawet bez regularnego pojawiania się na ekranie.
– Ja sobie świetnie działam na social mediach biznesowo i tak naprawdę to by się nigdy nie wydarzyło, gdyby nie moje aktorstwo. Może trzeba trochę zmienić myślenie o tym, jak kariera ma wyglądać, bo ja jestem z niej zadowolona i czuję się spełniona. Robię fajne projekty, zarabiam dobre pieniądze – oznajmiła.
"Kościół jest dla mnie zepsuty do szpiku kości"
Bohosiewicz nie unika publicznie trudnych tematów, jak zdrowie psychiczne czy wiara. O tej drugiej mówiła szczerze także w podcaście "Strip Talk z Gwiazdami". Przyznała, że nie jest jej po drodze z Kościołem.
Dlaczego? – Nie zgadzam się z wartościami, które prezentuje Kościół – podkreśliła. – Szanuję osoby, które wierzą w Boga i są chrześcijanami, katolikami. Szanuję każdą religię. Nie zgadzam się z samą instytucją, jest mi do tego daleko. Sam Kościół jest dla mnie zepsuty do szpiku kości i nie ma nic wspólnego z wartościami, które niby prezentuje, czyli szerzeniem dobra – mówiła.
Maja dodała, że "za wiele zła dzieje się w Kościele, jednak nie można wrzucać wszystkich do jednego worka". – Znam wielu wspaniałych księży, przemądrych filozofów, którzy potrafią cię wesprzeć. Ale na samą instytucję Kościoła ja się nie zgadzam – przyznała.
Kiedy Bohosiewicz odeszła z Kościoła? Jak stwierdziła, nie było konkretnego momentu, bo nigdy nie było to dla niej szczególnie ważne.
– Nigdy nie byłam osobą wierzącą. Nie chrzciłam dzieci, mój mąż tak samo nie praktykuje i nie jest wierzący. Dlatego mam wrażenie, że nigdy tam nie byłam (w Kościele – red.) i nie mam zamiaru wchodzić – powiedziała gwiazda "Love Never Lies".
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.