Marcin Herra szef spółki "PL.2012"
Marcin Herra szef spółki "PL.2012" Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Reklama.
Marcin Herra był szefem spółki PL.2012, której zadaniem było przygotować największą sportową imprezę w Polsce. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", kilka dni temu on i jego zastępca Andrzej Bogucki dostali za wypełnienie tego zadania premie wynoszące 1,3 mln zł. Tak wysokie kwoty miały uzbierać się z wpisanej w kontrakty menadżerskie "premii za sukces" i skumulowanych miesięcznych "premii za postęp", których i Herra i Bogucki nie pobierali w czasie pięciu lat pracy w PL-ce.
"Ta kwota jest uzasadniona, biorąc pod uwagę liczbę wyzwań, jakim musieliśmy sprostać w ciągu pięciu lat" – mówi "GW" rzecznik spółki PL.2012+, której obecnie prezesem jest Herra (odpowiada za zarządzaniem Stadionem Narodowym).
Wysokość kontraktów oburza i SLD i PiS. Dariusz Joński przekonuje, że są skandalem, bo przeciętny Polak pracowałby na takie uposażenia 36 lat. Prawo i Sprawiedliwość domaga się, żeby menadżerowie przekazali pensje na cele charytatywne.
To nie pierwsza burza wokół premii za Euro 2012. Po raz pierwszy wstrząsnęły mediami pół roku temu, kiedy na Stadionie Narodowym nie zamknięto dachu na czas meczu Polska-Anglia i boisko zamieniło się w basen. Podnoszono wtedy argument, że premie należą się działaczom PL.2012 niezależnie od tego, jak przebiegała organizacja Euro 2012. Ważne, że turniej się odbył. Sprawa była o tyle kontrowersyjna, że spółka ta właściwie nie miała wpływu na inwestycje. Jedynie tworzyła harmonogramy prac.
Zdaniem cytowanego wówczas przez "Rzeczpospolitą" Andrzeja Sadowskiego, ekonomisty z Centrum im. Adama Smitha, wysokość premii bulwersuje w kontekście tego, czym zajmowała się spółka.
"Gazeta Wyborcza" powołuje się jednak na opinię szefa Polskiego Instytutu Dyrektorów, Andrzeja Nartowskiego, dla którego oczywistym jest, że premie trzeba wypłacić, bo były zapisane w kontrakcie. "W spółkach publicznych zdarzają się wyższe" – ocenia.