Powiązania z Rosją, pranie pieniędzy i działania hybrydowe - miedzy innymi o takie czyny Maciej Wąsik publicznie oskarżał
Fundację Otwarty Dialog oraz jej przedstawicieli. Tymczasem nie było to prawdą, co udowodniono przed sądem. Za kłamstwa były wiceszef MSWiA został znów prawomocnie skazany i pociągnięty do odpowiedzialności.
Reklama.
Reklama.
Maciej Wąsik nie będzie miał wyboru. Został sądowo zobowiązany, aby przeprosić Ludmiłę Kozłowską i Bartosza Kramka za słowa, które padły na antenach TVP Info, TV Republika oraz w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Taką decyzję orzekł wobec niego sąd okręgowy, a druga instancja, czyli Sąd Apelacyjny w Warszawie "w 100 proc. poparł wyrok, uznając apelację M. Wąsika za bezzasadną" – czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez Fundację Otwarty Dialog.
"Kolejny prawomocny wyrok przeciwko Maciejowi Wąsikowi. B. wiceszef służb winny wszystkich zarzucanych przez nas czynów!" – podkreślono.
Wąsik skazany kolejny raz. Przegrał z Fundacją Otwarty Dialog
"Sąd zmiażdżył wszystkie argumenty pozwanego M. Wąsika, m in, że były to jedynie uprawnione opinie, że miały charakter społeczny, czy że były dobrane selektywnie" – dodano w oświadczeniu.
Autorzy pisma wyjaśnili także, o jakie konkretnie wypowiedzi Macieja Wąsika chodzi. Były wiceszef MSWiA zarzucał przedstawicielom fundacji m in. powiązania z Rosją, pranie pieniędzy i działania hybrydowe, a Bartoszowi Kramkowi dodatkowo przypisywał "wezwania do rozlewu krwi".
Na przeprosinach się nie kończy. Wąsik musi także zapłacić Kramkowi oraz Ludmile Kozlovkiej, a także na rzecz Fundacji po 10 tys. złotych wraz z odsetkami.
Wąsik i Kamiński zostali wcześniej ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę, ale nieskutecznie, bo stało się to, zanim ich wyrok się uprawomocnił. Eksperci i służby uznali, że ułaskawienie nie zostało dokonane zgodnie z przepisami, ponieważ prezydent mógł zastosować prawo łaski wyłącznie w sytuacji, gdy wyrok jest prawomocny. Ostatecznie Duda ułaskawił polityków jeszcze raz.
Maciej "Gumowe Ucho" Wąsik będzie przesłuchiwany ws. Pegasusa
Jak podawaliśmy w naTemat, w tym tygodniu ruszyła komisja zwana potocznie ds. Pegasusa, której celem jest wyjaśnienie budzącej kontrowersje i oburzenie sprawy podejrzenia prowadzenia inwigilacji polityków przez poprzedni rząd.
Działaniom z wykorzystaniem broni cybernetycznej jaką jest Pegasus, mieli być politycy oraz inne osoby. W podsłuchiwanie zaangażowany miał być osobiście Maciej Wąsik.
O tym, że Wąsik miał w środowisku mieć pseudonim, który wskazywał na jego zamiłowanie do podsłuchiwania, mówił wprost jeden z polityków KO.
– Nie można bronić ludzi, którzy wykorzystywali swoje stanowiska do likwidacji politycznych konkurentów. Maciej Wąsik – przecież to nie kto inny jak on – miał pseudonim "gumowe ucho" – powiedział na antenie TVN24 poseł KO Konrad Frysztak.
– Być może on w pewien sposób upajał się tą możliwością podsłuchiwania polityków opozycji, ale też polityków związanych wtedy z PiS. Bo to nie kto inny przecież jak Andrzej Lepper został przez nich zniszczony, a w konsekwencji targnął się na swoje życie. Nie wolno tych ludzi bronić, to nie są polityczni więźniowie, to są politycy za kratami – dodał polityk.
Co na to sam Wąsik? – Nie było takich możliwości, że siedziałem i podsłuchiwałem w czasie rzeczywistym. To są bajki […]. System gromadzi pewne pliki, pewne dane […] funkcjonariusze obsługują te pliki, powiedzmy po dniu, po dwóch, po trzech. […] Nie będziemy wracać do sytuacji sprzed 16 lat – powiedział w RMF FM 8 lutego.
– Nie inwigilowałem opozycji ani ja, ani służby podległe Mariuszowi Kamińskiemu i mi jako jego zastępcy. Nigdy nie inwigilowaliśmy opozycji. Natomiast służby specjalne podejmowały działanie wobec osób, które dopuściły się przestępstw albo wobec których były uzasadnione podejrzenia popełnienia przestępstw i tylko tam prowadziły zaawansowane działania operacyjne, gdzie była zgoda sądu – dodał.