
Swoją przemową w ONZ zrobił prawdziwą furorę. Pisały o niej zagraniczne media, komentowali zagraniczni eksperci, nagrania fragmentów udostępniali zwykli ludzie. Cała wizyta Radosława Sikorskiego w USA została uznana za sukces. – Sikorski mówił bez kompleksów. Jak partner, a nie jak młodszy brat. Przed nim takie uznanie na forum międzynarodowym miał chyba tylko Bronisław Geremek – komentują w rozmowie z naTemat byli dyplomaci. Wraz z występem Sikorskiego Polacy nagle przypomnieli sobie inną dyplomację, od której odzwyczaił nas PiS.
Zachwyt na świecie, zachwyt w kraju. Dawno tak duży pozytywny odbiór nie przewijał się z taką częstotliwością wokół polskiego polityka.
"Miło jest widzieć, że polska dyplomacja wreszcie skutecznie i godnie reprezentuje nasz kraj", "Brawo. Wreszcie inni będą nam zazdrościć takiego ministra dyplomacji. Możemy być dumni". Brzmi jak laurka? Być może. Ale tak reagują Polacy. W sieci można znaleźć mnóstwo podobnych w tonie komenatrzy.
"Duma mnie rozpiera", "Ministra Sikorskiego nie będziemy się wstydzić", "Mamy teraz przedstawicieli władzy, którzy nas godnie reprezentują. Też jestem dumna", "Brawo, świetny wywiad i fenomenalne przemówienie na forum ONZ" – i tak można w nieskończoność.
Przedstawiciele PiS oczywiście próbują zburzyć ten obraz. Atakują, podważają, wysuwają swoje argumenty, przypominają kontrowersyjne wypowiedzi Sikorskiego. Ale w tym momencie chyba nic to nie zmieni. Bo pierwszy raz od lat Polska poczuła, że świat zachwyca się szefem polskiego MSZ. Że słuchał go z uznaniem. Że ludzie za granicą przekazują dalej jego słowa. Cytują jego przemowę w ONZ. Udostępniają nagrania jego wywiadów dla CNN, czy Bloomberga, i radzą: "Warto obejrzeć".
Żaden z ministrów spraw zagranicznych za rządów PiS nigdy nie doświadczył czegoś takiego.
Dyplomaci o sukcesie Sikorskiego
– Tu nawet nie chodzi o zachwyty. Nie chodzi o to, żeby nas poklepali po plecach. Chodzi o to, żeby nas rozumieli. A Sikorski mówił bez kompleksów. Jak partner, a nie jak młodszy brat – komentuje w rozmowie z naTemat Jerzy Marek Nowakowski, były dyplomata, ambasador na Łotwie i w Armenii.
– Natomiast PiS dość konsekwentnie wprowadzał retorykę, że my jesteśmy młodszym bratem, któremu należy się pomoc i który ewentualnie będzie w stanie opłacać tę pomoc zakupami w amerykańskich firmach zbrojeniowych. Paradoksalnie na rynku krajowym przyjmował retorykę bardzo godnościową. A jednocześnie prowadził politykę międzynarodową z pozycji pół przyklęku i kompleksu, że jesteśmy mali, słabi, gorsi. Otóż nie. Jesteśmy równym partnerem i należy nam się szacunek i współpraca. To elementarz dyplomacji – przypomina.
Jan Wojciech Piekarski, były dyplomata, ambasador w Brukseli i Izraelu, mówi wręcz o dyplomatycznej ciszy za czasów ministrów spraw zagranicznych PiS.
– Wymieniłbym wszystkich możliwych od 2006, którzy z ramienia PiS sprawowali tę funkcję i nie bardzo dało się zauważyć ich aktywność. To: Anna Fotyga, Witold Waszczykowski, Jan Czaputowicz, Zbigniew Rau. Przed Sikorskim takie uznanie na forum międzynarodowym miał chyba tylko Bronisław Geremek, który zarówno w NATO, w UE i w kontaktach dwustronnych z Francją, Wielką Brytanią czy Niemcami miał bardzo, bardzo wysoką pozycję. Jako intelektualista i polski mąż stanu, zajmujący się sprawami zagranicznymi – komentuje w rozmowie z naTemat.
Teraz śledzi zachwyt nad Sikorskim. I w Polsce, i za granicą.
– Jego wystąpienie w ONZ i sesja w Atlantic Council na pewno rozeszły się bardzo szeroko. W zagranicznych mediach były o tym wzmianki. Ale sam fakt, że na żywo najbardziej liczące się międzynarodowe radiostacje telewizyjne i sieci internetowe to odnotowały, jest bez wątpienia bardzo ważne. Nie spotykało nas to dotychczas. Chyba że były to memy o najwyższej funkcji w państwie. One też się rozchodziły – zauważa.
"Powrót do normalności. Gość naprawdę wymiata"
Dlatego politycy PiS mogą dziś podważać wagę wizyty Sikorskiego w USA, ale Polacy, i nie tylko, wiedzą swoje. "Dopiero teraz widać skalę przepaści, w jakiej byliśmy przez osiem lat PiS", "Niby człowiek wiedział, a jednak zatyka, prawda?", "To, co prezentuje Sikorski, jest czymś więcej, niż powrotem do normalności. Gość naprawdę wymiata", "Tak powinna wyglądać polityka zagraniczna" – to też cytaty z internetowych komentarzy.
Ich lawina powinna dać PiS do myślenia. Bo odbiór jest jednoznaczny – Polska wstaje z kolan, wróciła do gry na scenie międzynarodowej, wreszcie nas słuchają, znowu zaczynamy się liczyć. "Warto było czekać" – piszą zwolennicy obecnego rządu.
– To jest absolutnie oczywiste, że to przepaść. Sikorski jest obywatelem Zachodu. Nie jest ksenofobiczny, zamknięty, nie ma żadnych kompleksów. W Polsce może to mu zaszkodzić, ale w USA świetnie zostało odebrane to, że jego syn służy w wojsku amerykańskim. Mówiąc to, pokazał: "Jesteśmy tak naprawdę jedną przestrzenią, jedną wspólnotą cywilizacji i interesów". To jest dokładnie pójście pod prąd całej narracji PiS i Trumpa – mówi Jerzy Marek Nowakowski.
Co w tym kontekście przypomniała wizyta Sikorskiego?
– Przypomniała, że Polska jest normalnym krajem Zachodu. To jest absolutnie kluczowe. Bo tak naprawdę nie jest ważne, co mówi Trump. Ważne jest, co sądzi Mr Smith mieszkający w Fort Wayne, albo Fort Worth, czy w innym miejscu w Ameryce. Jeżeli on wie, że ci Polacy to są "good guys", to Ameryka będzie nas broniła. Jeśli będzie uważał, że Polacy to jakaś dzicz bliższa Rosji niż Ameryce, to żaden polityk amerykański nie zdecyduje się na zaangażowanie Ameryki w obronę Polski – odpowiada dyplomata.
"Niewątpliwie ta wizyta jest sukcesem"
Radosław Sikorski wrócił już do kraju, ale patrząc na to, co dzieje się wokół jego wizyty w USA, z góry można założyć, że pewnie przejdzie ona do historii.
Przypomnijmy, zaczęło się od piątkowego wystąpienia na forum ONZ, gdy Sikorski obnażył kłamstwa ambasadora Rosji. Potem było wystąpienie w Atlantic Council, a także wywiady dla CNN i Bloomberga, które również wywołały międzynarodowy zachwyt. Praktycznie od piątku szef polskiej dyplomacji jest na ustach świata. Albo, jak ocenił jeden z użytkowników X "nie schodzi ze sceny. Reflektory dyplomatyczne świecą na niego od paru dni pełną mocą".
– Ten zachwyt jest o tyle uzasadniony, że ktoś nareszcie powiedział, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Sikorski bardzo precyzyjnie zdefiniował to, co jest realnym problemem, co jest elementem dobrze pomyślanej ofensywy propagandowej rosyjskiej. Mówił to, co dla nas wydaje się oczywiste, a co niekoniecznie jest oczywiste dla odbiorcy amerykańskiego. W dużej mierze udało mu się sfalsyfikować ciężką pracę rosyjskiej propagandy upychanej w mediach społecznościowych. Mówił to jeszcze ze swadą, dowcipnie i w dobrym angielskim. To jest to kupowane przez odbiorcę. Niewątpliwie ta wizyta jest ważna i jest sukcesem – komentuje Jerzy Marek Nowakowski.
Jerzy Marek Nowakowski
dyplomata
Nawet to, że w wywiadzie dla CNN Sikorski mówił o naszym budżecie wojskowym i że w przypadku zagrożenia ze strony Rosji podwoimy wydatki, miało, według niego, znaczenie: – To również przemawia do odbiorcy amerykańskiego. To nie jest przekaz na rynek polski.
Ale wszyscy widzimy, że ze swoim przekazem Sikorski dotarł nie tylko do Amerykanów. Szwecja, Wielka Brytania, Niemcy, Izrael – wszędzie o nim pisano.
Nona Mamulashvili, była gruzińska parlamentarzystka, stwierdziła na przykład: "Jak w zdumiewający sposób zniszczyć rosyjską propagandę w mniej niż pięć minut. Klasa mistrzowska".
– Jego wizyta w Nowym Jorku i Waszyngtonie to jego osobisty sukces. I nie chodzi tylko o to, co mówił. Ale również o to, jak się kontaktował – i w gremiach politycznych, międzynarodowych na forum ONZ, i z mediami. Nie wystarczy, że polityk jest na Radzie Bezpieczeństwa i wygłosi przemówienie, które trafi z setkami do telewizji oraz będzie w dokumentach ONZ. Ważne jest, żeby potem nawiązać kontakt z liczącymi się środkami masowego przekazu. A to Sikorski zrobił – mówi Jan Wojciech Piekarski.
– I co najważniejsze, on potrafi to robić. Dzięki zarówno swoim kontaktom jako były minister spraw zagranicznych, ale również z tytułu działalności w PE. Gdy przestał być wiceszefem MSZ, wyjechał do Nowego Jorku i tam pracował jako jeden z wyższych funkcjonariuszy Atlantic Council. Znany jest w kręgach think-tanków, które zajmują się sprawami międzynarodowymi. Jego pozycja jest wypracowana zarówno przez niego, jak i jego małżonkę, która jest wybitnym historykiem, dziennikarzem, osobą znaną w USA, w Wielkiej Brytanii, w Europie i w Polsce – przypomina.
– Bardzo dobrze, że znalazło to odbicie nie tylko na forum międzynarodowym, ale również w Polsce jego dyplomacja jest pozytywnie postrzegana – dodaje o jego wystąpieniach w USA.
"To dobrze rokuje budowie pozycji Polski"
Ale ludziom spodobał się również styl Sikorskiego.
– Przemówienie w ONZ było zdecydowanie ad hoc. Ale on jest sprawnym mówcą, dobrze pisze teksty po angielsku. Tego można się było spodziewać. Powściągał język, nie wygłaszał, co mu się zdarzało, bardzo kontrowersyjnych sformułowań. Mówił jasno, zdecydowanie, ostro. Tak jak powinno się reagować na rosyjską ofensywę propagandową – mówi Jerzy Marek Nowakowski.
Czy Sikorski przełamał tą wizytą wizerunek Polski ostatnich ośmiu lat pod rządami PiS, to zapewne za dużo powiedziane.
– Ten wizerunek przede wszystkim przełamali polscy wyborcy i Donald Tusk, co za granicą również było odczytane jako bardzo ważny sygnał, że ofensywa populizmu jest do powstrzymania. Sikorski zaprezentował zaś dobrą twarz tego rządu. Nie dukając, tylko mówiąc świetną angielszczyzną na tematy, które są kluczowe. Pokazując wizerunek Polski, która konsekwentnie przeciwstawia się rosyjskiej agresji – mówi dyplomata.
Przypomina, że wcześniej, na długo przed rządami PiS, Polska miała bardzo dobrą prasę.
– Wielokrotnie, w różnych kontekstach, byliśmy przywoływani jako pozytywny przykład. Polska po kryzysie roku 2008 była określana jako część "pracowitej Północy" a nie wschodu. PiS odnowił podział na lepszy Zachód i gorszy "pomniejszy", jak pisał Mrożek, Wschód. Sukces Polski w pierwszych latach naszego członkostwa w NATO i UE był głównym motywem, dla którego obie organizacje łatwo się rozszerzały – mówi Jerzy Marek Nowakowski.
Jerzy Marek Nowakowski
dyplomata
Jan Wojciech Piekarski wierzy, że to dobry początek do zmiany pozycji Polski.
– Dobrze jest, że mamy wyrazistego ministra spraw zagranicznych. Zgodnie z konstytucją politykę zagraniczną prowadzi rząd we współdziałaniu z prezydentem, ale jej realizatorem jest szef MSZ. W takim trio mamy dziś formalnego reprezentanta Polski na zewnątrz, pana Dudę. Energicznego i znanego w całej Europie premiera Donalda Tuska. I człowieka, który ma szerokie kontakty nie tylko w Europie, Radosława Sikorskiego. To dobrze rokuje budowie pozycji Polski na arenie międzynarodowej – uważa.
Sugeruje też, by zwrócić uwagę na najbliższych współpracowników Sikorskiego. – Oprócz dwóch sekretarzy stanu, którzy są z koalicyjnego rozdania, wszyscy pozostali wiceministrowie to z krwi i kości zawodowi dyplomaci. Oni również będą wspomagali Sikorskiego w utrzymaniu poziomu polskiej dyplomacji w kontaktach europejskich i poza Europą – mówi.
– Sikorski dobrze służy Polsce, ale pokazał się także jako znakomity kandydat do kierowniczych stanowisk w strukturach międzynarodowych – uważa dyplomata.
