– O Jezu, znowu? – w telefonie aż czuć zawód, że o to pytamy. Tragedia miłoszycka, za którą Tomasz Komenda niesłusznie spędził w więzieniu 18 lat, odcisnęła na nich ogromne piętno. Od lat kojarzeni są głównie z nią. – Powiem pani, że mamy już tego dość. To fajna, nowoczesna, wioska. Normalni ludzie tu żyją, tyle dobrych rzeczy się u nas wydarzyło, a cały czas jesteśmy postrzegani przez pryzmat tamtej tragedii. No ile można? – pyta sołtys Miłoszyc. Ale ludzi nachodzą też wspomnienia i refleksje. – Szkoda chłopaka. Bardzo szkoda. Wyrządzono mu ogromną krzywdę – słyszymy po śmierci Tomasza Komendy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Miłoszyce na Dolnym Śląsku. Pierwsze skojarzenie? Pojawia się natychmiast.
– Gdy byłem nad morzem, kilka razy słyszałem: "A to tam, gdzie zgwałcili...". Ludzie tak nas kojarzą w całym kraju. Ciągle słychać o tej zbrodni. Gdy w 2018 roku uniewinnili Tomasza Komendę, to chyba przez rok mieliśmy najazd mediów. Od lat, za każdym razem, ten temat powraca – reaguje jeden z mieszkańców Miłoszyc.
Ludzie w komentarzach też do dziś nie dają im o tej tragedii zapomnieć.
– Wszyscy współczujemy rodzinie Małgosi, ale czasu nie da się przywrócić. Minęło już tyle lat, życie toczy się dalej. I powiem pani, że mamy już tego dość. Naprawdę mamy dość. Ludzie nie chcą już o tym mówić – mówi sołtys Robert Jadczak.
Inni mieszkańcy Miłoszyc:
– Tyle lat minęło. Dużo ludzi zostało przez to skrzywdzonych. Pokazywali palcem na niektórych, że to na pewno musiał być ten i ten. Podejrzewali inne osoby, a okazało się, że to tak naprawdę kto inny.
– Miłoszyce są naznaczone tą tragedią. Lepiej, żeby były naznaczone z innej, lepszej strony, a nie z takiej, z której nie ma się czym chwalić.
Przypomnijmy, 15-letnia Małgosia została brutalnie zgwałcona w Miłoszycach, podczas zabawy sylwestrowej 1996/1997 roku. Została porzucona na kilkunastopniowym mrozie, bez ubrania, i zamarzła. Jej zakrwawione ciało zostało znalezione na terenie prywatnej posesji. W związku z tą sprawą Tomasza Komendę skazano na 25 lat więzienia. Po 18 latach go uniewinniono.
"Jest przykro, żal chłopaka"
Dziś w Miłoszycach trudno znaleźć osobę, która śledziłaby losy Tomasza Komendy po wyjściu z więzienia. Ludzie mówią wprost – niewiele wiedzą, nie bardzo ich to interesuje, mają inne sprawy, swoje życie. Albo nie są stąd, nie mieszkali wtedy Miłoszycach. O śmierci Tomasza Komendy też nie rozmawiali z innymi.
– Dziś już nie te czasy, żeby do kogoś chodzić. Już się ludzie tak nie spotykają. Nie siadają pod płotem, żeby pogadać. Ja z nikim o tym nie rozmawiałem – mówi jeden z rozmówców.
Inny wprost: – Kiedyś mieszkańcy rozmawiali o tym między sobą. Ale nie ma już takich rozmów. Nie ma już tego tematu. Za dużo już tego było. Ja nic na ten temat teraz nie słyszałem.
Ale współczucie jest.
– Wymiar sprawiedliwości zrobił mu wielką krzywdę. Szukali kozła ofiarnego. Trafił się pan Tomek Komenda i wyszło, jak wyszło. Jest przykro, żal chłopaka. Mógł pożyć, a nagle go nie ma. Straszna historia. Odsiedział 18 lat, a wiadomo, jak takich ludzi traktują w więzieniach. Najlepsze pieniądze tego nie zrekompensują. Co z tych pieniędzy, skoro swoje najlepsze lata tam przesiedział? – pyta jeden z mieszkańców.
Po chwili: – Jak tak pani pyta, to człowiek zaczyna sobie teraz to wszystko przypominać i taka łapie go zaduma. Że takie rzeczy się stały, że tak długo kogoś szukali, że posadzili pana Komendę i okazało się, że nie jest winny. Dostał pieniądze, a teraz człowieka nie ma. Ktoś umiera, a kula ziemska dalej się kręci. Ludzie chodzą do pracy, dzieci do szkoły, chleb się piecze, auta jeżdżą....
Inny mieszkaniec: – Młody człowiek. Szkoda chłopaka. Naprawdę bardzo szkoda. I Komendy szkoda, i tej Małgosi szkoda. Co ta dziewczyna przeżyła....
"Cały czas ciągnęła się za nami ta zmowa milczenia"
– Ludzie u nas uważają, że Tomasz Komenda był niewinny. Ale kogoś musieli wsadzić, bo czasy były, jakie były. Jest współczucie dla niego. Współczuję też rodzinie Małgosi. Wszyscy u nas jej współczują. Tak naprawdę ta tragedia dotknęła nas wszystkich – mówi sołtys.
Co pomyślał, gdy dowiedział się, że Tomasz Komenda nie żyje?
– Z jednej strony pomyślałem: Niech mu ziemia lekką będzie. Ale pomyślałem też, że może teraz świat trochę o tym zapomni. Może już będzie spokój – odpowiada Robert Jadczak.
– Miłoszyce to fajna, nowoczesna wioska. Normalni ludzie tu żyją, tyle dobrych rzeczy się u nas wydarzyło, a cały czas jesteśmy postrzegani przez pryzmat tamtej tragedii. Choć tak naprawdę nikt z Miłoszyc nie miał z tym nic wspólnego. Nikt z nas nie był w to zamieszany. To media pisały, że u nas jest wielka zmowa milczenia. Uważam i wiele osób uważa, że nigdy nie było takiej zmowy – mówi.
Tytuły nie raz grzmiały o grzechu milczenia, o murze, o zbiorowej amnezji, o tym, że strach zamyka ludziom usta, że świadkowie zasłaniali się niepamięcią.
Jeden z mieszkańców: – Jest żal i przykrość, bo cały czas ciągnęła się za nami ta zmowa milczenia. Że wioska się zmówiła i kryją gwałciciela i mordercę. Uważam, że nigdy nic takiego nie było.
"Biegali po wszystkich domach, szukali córki"
Ludzie przypominają, że żadna z osób związana z tą tragedią nie była związana z Miłoszycami. W Sylwestra 1996/97 roku 15-letnia Małgosia przyjechała z pobliskiego Jelcza-Laskowic. Tam mieszkała z rodzicami i siostrą. Tuż przed wyjściem z domu rodzice zrobili jej zdjęcie. Z koleżanką Iwoną przyjechały do Miłoszyc pociągiem. Obie miejscowości dzieli około 4 km.
– Według ogólnej wiedzy Małgosia również nie była z Miłoszyc. Nikt z osób związanych z tragedią nie był stąd. Żadna z tych osób nie była z nami związana – mówi sołtys. Sam wtedy tu jeszcze nie mieszkał. Tragedię zna tylko z opowieści.
Ale jeden z naszych rozmówców tak zapamiętał tamten dzień, 1 stycznia 1997 roku.
– Włosy dęba stawały – mówi.
– Pamiętam, że wróciłem wtedy rano z Sylwestra, w innym miejscu, nie w Alcatraz, i w pewnym momencie moja mama budzi mnie i mówi, że rodzice biegają od domu do domu i szukają córki. Biegali po wszystkich domach. Ta mama weszła też do naszego domu. Moja mama powiedziała: "Niech pani wejdzie, zobaczy, przejdzie się po pokojach, proszę obejść posesję". Wiem, że u kogo byli, każdy otworzył drzwi. Wszyscy ich wpuszczali, żeby mogli sprawdzić, czy tam nie ma ich córki. Powiedziałem: "Na pewno się znajdzie". Koło godz. 11. moja mama mówi: "Znalazła się. Ale nieżywa". Powiem pani, że jak człowiek chciał spać, tak od razu wstał – wspomina.
Ciało Małgosi znaleziono na prywatnej posesji, koło stodoły, za dyskoteką. – Tam, na podwórzu ją znaleziono. Ja słyszałem, że na środku podwórza. Niedaleko świetlicy, gdzie był Sylwester – mówi inny mieszkaniec. – Z drugiej strony tej działki taki krzyż metalowy został postawiony. I tam jest napisane, że zginęła.
Jak on pamięta tamten dzień niemal 30 lat temu?
– Jak odnaleźli ciało, to było jedno ogólne zamieszanie. Nie do wiary, żeby służby tak dały się ograć. Żeby tak działać, żeby śladów, dowodów nie pozbierać? Dla mnie to szok, niebywałe. Nawet teraz... Ja tego nie rozumiem. Podobno jest ktoś trzeci i do dziś go nie ujawniono? Przy takim postępie medycyny, wszędzie? I żeby do tej pory nie można było kogoś złapać? – reaguje.
Przypomnijmy, gdy sprawa została wznowiona, do aresztu trafili: Ireneusz M. i Norbert B. W grudniu 2021 roku usłyszeli prawomocny wyrok sądu. Pierwszy: 25 lat więzienia, drugi – 15 lat.
Ale miał być jeszcze ktoś trzeci. Na to miały wskazywać ślady na ciele Małgosi. Dotąd go nie odnaleziono.
– Jest przykro, że pan Komenda umarł. Ale dla mnie ta sprawa nie kończy się wraz z jego śmiercią. Myślę, że to by ucichło, gdyby ta trzecia osoba została złapana i ukarana. Wszyscy winni powinni zostać ukarani – mówi jeden z mieszkańców.
"Dużo się pozmieniało, ale ona dalej stoi w tym miejscu"
Budynek, w którym odbywała się dyskoteka Alcatraz, do dziś stoi w centrum miejscowości, obok zbiornika wodnego. Znajduje się tu świetlica wiejska.
– To jest obiekt gminny. Wtedy to również była świetlica wiejska, którą ktoś wynajmował na dyskoteki. Od roku jest po kapitalnym remoncie. Odnowiona. Wygląda zupełnie inaczej niż na zdjęciach z tamtego czasu. Jest nowa elewacja, są nowe okna. Dużo się pozmieniało w świetlicy, ale ona dalej stoi w tym samym miejscu – mówi sołtys.
Obok jest staw. – Ze względu na niego była nazwa Alcatraz. Bo świetlica jest nad wodą. Chcemy teraz na nim zrobić duży taras pływający – dodaje.
Robert Jadczak: – Świetlica żyje dla mieszkańców. Wywalczyłem jej remont i teraz jest najpiękniejszym obiektem w gminie. Odbywają się tu zajęcia plastyczne i taneczne dla dzieci, jest fitness dla pań, schola kościelna ma zajęcia, do niedawna był dyżur biblioteczny, są organizowane różne wydarzenia. Świetlica służy integracji i spajaniu więzi lokalnej społeczności. To miejsce, które wszystkim nam dobrze się kojarzy. A temat tragedii ciągle wraca.
Tak przez lata zmieniły się Miłoszyce
Miłoszyce to dziś zupełnie inna wieś niż w latach 90. Wszyscy mówią, jak bardzo się rozwinęła i zmieniła.
– Z szarości i marazmu w tamtym czasie, który pamiętał czasy PRL, dziś jesteśmy najnowocześniejszą miejscowością. Dziś to zupełnie inna miejscowość niż w latach 90. – słyszymy. Jest kanalizacja, wodociągi, drogi, rondo, nowoczesna szkoła i plac zabaw, świetlica wyposażona w nowinki techniczne, mają własny skate park, nowoczesny, budowana jest Biedronka.
Dziś Miłoszyce bardziej przypominają sypialnię Wrocławia.
– To największa miejscowość w gminie Jelcz-Laskowice. Z moich szacunków mieszka tu ponad 3 tys. ludzi. Jesteśmy najlepiej rozwiniętą miejscowością pod względem infrastruktury najbliżej Wrocławia i Oławy. Tu mieszka dużo bardzo fajnych, mądrych, wesołych ludzi, którzy też chcą żyć już swoim życiem – mówi sołtys.