W wypadku, do którego doszło 1 marca po godzinie 15:00 przy placu Rodła, ucierpiało 19 osób, w tym dzieci. Jak podaje Onet, kierowca nie był pod wpływem alkoholu ani substancji odurzających, ale mimo to wjechał w grupę stojących na przystanku ludzi. Nieoficjalne ustalenia Radia ZET wskazują, że miał urojenia.
"Według nieoficjalnych informacji sprawca wypadku w Szczecinie miał po zatrzymaniu tłumaczyć śledczym, że wydawało mu się, że ktoś go goni i dlatego zaczął uciekać i wjechał w ludzi. Od 4 lat leczy się psychiatrycznie. Rannych zostało 19 osób - w tym 6 dzieci" – podaje na X.com dziennikarz rozgłośni Miłosz Gocłowski.
Oficjalnie mundurowi na razie nie ujawniają, jak sprawca wypadku tłumaczył swoje zachowanie, które doprowadziło do katastrofy.
Na to, że sprawca wypadku faktycznie mógł mieć urojenia, wskazuje fakt, że borykał się z problemami psychicznymi. Informację tę przekazała policja.
– Wstępne czynności procesowe pod nadzorem prokuratora wskazały, że jest to osoba, która od czterech lat leczy się psychiatrycznie. W tej chwili są weryfikowane te wszystkie informacje w placówkach służby zdrowia – powiedział zastępca Komendanta Wojewódzkiego Policji w Szczecinie Marek Jasztal.
Jak podawaliśmy w naTemat, informacje o sprawcy wypadku policja przekazała już wczoraj.
– To osoba narodowości polskiej, mieszkaniec Szczecina. Nie był to żaden akt terrorystyczny – przekazał mł. asp. Paweł Pankau z KMP w Szczecinie.
To o tyle istotna informacja, że w sieci - szczególnie w mediach społecznościowych - pojawił się szereg fake newsów dotyczących tego, że sprawca wypadku był pochodzenia ukraińskiego. Przedstawiano go także jako "imigranta", co nie jest prawdą.
– Wszystko wskazuje na to, że sprawca wypadku w centrum Szczecina celowo wjechał w grupę pieszych – zdradził Radiu ZET Tomasz Kubiak z zachodniopomorskiej policji.
Gdy akcja ratownicza została zakończona, poszkodowani trafili do szczecińskich szpitali. W mediach pojawiły się dramatyczne relacje świadków, którzy opisywali między innymi to, jak wyglądał wypadek.
– To wyglądało tak, jakby kierowca pędzący od strony Bramy Portowej specjalnie skręcił na pasy, przejechał przez chodnik między jezdniami, tory tramwajowe i dalej przez drugą część przejścia dla pieszych. Potrąceni ludzie wylatywali w powietrze na kilka metrów – opisuje świadek zdarzenia w "Gazecie Wyborczej".