Tuska walka z Sarkozy'm. Polski premier budzi emocje w Europie
Michał Mańkowski
02 lutego 2012, 13:18·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 lutego 2012, 13:18
Decyzje w sprawie paktu fiskalnego zapadały za zamkniętymi drzwiami. Udało nam się jednak dowiedzieć, że za nimi było naprawdę gorąco. Ustalenia unijnego szczytu jeszcze długo będą odbijać się echem na politycznych salonach. Odbijać będzie się zwłaszcza nazwisko Donalda Tuska, który po szczycie staje się europejskim "języczkiem u wagi".
Reklama.
Na szczycie starły się dwie, zupełnie skrajne wizje - polska i francuska. Jak pisał nasz bloger, europoseł Paweł Zalewski, Francuzi chcieli stworzyć Unię Europejską-bis, którą tworzyliby członkowie strefy euro. Z drugiej strony mieliśmy stanowisko polskie, sprzeciwiające się Unii dwóch prędkości. W takim przypadku musiało "zaiskrzyć". I tak też się stało.
Jeden z członków polskiej delegacji na szczyt w Brukseli opisał nam, co działo się za zamkniętymi drzwiami spotkania. Według tej relacji prezydent Francji Nicolas Sarkozy wpadł w furię na wieść o polskich żądaniach wobec paktu fiskalnego. - "Sarkozy chodzi w butach na 10 centymetrowym obcasie i ma niebywałe kompleksy. Jest arogantem i cholerykiem" - mówi NaTemat jeden z członków ekipy Tuska. Podczas Rady Europejskiej w pewnym momencie Sarkozy przerwał polskiemu premierowi i zaczął krzyczeć do mikrofonu. W innym momencie po prostu wyszedł z sali trzaskając drzwiami. - "Sarkozy jest jak wujek alkoholik w rodzinie. Zbyt ważny, żeby go wystawić na wycieraczkę, ale jednocześnie niezwykle uciążliwy" - barwnie opisuje jeden z polskich dyplomatów. I dodaje, że po awanturze z Sarkozym, wielu europejskich przywódców podchodziło do Donalda Tuska, dziękując mu, że nie dał się sprowokować i nie wybuchnął.
Nazwisko polskiego premiera przewijało się także podczas debaty Parlamentu Europejskiego o rezultatach poniedziałkowego szczytu UE. "Nie jestem przyjaciółką Donalda Tuska, ale zmuszacie go do siedzenia w kuchni" - w obronie interesów polskiego premiera stanęła szefowa frakcji Zielonych, Rebecca Harms. Przysłowiową kuchnią jest w tym przypadku brak obecności w szczytach strefy euro, państw uczestniczących w pakcie o zacieśnianiu dyscypliny budżetowej. A to właśnie na udziale we wszystkich szczytach zależało polskiej delegacji. Szef Rady Europejskiej, Herman Van Rompuy uspokajał, zapewniając, że za każdym razem (o ile nie zajdą "nadzwyczajne okoliczności") szczyty 17 państw euro, będą poprzedzać szczyty całej UE lub szczyty paktu fiskalnego (25 państw).
Nad Donaldem Tuskiem nie pochylił się za to szef eurosceptycznej frakcji Wolność i Demokracja. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Nigel Farage mówi, że "polski premier jest wrogiem demokracji w państwach narodowych. Chce, aby biurokracja brukselska, która nie jest wybierana w żadnym głosowaniu rządziła Polską i 26 innymi państwami UE. Dlatego też proszę nie oczekiwać, że będę jego zwolennikiem".
To nie pierwszy raz, gdy Tuskowi "obrywa się" od Farage'a. Polityk na europejskich salonach znany jest z niepowściągliwego języka. Tuż po rozpoczęciu polskiej prezydencji zaatakował werbalnie Donalda Tuska. A jeszcze wcześniej szefa Rady Europy nazwał "urzędniczyną i mokrym mopem".
Niezależnie od opinii, oczy Europy zarówno przed, jak i po szczycie są skierowane na polskiego premiera, Tusk wyrasta na jednego z czołowych polityków UE. Może być to dla niego dobry początek w staraniach o fotel szefa Komisji Europejskiej - bo takie plany wróżył mu między innymi Jerzy Buzek.