"Tam się chyba lali. On ją chyba bił". Sąsiedzi ujawnili coś ważnego ws. Doriana S.
redakcja naTemat.pl
05 marca 2024, 15:44·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 marca 2024, 15:44
Po brutalnym gwałcie w Warszawie 23-letni Dorian S. wrócił do domu i przyznał swojej partnerce, że "zrobił coś strasznego". Dziennikarze dotarli także do zeznań kobiety, z których wynika, że mężczyzna w chwili kłótni był "porywczy". Milczenie przerwali także sąsiedzi, którzy mówią o awanturach domowych i podejrzeniach stosowania przemocy.
Reklama.
Reklama.
Gwałt w Warszawie. Sąsiedzi o Dorianie S.: Tam się chyba lali
Dziennikarzom "Uwagi! TVN" udało się dotrzeć do sąsiadów 23-letniego Doriana S. Przypomnijmy, że mężczyzna wynajmował mieszkanie ze swoją partnerką w pobliżu ulicy Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie.
Z relacji społeczności lokalnej wynika, że między mężczyzną a jego dziewczyną miało dochodzić do awantur. Niektórzy podejrzewają, że mogło dochodzić do stosowania przemocy wobec kobiety.
– Żona mi mówiła, że kiedyś słyszała, że się tam chyba lali. On ją chyba bił – powiedział jeden z sąsiadów.
"Uwadze! TVN" udało się również otrzymać zeznania partnerki Doriana S. Wynika z nich, że 23-latek miał być spokojnym człowiekiem. Przyznała jedynie, że gdy się kłócili, był dość porywczy.
Kobieta opisała także noc, w której mężczyzna miał dokonać gwałtu i zabójstwa 25-letniej Lizy. Od razu po wejściu do domu miał powiedzieć, że zrobił coś strasznego, ale przyznał jedynie, że pobił się z kimś na ulicy.
Redakcja próbowała skontaktować się z byłą już partnerką mężczyzny. – Nie mam czasu w tym momencie. Jest naprawdę w słabym stanie. Proszę, aby państwo poszli – powiedziała.
Śledczy ujawnia, co znaleziono w domu Doriana S. "W swojej pracy nie pamiętam podobnego zdarzenia"
– Normalne mieszkanie, jak każde inne. Pod materacem znaleźliśmy telefon komórkowy tej dziewczyny, nóż i kominiarkę użytą do przestępstwa. W swojej pracy zawodowej nie pamiętam takiego zdarzenia. Było kilka innych brutalnych, ale takiego dokładnie nie pamiętam – powiedział.
Z kolei jeden ze znajomych podejrzanego o dokonanie zbrodni przyznał, że w życiu nie podejrzewałby, że ten mógłby posunąć się do takiego czynu.
– Powiem pani, że mi jako osobie, która widywała się z nim tylko raz na jakiś czas, naprawdę jest ciężko to pojąć. Ze zdumieniem czytałam informacje o tym, co miał zrobić. Czegoś takiego bym nie podejrzewała. Ja go pamiętam jako miłą, zawsze uśmiechniętą osobę – powiedział w rozmowie z naTemat.
Dorian S. wszczynał awantury w domu? "Codziennie słyszałam krzyki"
Także dziennikarze "Super Expressu" dotarli do sąsiadów pary. Oni także wspomnieli, że w mieszkaniu miało dochodzić do awantur i kłótni. Niepokojące sytuacje miały mieć miejsce już po wprowadzeniu się do domu Doriana S.
– Awantury i kłótnie w mieszkaniu zaczęły się dopiero w momencie, kiedy poznała tego chłopaka. Codziennie słyszałam krzyki – powiedziała tabloidowi sąsiadka.
Warto jednak podkreślić, że zarówno policja, jak i prokuratura powiedziała, że mężczyzna był karany jedynie za kradzieże i posiadanie narkotyków. Nie wspomniano nic o zgłoszeniach ws. agresywnych zachowań mężczyzny.
Ekspertka wskazała między innymi na zjawisko rozproszonej odpowiedzialności. – Wbrew pozorom, im więcej świadków, tym gorzej. Kiedy mamy jednego świadka, to on przeważnie jest zmuszony do reakcji, bo nie ma innej osoby, która mogłaby wziąć za to odpowiedzialność – komentuje.
– A jak mamy wielu świadków, to często myślimy, że albo ktoś inny powinien to zrobić, albo ktoś już zareagował. Wtedy często nie wiemy, kto jest odpowiedzialny za podjęcie reakcji, więc sami się wstrzymujemy od działania – mówi.