Tusk zabrał głos ws. konfliktu wokół aborcji. "Ja nie będę tutaj niczego negocjował"
Nina Nowakowska
07 marca 2024, 08:43·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 marca 2024, 08:43
– Chcę bardzo wyraźnie podkreślić, że czy ta debata nad projektami dotyczącymi aborcji odbędzie się jutro, czy za miesiąc, to w niczym nie zmieni mojego i Koalicji Obywatelskiej stanowiska w sprawie prawa kobiet polskich do legalnej i bezpiecznej terminacji ciąży – oznajmił premier Donald Tusk tuż przed wylotem do Bukaresztu.
– Bardzo dużo emocji wzbudziła kwestia aborcji i przesuwania terminu debaty. Chcę bardzo wyraźnie podkreślić, że czy ta debata nad projektami dotyczącymi aborcji odbędzie się jutro, czy za miesiąc, to w niczym nie zmieni mojego i Koalicji Obywatelskiej stanowiska w sprawie prawa kobiet polskich do legalnej i bezpiecznej terminacji ciąży – komentował na konferencji prasowej przed wylotem do Bukaresztu.
– Niezależnie od terminu, na jaki zdecyduje się pan marszałek, jeżeli chodzi o procedowanie tych projektów, ja nie będę tutaj niczego negocjował. To prawo do 12. tygodnia chyba dla wszystkich staje się już oczywiste. Rozumiem irytację i wściekłość kobiet, które nie chcą, żeby znowu paru ponurych facetów zaczęło debatować, czy mają do czegoś prawo, czy nie. Dlatego mogę zapewnić, że w moim i KO stanowisku nic się nie zmienia – dodał szef rządu.
Według Tuska w tej ważnej społecznie kwestii to kobieta musi mieć głos decydujący. Przyznał jednak, że problemem są kwestie polityczne, m.in. brak porozumienia w sprawie aborcji wewnątrz samej koalicji rządzącej.
– Nie ma iluzji: wiemy, w jakiej rzeczywistości się znajdujemy, wiemy, kto jest prezydentem i wiemy, że są w koalicji rządzącej posłanki i posłowie, którzy mają inny pogląd w tej sprawie. Dlatego podjęliśmy już działania, w jaki sposób – niezależnie od tego, jakie będą losy tych ustaw – praktycznie zmienić nastawienie lekarzy i prokuratorów do kwestii legalnej i bezpiecznej aborcji, kiedy wymaga tego bezwzględnie zdrowie i życie kobiety – podsumował.
Znana politolożka o decyzji Hołowni
Decyzję marszałka Sejmu o przesunięciu procedowania projektów ws. liberalizacji aborcji skomentowała prof. Renata Mieńkowska-Norkiene. Zdaniem politolożki z Uniwersytetu Warszawskiego Hołownia nie zachował się jak rasowy polityk.
– Robi chaos, działa jak polityczny kunktator, nieco rozedrgany i nieogarniający rzeczywistości. Bo gdyby ją ogarnął, to by zrozumiał, że o wyniku wyborów samorządowych mogą przesądzić – podobnie, jak stało się to w październiku – dwie grupy: kobiety i młodzi – stwierdziła w rozmowie z Onet.pl.
Jak sądzi ekspertka, lider Polski 2050 zniechęca swoimi działaniami kluczową grupę własnych wyborców. – Tak młodych, jak kobiety jest bardzo łatwo zrazić i to się już, niestety stało właśnie przez to polityczne zamieszanie wokół aborcji – zaznaczyła prof. Mieńkowska-Norkiene.
– A Hołownia, który zaczął jako gwiazda i przyciągnął te grupy, które wcześniej nie były działaniami Sejmu zainteresowane, teraz ten potencjał koncertowo marnuje. Z pozycji fajnego, otwartego polityka gwałtownie przeskoczył na pozycję dziadersaz wąsem – podsumowała, dodając, że polityk "światopoglądowo rozjechał się ze swoim elektoratem".