W ciągu ostatnich dziesięciu lat z kościołów w Polsce ubyło milion wiernych – to jedna z pierwszych refleksji, które towarzyszą rozpoczęciu nowego pontyfikatu. Jednocześnie w skali całego kraju zarejestrowano jedynie kilkaset apostazji. Gdzie podziali się pozostali wierni?
"W ciągu kilkunastu lat straciliśmy z kościołów ponad milion wiernych" – ocenił na antenie Faktów TVN ks. prof. Janusz Mariański, z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dokąd poszli? Nie do końca wiadomo.
Apostazja?
Zmniejszająca się liczba wiernych to od dawna problem polskiego Kościoła. Jeszcze w 1980 roku na msze chodziło 51 proc. wiernych. W 1991 roku było ich 47 proc. W 2011 – 40 proc. W procentach statystyka nie wygląda dramatycznie. Gorzej w liczbach, z których wynika, że z kościołów zniknęło tylu wiernych, ile osób łącznie mieszka w Krakowie i Gdyni. To porównanie stało się jednym z pierwszych tematów, które pojawiły się w dyskusjach o polskim Kościele po tym, jak już opadły emocje po wyborze nowego papieża.
Pewną zagadką jest to, gdzie podziali się ci wszyscy wierni. Pierwszym tropem jest oczywiście wystąpienie z Kościoła, czyli apostazja. Mimo kampanii, którą wokół tematu rozpętał Ruch Palikota wspierany przez różne zrzeszenia ateistów, liczby formalnych wystąpień ze wspólnoty kościelnej nie powalają. Kościelne statystyki mówią tylko o 459 osobach, które złożyły akt apostazji w 2010 roku. Nawet gdybyśmy uznali, że przez ostatnich dwadzieścia lat tyle osób występuje ze wspólnoty co roku (co oczywiście jest wątpliwe), i tak byłoby ich niewiele ponad 9 tys. Czyli 0,009 proc. wszystkich, których w tym czasie zabrakło w kościelnych ławach.
Z danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika zresztą, że otwarcie niewierzący to w Polsce 2,9 proc. populacji. 5,4 proc. to ludzie obojętni, a 10,3 proc. niezdecydowani.
Milion, który wyjechał?
Maria Libiszowska-Żółtowska, socjolog religii z Uniwersytetu Warszawskiego przekonuje jednak, że żeby przestać przychodzić na mszę nie trzeba się przecież wypisywać. I poszukiwania kieruje na inne tory: – Być może to jest ten milion, który ponoć wyjechał ostatnio z Polski – żartuje, nawiązując do argumentów parlamentarnej opozycji.
Z danych GUS wynika, że rzeczywiście emigracja była ważnym zjawiskiem ostatnich lat. Od 1991 roku wyjechało z kraju jednak nie milion, a nieco ponad pół miliona obywateli. Problem wydaje się więc być poważny, zwłaszcza że wiele z tych osób emigrowało z powiatów, gdzie wskaźniki religijności są najwyższe. Dostrzegł go nawet Jan Paweł II, który przygotował w czasie swojego pontyfikatu dziesięciopunktowe wskazania dla Polaków poza granicami kraju. Radził w nich między innymi:
Jan Paweł II do emigrantów
1. Nie zapominaj, że najwyższym dobrem jest Bóg i bez Niego nie zrozumiesz samego siebie i nie odnajdziesz sensu życia […].
10. Pamiętaj, że jesteś dzieckiem narodu, którego Matką i Królową jest Bogurodzica Maryja "dana jako pomoc ku obronie". Powtarzaj często modlitwę polskich serc: "Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam". CZYTAJ WIĘCEJ
Zawód
Nawet jeśli zsumujemy wszystkich emigrantów i osoby, które wystąpiły z Kościoła, nadal zastanawiające jest kolejnych pół miliona wolnych miejsc w kościelnych ławach.
Maria Libiszowska-Żółtowska jest zdania, że wiele z tych osób po prostu zawiodło się na kościele jako instytucji. – Do Polski dochodzi tendencja, która w zachodniej Europie jest widoczna od dawna: wierni wydają się być po prostu zgorszeni zachowaniem wielu hierarchów począwszy od kurii rzymskiej aż do własnych proboszczów – mówi, a jej słowa zdają się potwierdzać dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, według których wierni widzą w kościele kryzys.
Z sondażu przeprowadzonego przez ISKK wynika, że 40% wiernych dostrzega księży chciwych, lekceważących wiernych, a 26% księży niezachowujących celibatu. Nie pomagają ani doniesienia o pedofilskich skandalach, ani księżach, którzy przyznają się do posiadania dzieci. Ani takie, jak ostatni artykuł "Wprost" dotyczący abp. Sławoja Leszka Głódzia, który według informacji tygodnika miał poniżać swoich podwładnych, nadużywać alkoholu i być rozmiłowany w przepychu.
– Wiernych razi ogromna zamożność Kościoła, rozdrapywanie spraw związanych z Komisją Majątkową – mówi socjolog religii. W podobnym tonie wypowiadał się dla naTemat ksiądz Kazimierz Sowa. "Gdy byłem młodym księdzem, powiedziano nam, że wierni dużo przebaczą, ale chamstwa i materializmu u księży nie ścierpią" – mówił duchowny w rozmowie z Jakubem Nochem, który starał się znaleźć sześć głównych przyczyn, dla których wierni odchodzą z Kościoła.
Czy biskupi w Polsce wyciągają konsekwencje z łamania przez księży celibatu i molestowania nieletnich?
W Wielkanoc się okaże
Statystyki ISKK pokazują także, że wierni coraz mniej związani są ze swoimi parafiami. Tylko 21 proc. uważa, że ma wpływ na jej życie, a tymczasem aż 41 proc. badanych pragnie takiej możliwości. To i odchodzenie od tradycji to zdaniem socjolog religii kolejne przyczyny, dla których ławy w kościołach pustoszeją. – Zamiast na mszę ludzie chodzą do galerii handlowej – mówi.
– Odejście od kościelności widać też wśród młodych ludzi, którzy przenoszą się do miast. Kiedy rozmawiam ze swoimi studentami przyznają, że w domu chodzili do kościoła, bo taka była tradycja, nie wypadało nie iść, rodzice do tego przekonywali. Dodają też, że mieszkając w mieście akademickim wolą ten czas w niedzielę poświęcić na co innego. Mówią: pan Bóg tak, kościół – nie – dodaje prof. Maria Libiszowska-Żółtowska.
Jej zdaniem ważne są też generalne zmiany w społeczeństwie, które sprawiają, że ludzie odrzucają dogmaty wiary, zaczynają traktować religię indywidualnie i prywatnie. Według socjolog religii, wierni jednak puste ławy już niebawem zapełnią.
– Jak przyjdzie Wielkanoc i GUS ogłosi statystykę uczestnictwa w święceniu pokarmów, to okaże się, że 89 proc. pójdzie to jajeczko święcić.