
Dramat, który wstrząsnął Polską, rozegrał się w nocy z 13 na 14 listopada 2023 roku w Puszczykowie, niewielkim miasteczku położonym w pobliżu Poznania. W domu przy ulicy Poznańskiej policjanci odkryli zwłoki 29-letniej kobiety oraz dwóch dziewczynek w wieku 4 lat oraz 1,5 roku.
Podejrzewany o tę zbrodnię Ukrainiec Sierhii T., mąż i ojciec zamordowanych, po kilku dniach sam zgłosił się do ochrony galerii handlowej i opowiedział o szczegółach zbrodni. Niedługo potem został zatrzymany przez policję, a 20 listopada usłyszał prokuratorskie zarzuty.
Zabójstwo w Puszczykowie. Są kluczowe ustalenia prokuratury
Później śledztwo na kilka miesięcy utknęło jednak w martwym punkcie. Podejrzany trafił bowiem na obserwację psychiatryczną. Kluczowe dla postępowania pytanie brzmiało: czy sprawca był poczytalny. Śledczy otrzymali właśnie opinię biegłych.
– Mężczyzna w chwili popełniania czynu był poczytalny – mówi prok. Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, cytowany przez dziennik "Fakt".
W tej sytuacji nic już nie szkodzi na przeszkodzie, by akt oskarżenia mógł trafić do sądu. Najprawdopodobniej stanie się to w ciągu kilku najbliższych tygodni.
Sierhii T. bardzo szybko przyznał się do winy, złożył też obszerne wyjaśnienia. Dzięki temu znane są makabryczne szczegóły tej przerażającej zbrodni.
Dlaczego Sierhii T. zamordował żonę i córki?
Jak pisaliśmy w naTemat, mężczyzna wyznał, iż motywem morderstwa były kłótnie rodzinne. Prokurator Łukasz Wawrzyniak precyzował: 42-latek miał pretensje do żony o to, że nadużywa alkoholu, nie pracuje i ma długi.
– W nocy z 13 na 14 listopada, po jednej z takich kłótni, postanowił zabić żonę. Gdy żona spała już z córkami, na górze, na piętrze domu, poszedł tam i udusił żonę. Wtedy jedna z córek się obudziła, mężczyzna udusił więc i ją, a następnie jej siostrę – mówił prokurator Wawrzyniak.
Po zabójstwie mężczyzna przez kilka dni mieszkał ze zwłokami swoich bliskich. Media szybko podały, że w tym czasie w mieszkaniu znajdował się też 11-letni syn zamordowanej Julii z poprzedniego związku. Zdezorientowanemu chłopcu Sierhii T. miał wyjaśnić, że mama i siostry są chore na Covid-19 i z tego powodu musiały iść do szpitala.
Sierhii T. przyjechał do Polski w 2018 roku. Był wtedy uznanym kucharzem z wieloma zawodowymi sukcesami na koncie. W przeszłości pracował między innymi w renomowanych restauracjach w Moskwie. Julię, która później zginęła z jego rąk, poznał w ukraińskim Koziatynie.
Mężczyźnie za potrójne morderstwo grozi od 15 lat do dożywocia. Po bliższym zapoznaniu się ze sprawą prokuratura zarzuciła mu zabójstwo dzieci ze szczególnym okrucieństwem.
Zobacz także