W nocy z wtorku na środę (19-20 marca) w Łodzi doszło do tragicznego zdarzenia. Dwaj mężczyźni siedzieli razem na przystanku tramwajowym. Potem jeden z nich podpalił drugiego. Ofiara nie miała żadnych szans, przybyli na miejsce ratownicy znaleźli jedynie zwęglone ciało. Policja właśnie poinformowała o zatrzymaniu sprawcy. Ujawniono makabryczny opis zbrodni.
Reklama.
Reklama.
Do wstrząsających wydarzeń doszło w Łodzi w nocy z wtorku na środę. Tuż po północy służby otrzymały wezwanie do pożaru wiaty przystankowej na ulicy Pomorskiej, w pobliżu osiedla akademickiego Uniwersytetu Łódzkiego.
Okazało się, że w ogniu zginął mężczyzna. Ze względu na daleko posunięty rozkład ciała, nie udało się ustalić jego tożsamości.
– Kiedy zobaczyłam zdarzenie, mężczyzna siedział przechylony na przystanku, a ogniem było zajęte całe jego ubranie, paliły się nawet nogi. Gdy przyjechali ratownicy, jedynie podeszli do niego, ale nie udzieli mu pomocy, nie było czego ratować – mówiła "Dziennikowi Łódzkiemu" studentka, która widziała wszystko z okna swojego mieszkania.
Śledczy, którzy zjawili się na miejscu tragedii, niemal natychmiast przyjęli założenie, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, a morderstwo. W rozwiązaniu zagadki pomogły nagrania z monitoringu. Serwis tulodz.pl podaje, że był też film nagrany przez mieszkańców sąsiedniego bloku.
Jak relacjonuje portal, nagranie było niewyraźne, ale udało się na nim dostrzec dwóch mężczyzn siedzących na ławce przystanku. Jeden z nich prawdopodobnie spał. Drugi, który chwilę wcześniej do niego podszedł, przyłożył coś do jego ubrania. Po chwili pojawił się ogień, który błyskawicznie objął ciało ofiary.
Sprawca podpalenia w Łodzi zatrzymany. Oglądał akcję gaśniczą
Sprawa postawiła na nogi łódzką policję. Śledczy zabezpieczyli ślady, przesłuchali świadków, przejrzeli monitoring, do akcji wdrożył również funkcjonariusz z psem. Napastnika udało się zatrzymać wieczorem tego samego dnia na ulicy Wyszyńskiego, czyli na przeciwległym krańcu miasta. Okazał się nim 33-letni mieszkaniec Łodzi.
– Szczególnie bulwersujące było zachowanie sprawcy po zdarzeniu, gdyż jak się okazało, obserwował on z dość bliska całą akcję gaśniczą, po czym spokojnie odjechał komunikacją miejską – mówi kom. Aneta Sobieraj, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej w Łodzi.
Policjantka informuje, że w chwili zatrzymania podejrzewany o dokonanie wstrząsającej zbrodni mężczyzna miał 1,7 promila alkoholu w organizmie. Był też agresywny wobec funkcjonariuszy, którzy musieli użyć siły, aby go obezwładnić.
O dalszych losach zatrzymanego 33-latka zdecyduje prokuratura Rejonowa Łódź – Śródmieście. Na razie śledczy czekają na sekcje zwłok. Najprawdopodobniej sprawca usłyszy zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi za to przynajmniej 15 lat więzienia.