Księżna Kate ogłosiła, że zdiagnozowano u niej nowotwór. Musiała to ogłosić, wróć: to my ją zmusiliśmy. Nie miała wyjścia, bo w internecie i mediach rozszalała się w ostatnich dniach spiskowa burza pod kryptonimem #GdzieJestKate. Próbowano nawet... wykraść jej dane medyczne ze szpitala. Świat zawiódł Kate. Na całej linii. Ba, my zawiedliśmy jako ludzie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Słyszysz diagnozę, uginają się pod tobą nogi. Mówisz to bliskim, są załamani. Nie wiesz, co będzie dalej, ale nie chcesz o tym myśleć, żeby nie wpaść w panikę. Postanawiasz walczyć, lekarz planuje twoje leczenie i zaleca ci chemioterapię. Ta maksymalnie cię osłabia i czujesz się źle. Musisz dużo odpoczywać, ale dom, rodzina, praca... Jest ciężko. Dla najbliższych robisz dobrą minę do złej gry, ale chciałabyś po prostu leżeć i płakać.
Brzmi ciężko? To dołóżmy do tego coś jeszcze.
Jesteś księżną Kate, żoną brytyjskiego księcia Williama, następcy tronu. Zdiagnozowano u ciebie nowotwóri martwisz się nie tylko o siebie i dzieci, ale też o przyszłość monarchii. Jak zareaguje król, przecież sam walczy z rakiem. To kryzys w Pałacu Buckingham? Starasz się o tym nie myśleć. Ani o tym, jaka burza się rozszaleje, gdy dowie się o tym świat.
Nie wiesz, jak powiedzieć swoim dzieciom, że będziesz często jeździła do szpitala, miała mniej siły na zabawę. A może nic nie mówić? Pałac pozwala ci zawiesić obowiązki, więc możesz skoncentrować się na leczeniu.Wydali oświadczenie, że miałaś operacje, wrócisz po Wielkanocy. Masz szczęście, masz pieniądze i dostęp do najlepszych lekarzy i klinik. Jesteś dobrej myśli.
Wszyscy krzyczą: "wracaj, wracaj!". Wchodzisz do sieci, media społecznościowe są wprost naćkane... tobą. Czytasz, że pewnie się rozwiodłaś. Że mąż cię zdradza, a oto z kim: możesz nawet poczytać, kim jest Rose Hanbury.Pewnie cię w ogóle nie kocha. A może to ty go zdradzasz! Może w ogóle nie żyjesz. Owszem, ktoś cię widział, ale to pewnie sobowtór. Coś ci zrobili...
Gdzie jest Kate, gdzie jest Kate, GDZIE JEST KATE?!
Nie masz siły, chcesz spokoju, ale nie masz wyjścia: musisz się pokazać, wyjść z łóżka, zostawić swoje zaniepokojone dzieci. Inaczej ktoś zrobi ci nowotworowy coming out, bo przecież próbowano wykraść twoje dane medyczne ze szpitala, któremu zaufałaś. Musisz ich uprzedzić, wyjawić swoją tajemnicę na własnych warunkach. Wcale nie chcesz, ale świat nie da spokoju ani tobie, ani twojej rodzinie.
Więc ubierasz się, malujesz, siadasz na ławce w ogrodzie i mówisz całemu światu to, czego wcale nie musisz mu mówić. Ale jednak musisz, bo jesteś księżną Katę i świat zwariował. Nie masz wyjścia, trzeba zażegnać kryzys, bo w końcu ktoś rzuci się na twojego męża z nożem, a ludzie zrobią szturm na Pałac Buckingham. Niby nieprawdopodobne, a jednak...
Księżna Kate ma raka. Zrobiliśmy jej świństwo i powinniśmy się wstydzić
Kate Middleton wyjawiła, że to po operacji jamy brzusznej w styczniu wykryto u niej nowotwór. Jest na wczesnym etapie leczenia. – William i ja robimy wszystko, co w naszej mocy, aby to przetworzyć i zająć się tym prywatnie ze względu na dobro naszej młodej rodziny. Zajęło nam trochę czasu, żeby wytłumaczyć wszystko George'owi, Charlotte i Louisowi w odpowiedni dla nich sposób oraz zapewnić ich, że wszystko będzie ze mną dobrze– mówiła w oświadczeniu księżna.
42-latka mówiła o swojej chorobie z typowym dla niej stoickim spokojem. Pełna dyplomacja i opanowanie, godne przyszłej królowej. Podziwiam ją. Ja w takiej sytuacji, pewnie byłabym wściekła. Za to, jaki (dodatkowy) koszmar mi zafundowano i to zupełnie niepotrzebnie. Chciałabym wykrzyczeć do kamery, żeby wszyscy dali mi w końcu spokój. I może Kate też o tym marzyła, ale nie może pozwolić sobie na wściekłość. Bo jest księżną.
Prawda jest taka, że powinniśmy mieć kaca moralnego po tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni po aferze z przerobionym zdjęciem. TikTok, YouTube czy Twitter oszalały, media w gorączce, Reddit puchnie od teorii spiskowych.
Podczas gdy Kate próbowała pogodzić się z diagnozą i rozpoczynała leczenie, my bawiliśmy się w najlepsze: tworzyliśmy memy, głupie piosenki i wyciągaliśmy największe brudy z przeszłości jej i męża. Zafundowaliśmy jej koszmar w najcięższym momencie życia, w którym potrzebowała po prostu spokoju i wsparcia. Człowieczeństwa.
To jest skandaliczne, obrzydliwe. Jestem wściekła i głupio mi za nas wszystkich. Powinniśmy wysłać teraz Kate ogromny kosz owoców z bilecikiem: "Przepraszamy, spie****liśmy sprawdę. Wybacz nam".
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
I chyba jest nam głupio. Wejdźcie do sieci. Setki komentarze w stylu: "Tak mi przykro. Mam nadzieję, że wkrótce wyzdrowiejesz i przykro mi, że internet nie dał ci leczyć się w spokoju", "I pomyśleć, że rozpowszechniano o niej okropne plotki o zdradach, podczas gdy rodzina w ciszy walczyła z chorobą", "Mam nadzieję, że wszyscy konspiracyjni terroryści się wstydzą", "Wyobraź sobie, że jesteś w szoku po usłyszeniu, że masz raka i osłabiona po chemioterapii, ale ciągle słyszysz spekulacje, że już umarłaś", "Ale mi teraz głupio...", "Usunęłam wszystkie filmiki o Kate" – piszą ludzie.
Nawet Blake Lively przeprosiła, że robiła sobie z Kate jaja. Napisała, że jest "zawstydzona". Wszyscy powinniśmy się wstydzić. Lekcja na dziś? Nie wtykajmy nosa nie swoje sprawa, dajmy ludziom żyć (nawet tym publicznym) i zawsze bądźmy życzliwi.