Pod Warszawą funkcjonowała wspólnota religijna, której działanie opisał jeden z jej członków. Ci mieli być nakłaniani do spania w jednym łóżku z księdzem, ale też do posłuszeństwa wobec lidera ruchu. Stosowano wobec nich także psychiczną i werbalną przemoc. Po publikacji władze Kościoła katolickiego wzięły sprawę pod lupę, a teraz ustalono, że zajmie się nią także Watykan. To oznacza, że przynajmniej w części zarzuty zostały potwierdzone.
Reklama.
Reklama.
Członkiem wspólnoty o nazwie Fundacja Dobrej Edukacji Maximilianum był Paweł Kostkowski. Jak opowiadał w wywiadzie w Onecie, chciał sobie ten sposób pomóc w relacji z Bogiem, a kazania księdza, który był liderem wspólnoty, miały wyjątkowo do niego przemawiać. Dołączył więc do grona osób związanych z księdzem Łukaszem Kadzińskim.
– Kazania Łukasza od razu mnie zainteresowały, pomyślałem, że ten ksiądz jest inny, że naprawdę mu zależy. (...) Później powiedział, że prowadzi pewną wspólnotę i że w każdy piątek wieczorem spotykają się na modlitwie w naszym kościele. Stwierdził, że wszyscy członkowie grupy bardzo się ucieszą, jeśli przyjdę, bo dużo im o mnie opowiadał – mówił w rozmowie z Onetem.
Ostatecznie Paweł Kostkowski trafił do wspólnoty, która jego zdaniem była sektą. Jej działanie w magazynie "Plus Minus" opisał Tomasz Terlikowski. Dziennikarz rozmawiał z członkami, którzy opowiedzieli mu od nadużyciach, które miały miejsce w Teresinie i Rokitnie.
Co działo się we wspólnocie katolickiej pod Warszawą?
Jak podaje "Rzeczpospolita" Paweł Kostkowski postawił przedstawicielom wspólnoty między innymi takie zarzuty jak: "Aranżowanie małżeństw, wymuszanie na nich posłuszeństwa podczas spowiedzi, stosowanie psychicznej i werbalnej przemocy, zapraszanie mężczyzn do nocowania w jednym łóżku z księdzem, skierowanie do seminarium grupy mężczyzn, którzy mieli być posłuszni jedynie założycielowi wspólnoty, wieloletnie lekceważenie przepisów prawa kanonicznego, nielegalne sprawowanie posługi, świadome wzywanie do okłamywania biskupów i wreszcie stworzenie sekty".
Po publikacji Kostkowskiego o sprawie zrobiło się głośno. W rozmowie z Onetem tłumaczył on również, że zadbał, by cała zebrana przez niego dokumentacja trafiła do kościelnej wierchuszki.
"Zanim cokolwiek opublikowałem, napisałem do kurii na wszystkie podane na stronie internetowej adresy e-mailowe, żeby mieć pewność, że ta cała dokumentacja, którą udało mi się zgromadzić, nigdzie nie zginie" – powiedział.
Watykan zajmie się sprawą ks. Kadzińskiego i ks. Gomulskiego
Wspólnotę miało prowadzić dwóch duchownych. Po ujawnieniu informacji o procederze, który miał mieć miejsce w Teresinie i Rokitnie pod Warszawą, sprawą zajęły się władze Kościoła.
"Księża Łukasz Kadziński i Jacek Gomulski są oskarżani o prowadzenie wspólnot podejrzewanych o działania charakterystyczne dla sekty, w tym nieposłuszeństwo biskupowi miejsca, praktyki manipulacyjne, poniżanie wiernych, a nawet nocowanie z kapłanem traktowane jako nagroda dla członków wspólnoty" – informowała kuria, która obiecała zająć się sprawą.
I wszystko wskazuje na to, że się zajęła, bo 25 marca, Archidiecezja Warszawska poinformowała o zakończeniu dochodzenia kanonicznego w sprawie ks. Łukasza Kadzińskiego.
"Arcybiskup Metropolita Warszawski zakazał Księdzu Łukaszowi Kadzińskiemu z dniem dzisiejszym prowadzenia jakiejkolwiek działalności duszpasterskiej, katechetycznej, sprawowania świętej posługi, tj. sakramentu pokuty oraz publicznego sprawowania Najświętszej Eucharystii. Zostało mu również w tym dekrecie wskazane miejsce odosobnienia. Nie zastosowanie się do w/w środków zapobiegawczych może skutkować nałożeniem sankcji karnych" – przekazała kuria w komunikacie.
Na tym nie koniec. Z najnowszych informacji przekazanych przez "Rzeczpospolitą" wynika, że "Watykan zajmie się nadużyciami we wspólnocie kościelnej pod Warszawą", a "dochodzenie w tej sprawie zostało w tych dniach zakończone, a jego ustalenia zostały już wysłane do Rzymu – do Dykasterii Nauki Wiary".
– Oznacza to, że zarzuty stawiane duchownemu w jakimś stopniu się potwierdziły, i że wchodzą tu w grę przestępstwa, które są zastrzeżone do osądzenia właśnie tej dykasterii – skomentował w "Rzeczpospolitej" prawnik kanonista.