W czasie, gdy w Poniedziałek Wielkanocny potężna wichura zbierała śmiertelne żniwo w Małopolsce, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysyłało… ostrzeżenia dotyczące złej jakości powietrza na Mazurach. Alerty RCB wypuściło dopiero po południu, gdy media informowały już o ofiarach. Dlaczego tak się stało? Z tym pytaniem musiał zmierzyć się szef MSWiA Marcin Kierwiński.
Reklama.
Reklama.
Minister spraw wewnętrznych i administracjiMarcin Kierwiński był pytany przez dziennikarzy w Białymstoku, dlaczego komunikat Rządowego Centrum Bezpieczeństwa ostrzegający przed silnym wiatrem został skierowany do mieszkańców Małopolski dopiero w poniedziałek w godzinach popołudniowych, gdy było już wiadomo o 5 ofiarach śmiertelnych.
– RCB bazuje w swojej działalności informacyjnej na danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Dane IMGW mówiły o pierwszym stopniu zagrożenia, które według procedur nie kwalifikuje się do tego, żeby na tym etapie wysyłać sms-y – stwierdził Kierwiński.
5 ofiar wichury na Podhalu. Kierwiński tłumaczy wpadkę z alertem RCB
Minister dodał, że ostrzeżenia zostały przygotowane i rozesłane po interwencji samego RCB oraz małopolskiego centrum zarządzania kryzysowego – natychmiast po tym, jak sytuacja została zidentyfikowana jako "bardzo, bardzo poważna".
Kiedy dokładnie? Wielu mieszkańców otrzymało ostrzegawcze sms-y po południu, około godziny 16:00 albo nawet później. Dopiero wtedy też ukazał się komunikat na facebookowym profilu RCB.
"UWAGA! Dziś po południu i w nocy (01/02.04) prognozowany silny wiatr i burze z opadami. Możliwe wyłączenia prądu. Unikaj otwartych przestrzeni – alert RCB tej treści został wysłany do odbiorców na terenie województwa małopolskiego" – tak dokładnie brzmiał wpis rządowego centrum na Facebooku.
Pod ostrzeżeniem zaroiło się od komentarzy. "RCB publikuje alert dot. złego stanu powietrza w powiecie działdowskim, w tym czasie 5 osób ginie w wyniku oddziaływania silnego wiatru na Podhalu" – zauważył jeden z użytkowników, odnosząc się do porannego komunikatu, w którym Centrum nie zajmowało się wichurą na Podhalu, a zamiast tego przestrzegało mieszkańców Mazur przed wysokimi stężeniami pyłu zawieszonego PM10.
"Mieszkam i przebywam na terenie woj. małopolskiego i nie otrzymałam (komunikatu – red.), zresztą nie tylko ja. Musiało zginać 5 osób, w tym 2 dzieci, żebyście wypełnili swoje obowiązki" – skomentowała inna internautka. Ktoś inny dopisał: "Jak wojna wybuchnie, to alert ogłoszą, jak będzie podpisana kapitulacja".
QUIZ: Jak dobrze znasz skład nowego rządu Donalda Tuska?
Tragiczne skutki wichury w Małopolsce. Nie żyje 5 osób
Karol Kierzkowski, rzecznik Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, przekazał na antenie TVN24, że w Poniedziałek Wielkanocny strażacy podjęli aż 730 interwencji związanych ze skutkami wichury, z czego 357 w Małopolsce i 203 na Śląsku. Później, po północy, takich wyjazdów było już zdecydowanie mniej – 17.
Najgorzej sytuacja wyglądała na Podhalu, gdzie wiatr wyrywał drzewa z korzeniami. Niestety, aż pięć osób przypłaciło to życiem. Do pierwszej tragedii doszło około godziny 11:00 w Zakopanem, gdzie przewracające się drzewo upadło na przejeżdżający samochód. Kierująca nim 23-latka zmarła w wyniku odniesionych obrażeń.
Dwie godziny później, również w Zakopanem, drzewo zwaliło się na rodzinę wychodzącą z kościoła. Mimo trwającej półtorej godziny reanimacji lekarze przegrali walkę o życie 9-letniego dziecka.
Z kolei około godz. 14:30 w Rabce-Zdroju drzewo zabiło w parku aż trzy osoby: 7-letnie dziecko i dwie kobiety w wieku 49 i 69 lat.