Biskup tarnowski Andrzej J. wkrótce może stanąć przed sądem. Prokuratura oskarża go o to, że wiedział, iż dwóch podległych mu księży skrzywdziło około setki dzieci, ale nie powiadomił o tym prokuratury. To pierwszy biskup, który może odpowiadać przed sądem za krycie pedofilów. Kuria wydała już oświadczenie w tej sprawie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O sprawie jako pierwsza napisała krakowska "Gazeta Wyborcza". Chodzi o jeden z największych skandali pedofilskich w polskim Kościele. Jak czytamy, po ponadrocznym śledztwie prokuratura "zdecydowała się na skierowanie do sądu aktu oskarżenia przeciwko ordynariuszowi tarnowskiemu biskupowi Andrzejowi J.".
"Biskupowi zarzucono, że w okresie od 13 lipca 2017 r. do 16 sierpnia 2020 r. będąc zwierzchnikiem i zarządcą diecezji tarnowskiej, pomimo posiadania wiarygodnej wiadomości o dokonaniu przez podległego mu księdza Stanisława P. czynów polegających na doprowadzeniu małoletnich poniżej lat 15 do poddania się innym czynnościom seksualnym nie zawiadomił o tym niezwłocznie organów ścigania" – czytamy w uzasadnieniu prokuratury.
Bp Andrzej Jeż stanie przed sądem? Chodzi o krycie pedofili w Kościele
"GW" dodaje też, że w ten sam sposób bp Andrzej J. miał postąpić w przypadku innego duchownego – Tomasza K. "Tu ordynariusz zwlekał przez trzy lata od 2018 roku" – czytamy.
– Podstawę sformułowania powyższych zarzutów stanowił materiał dowodowy pozyskany w śledztwie, w tym dokumenty, a także zeznania świadków – przekazał prok. Mieczysław Siennicki, rzecznik tarnowskiej prokuratury. Jak dodał, śledczy nie zwracali się do Watykanu z wnioskiem o pomoc prawną, gdyż "nie było takiej potrzeby".
Wyjaśnijmy w tym miejscu, że w 2017 roku znowelizowano Kodeks karny, który nałożył obowiązek informowania śledczych o przestępstwach seksualnych wobec dzieci poniżej 15. roku życia.
W lipcu 2022 roku Sąd Najwyższy uznał ponadto, że biskupi, którzy przed nowelizacją ustawy Prawo karne tuszowali pedofilię w Kościele, mogą zostać postawieni przed sądem.
Kuria wydała już oświadczenie w sprawie biskupa Andrzeja J.
Rzecznik tarnowskiej kurii ks. Ryszard St. Nowak w rozmowie z lokalnymi mediami nie ukrywa zaskoczenia doniesieniami w sprawie biskupa. Kuria wydała też oświadczenie.
"W związku z informacją podaną przez Gazetę Wyborczą w sprawie postawienia przez Prokuraturę Rejonową w Tarnowie oskarżenia biskupowi Andrzejowi J., informujemy, że ksiądz biskup nie otrzymał żadnego powiadomienia w tej sprawie" – czytamy w oświadczeniu, które cytuje RDN Małopolska, lokalne radio katolickie.
"Dlatego też na tym etapie chcemy jedynie podkreślić z całą stanowczością, że biskup Andrzej J., jako ordynariusz tarnowski, dochował wszelkiej należytej staranności w zakresie swoich działań i kompetencji co do obowiązku zgłoszenia odpowiednim organom państwowym wszystkich przypadków przestępstw przeciwko nieletnim, co do których miał wiedzę. Jesteśmy gotowi udowadniać to w sądzie" – dodał rzecznik diecezji tarnowskiej.
Ofiary ks. Stanisława P. i ks. Tomasza K.
Według ustaleń Onetu w sprawie ks. Stanisława P. śledczy badali także odpowiedzialność wcześniejszego ordynariusza diecezji –Wiktora Skworca. Emerytowany biskup miał zostać przesłuchany w tej sprawie, ale nie usłyszał zarzutów. Bp Skworc wysłał księdza P. do Ukrainy w 2002 roku i tam jego ofiarami miało paść dwóch chłopców.
Czytaj także:
Ks. Stanisław P. mógł wykorzystać seksualnie nawet około 100 chłopców. Dziś duchowny mieszka w domu emerytów i jest na utrzymaniu diecezji. "GW" przypomina, że ks. Tomasz K. miał dopuścić się czynów o charakterze seksualnym wobec trzech osób, a kilka innych próbował molestować. Usłyszał zarzuty, jednak ze względu na stan zdrowia podejrzanego śledztwo zawieszono.
Przed sądem trwa obecnie proces wytoczony tarnowskiej kurii przez jedną z ofiar księdza P. "Pokrzywdzony oczekuje zadośćuczynienia oraz przeprosin. Kuria godzi się tylko na przeprosiny, biskup nie ma zamiaru płacić za przestępstwa swojego kapłana" – podaje "GW".