Kandydat na prezydenta Krakowa miał 250 mln zł długu. Jak udało mu się to spłacić?
Nina Nowakowska
12 kwietnia 2024, 16:54·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 kwietnia 2024, 16:54
Kandydat na prezydenta Krakowa ogłosił, że spłacił 250-milionową pożyczkę, która stała się jednym z głównych tematów kampanii wyborczej w małopolskiej stolicy. Łukasz Gibała nie przelał jednak ani złotówki. Mówi, że przekazał ojcu udziały w swojej firmie i to "ucina wszelkie spekulacje".
Przed wyborami kontrkandydaci Gibały wypominali mu wielomilionową pożyczkę, pytając jednocześnie, jak zamierza ją spłacić z ewentualnej pensji prezydenta Krakowa. –
Niestety ten temat stał się głównym leitmotiwem kampanii przeciwko mnie (...). W związku z tym, żeby uciąć wszelkie spekulacje wczoraj spłaciłem ojcu pożyczkę poprzez przekazanie mu wszystkich udziałów, które posiadałem w mojej firmie. Tym samym firma jest rodzajem spłaty tej pożyczki– komentował na piątkowym briefingu Gibała, cytowany przez RMF FM.
Pieniądze radny pożyczył od ojca, który jest przedsiębiorcą w branży alkoholowej. Gibała utrzymuje, że "nie ma żadnych zobowiązań, ani partyjnych ani finansowych, bo jest kandydatem niezależnym". Jak wyjaśnił, przekazane przez niego udziały w firmie zajmującej się produkcją filamentu, czyli wsadu do drukarek 3D oraz desek kompozytowych, wykorzystywanych np. do budowy tarasów, w całości pokrywają zaciągniętą pożyczkę na cele inwestycyjne.
Kraków zamiast firmy?
Samorządowiec doprecyzował też, że zaciągnął pożyczkę na niecałe 210 mln zł, ale później dług wraz z odsetkami urósł do ponad 250 mln zł. Kandydat na włodarza Krakowa dodał, że wartość przekazanych udziałów jest jednak trudna do określenia, bo miał zbyt mało czasu, aby dokonać dokładnej wyceny albo spieniężyć te aktywa. Stąd decyzja o przekazaniu całej spółki.
– Moim zdaniem aktywa firmy są warte znacznie więcej niż te pasywa, czyli zobowiązania – podsumował, zaznaczając, że pozbycie się udziałów w firmie oznacza, że teraz "w pełni będzie mógł poświęcić się Krakowowi". Dziennikarze zapytali kandydata, co zamierza zrobić, jeśli przegra wybory. – To się stało. Zakładam, że wygram wybory, a jeśli nie, to nie będę radnym zawodowym, ale będę szukał jakiś innych form aktywności zawodowej, jakich to jeszcze nie wiem– przyznał Gibała.
PiS poparł Gibałę?
Kandydatem PiS na prezydenta Krakował był Łukasz Kmita. Ostatecznie, mimo silnej pozycji partii Jarosława Kaczyńskiego w Małopolsce, były wojewoda zajął dopiero trzecie miejsce, zdobywając blisko 20 proc. głosów.
"Zgodnie z wynikiem wyborów, to od wyborców prawicy będzie zależało, kto zostanie prezydentem Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. Czy będzie nim Aleksander Miszalski, poseł Koalicji Obywatelskiej, znany głównie za sprawą tego, że pozował do zdjęcia mając narysowane na swoim czole osiem gwiazdek, 'turystyczny baron', jak określały go media, który jest jedną z twarzy obozu rządzącego w Polsce, czy może Łukasz Gibała, bezpartyjny kandydat, który co pokazała kampania jest mocno atakowany przez Platformę Obywatelską, mimo, że dekadę temu był ich członkiem" – brzmi stanowisko PiS, pod którym podpisał się przewodniczący krakowskich struktur partii, Michał Drewnicki.
Przedstawiciele PiS zaapelowali o pójście na wybory 21 kwietnia i "zagłosowanie zgodnie z własnym osądem". Jak dodali, "niegłosowanie tego dnia będzie cichym poparciem dla Platformy i ich kandydata". Następnie odradzono głosowanie na Miszalskiego, tłumacząc, że jest posłem partii Donalda Tuska.
Jak dodano, ugrupowanie obecnego premiera od wielu lat współrządzi w mieście i jest "zamknięte na jakąkolwiek współpracę przy projektach dobrych dla Krakowa". Następnie zaznaczono, że z klubem Łukasza Gibały Kraków dla Mieszkańców możliwa była współpraca, mimo różnic w poglądach na tematy ogólnopolskie.