
Do księgarni trafiła niedawno książka "Trzynaście wojen i jedna" napisana przez fotoreportera wojennego Krzysztofa Millera. Autor wyjaśnił w "Pytaniu na Śniadanie", że stworzył tę pozycję, by przybliżyć czytelnikom ekstremalne warunki, w jakich przyszło mu pracować, oraz pomóc samemu sobie w uporaniu się z problemami psychicznymi, które stanowią nieodzowną część tego zawodu. - Śniło mi się wiele okropnych historii, które widziałem, dokumentowałem. Zapadałem w letarg, to nie był sen ani jawa, a one przesuwały się przed oczami - zdradził Miller w rozmowie z Hanną Lis.
REKLAMA
Krzysztof Miller jest fotoreporterem od 1989 r. W tym czasie utrwalił na zdjęciach wiele konfliktów zbrojnych i towarzyszących im kryzysów humanitarnych. Na początku pracy Miller sądził, że aparat skutecznie odgradza go od fotografowanych okrucieństw, jednak z biegiem czasu zaczęły one powracać w snach i wpędziły go w depresję. - Byłem pewny, że aparat jest przegrodą, że nie uczestniczę w tych strasznych historiach, ale one wcale po mnie nie spływały. Kiedy temat gonił temat, kiedy było się w wirze pracy, człowiek nie zastanawiał się nad tym, ale rewolucja technologiczna, rozwój internetu, sprawiła, że ten zawód zwolnił. Wtedy zacząłem się więcej zastanawiać nad tym, co widziałem - powiedział Miller Hannie Lis.
Autor "Trzynastu wojen i jednej" wyznał, że zaczął miewać koszmarne sny, przez które nie mógł wypocząć, był zmęczony i rozdrażniony. W końcu Miller trafił do Kliniki Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, gdzie przeszedł terapię i pozbył się swoich problemów. Nie żałuje on jednak tego, że wybrał zawód fotoreportera wojennego, ponieważ - jak zaznaczył - dostarcza on cennej dokumentacji, która pojawia się nie tylko w prasie, ale i w pracach naukowych. Miller nie chce również zmienić zajęcia - już niebawem może wyruszyć z konwojem Polskiej Akcji Humanitarnej do Syrii.
Źródło: Pytanie na Śniadanie (TVP 2)
