Pieniądze z komunii to temat rzeka. A najwięcej kontrowersji zawsze budzi fakt, że podobno większość dzieci nigdy ich nie widziała na oczy, bo poszły na remont pokoju, domu, zakup nowego auta. Ale czy na pewno? Zapytaliśmy o to naszych czytelników i dostaliśmy wiele odpowiedzi. Niektóre nas zaskoczyły, inne rozbawiły do łez.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Lada dzień rozpocznie się sezon komunijny. Dla jednych to wyjątkowy moment, kiedy dziecko zaczyna w pełni uczestniczyć w życiu Kościoła, a dla innych okazja na zebranie pieniędzy i ciekawych prezentów. Zwłaszcza kwestia podarków i finansów budzi od lat wiele kontrowersji.
"Pieniądze z komunii są jak Yeti"
O temat, na który dyskutowała niejedna rodzina, postanowiliśmy spytać naszych czytelników na Facebooku. Pod wpisem pojawiło się wiele komentarzy i historii, ale jeden wyjątkowo dobrze podsumował to, co dzieje się z komunijnymi funduszami. "Pieniądze z komunii są jak Yeti. Wszyscy słyszeli, ale nikt nie widział…" – napisał jeden z naszych czytelników. I wiele osób się z nim zgodziło.
Wśród licznych wpisów padła nawet sugestia utworzenia "komisji śledczej", która zajęłaby się ustaleniem, gdzie podziały się pieniądze podarowane przez bliskich. "Pieniądze z komunii to najstarsza piramida finansowa. Odzyskujesz je, jak poślesz własne dziecko do komunii" – żartował kolejny użytkownik.
"Dołożyłam się (oczywiście nikt mnie o to nie pytał) do naszego pierwszego samochodu" – dodała inna osoba. I w jej słowach jest wiele prawdy. Najpewniej każde dziecko, które nie zobaczyło nigdy pieniędzy z pierwszej komunii, dołożyło się do domowego budżetu.
Rodzice jednych kupili samochody, innych nowe meble do salonu, a trzecich np. opał na zimę. Trzeba również pamiętać, że zorganizowanie przyjęcia dla całej rodziny nie było i nie jest tanie, więc "odzyskanie" wydanych na to pieniędzy było dość ważne. Na podobnej zasadzie od lat działa "zwracanie się" kosztów organizacji wesela.
Szczęśliwcy, którzy pieniądze z pierwszej komunii mogli wydać na przyjemności
"Lata mijają, a to się nie zmieniło, pieniądze z komunii są dzieci nie dorosłych" – podsumowała inna czytelniczka. I głosów takich jak jej w naszej dyskusji było znacznie więcej. Okazuje się zatem, że nie wszyscy rodzie "przywłaszczyli" sobie pieniądze własnych dzieci.
"Przewaliłam na ciuchy. Pamiętam większość, co kupiłam, były piękne i byłam bardzo szczeliwa" – wspominała z nieukrywaną radością jedna z internautek. "Tak, całość wydalam na nowy sprzęt narciarski o którym marzyłam, mój brat swoje wydał na pianino o którym też marzył. Z pomocą rodziców, bo aż tyle nie uzbierał" – opowiedziała nam inna.
Pośród komunijnych opowieści nie mogło zabraknąć również największych komunijnych obiektów pożądania – rowerów i zegarków. "Za moich czasów dostawało się zegarek, Biblię, niekiedy rower. Ja byłam szczęściarą, dostałam dwa zegarki (obydwa mam do dzisiaj) oraz oczywiście rower Czajka" – wspomniała jedna z kobiet.
W naszej dyskusji nie brakuje głosów osób, które pieniędzy z komunii nie widziały, bo po prostu ich nie dostały. "Dostałem sprzęt fotograficzny, rower i zegarek, pasja fotografowania przetrwała do dziś. W moich czasach nie dawano kasy i bardzo dobrze!" – pisał jeden z naszych czytelników.
Współczesne prezenty na pierwszą komunię. Chrzestni nie mają łatwo
Współcześnie komunia wiąże się z jeszcze większym splendorem niż kiedyś i coraz częściej bywa nazywana "małym weselem". Komunijne kreacje potrafią kosztować tysiące złotych, a do tego dochodzi jeszcze wizyta u fryzjera i urządzenie wystawnego przyjęcia.
Sieć zalewają oferty aniołków w przeróżnych formach. Tegorocznych hitem mają być również rzeźbione arbuzy. A do tego dochodzą jeszcze prezenty. Koperta jest najłatwiejszym rozwiązaniem. Ale zwłaszcza chrzestni często starają się, żeby upominek był oryginalny i zapamiętany na długo.
W takich momentach lista pod tytułem "co na prezent komunijny" jest bardzo długa. Królują na niej elektronika, jak smartfony i smartwatche, kamerki sportowe, ale również zestawy LEGO, czy popularne od lat rowery. Obiektem pożądania niejednego komunisty jest również konsola. Najlepiej PlayStation i stos gier dołączony w zestawie.
– Media społecznościowe docierają do wszystkich. I wszędzie wszystko idzie w kierunku pokazania się, według powiedzenia "zastaw się, a postaw się". Żeby błysnąć czymś oryginalnym, żeby pokazać, że ma się pieniądze. A nie o to chodzi w komunii. Coś, co jest istotą, zostało pomniejszone, zupełnie zepchnięte na margines. A podkreślana jest otoczka. Coś, co powinno być oprawą, stało się treścią. A treść została usunięta – podsumował smutno duchowny.