Co jest nie tak z tą dzisiejszą młodzieżą? Narzekania na nastolatków z pokolenia Alfa i młodych pracowników generacji Z ciągną się bez końca. W sumie łatwiej byłoby wymienić, czego młodym nie brakuje. Wspólnym mianownikiem tych gorzkich żali, nierzadko wyrażanym wprost, jest ni to ostrzeżenie, ni przepowiednia: z powodu nieogaru młodych ludzi wszyscy zginiemy. Serio?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zrozumiałe – co nie oznacza, że słuszne – są utyskiwania części pracodawców, dla których kamieniem obrazy jest to, że "Zetki" pracują tyle godzin, za ile mają płacone. Dodatkowo (o zgrozo) chcą mieć życie osobiste: pracują po to, aby żyć, a nie żyją po to, żeby pracować. I nie wahają się, by rzucić zajęcie, które nie daje im satysfakcji. Wiadomość z ostatniej chwili: wolny rynek działa też w drugą stronę.
O ile jednak płacz niektórych właścicieli firm z powodu odchodzącego do lamusa kultu zapie***lu ma jakąś wewnętrzną logikę, tak trudno zrozumieć rodziców, którzy w mediach społecznościowych ogłaszają wszem wobec, czego nie potrafią ich nastolatki.
Najczęściej są to komentarze w formie heheszków – moje dorastające dziecko nie potrafi odczytać godziny ze wskazówek zegara, nie wie, jak wysłać list, nie ma pojęcia jak włączyć pralkę.
Filmik o nastolatku i obieraczce do warzyw stał się viralem
Na nowy poziom uśmiechniętego natrząsania się z własnych dzieci wznieśli się Lanette i Kurt, którzy na początku kwietnia wrzucili na Facebooka filmik pokazujący zmagania swojego prawie 15-letniego syna z marchewką i obieraczką do warzyw. Choć może lepiej byłoby powiedzieć: z czymś, co widzi po raz pierwszy na oczy i dotąd nie wiedział, do czego służy, już nie mówiąc o tym, jak się tego narzędzia używa. Nagranie zyskało oszałamiający zasięg ponad 4,2 mln wyświetleń i blisko 10 tys. rozbawionych reakcji.
Nic dziwnego. Nastolatek jest bezradny jak dziecko we mgle. Próbuje używać obieraczki niczym temperówki, marszczy brwi, wzdycha i frustruje się tym, że mu nie wychodzi. – Czy ty nie jesteś na kursie inżynierskim? – pada zza kadru roześmiane pytanie ojca.
W tym czasie matka robi dziwne miny, chichocze, zakrywając dłońmi usta, walczy ze sobą, by nie parsknąć głośno śmiechem. A chłopak biedzi się z zadaniem do momentu, gdy mama po nagraniu jego nieporadnych wysiłków decyduje się jednak pokazać mu, jak używać obieraczki do warzyw. Uff. Jesteśmy krok dalej od apokalipsy.
Mnie ten popularny filmik nie rozbawił. Być może powodem jest to, że jestem feministką – a my ponoć nie mamy poczucia humoru z definicji – ale mam wrażenie, że tym razem chodzi o coś więcej. Nie śmieszy mnie to, że rodzice dla klików, a być może i pieniędzy, upokarzają własne dziecko. Jeśli ten chłopak pójdzie w nauki ścisłe, do końca życia będzie inżynierem, który nie potrafi obrać marchewki. A wszystko za sprawą goniących za popularnością rodziców, którzy dla jednego viralu mogli zniszczyć jego karierę, zanim jeszcze się zaczęła.
Kolejna kwestia: czy dzieciak, który jest zależny finansowo i na wiele innych sposobów od rodziców, miał pełną wolność, by odmówić udziału w tym nagraniu? Mam wątpliwości. Ciekawe jak teraz czuje się chłopak i jego rówieśnicy z pokolenia Alfa, gdy czytają o sobie, że są życiowymi nieogarami, które doprowadzą do upadku cywilizacji, bo brakuje im podstawowych umiejętności i zdrowego rozsądku. Pozostaje tylko nadzieja, że Facebook jest dla nich medium równie odległym, co kamienne tabliczki.
Rodzice, z kogo się śmiejecie?
W tym momencie pojawia się podstawowe pytanie: dlaczego chłopak w wieku niemal 15 lat nie wie, jak obrać marchewkę, skoro to tak kluczowa – według jego rodziców – umiejętność, że z jej braku trzeba zrobić sensację?
Choć wielu z upodobaniem próbuje zrobić pośmiewisko z "tej dzisiejszej młodzieży", to odpowiedź jest zupełnie inna. Za to, co potrafią i czego nie potrafią dzieci w podstawowych sytuacjach życia codziennego, odpowiadają ich rodzice. I nie, nie chodzi o to, by wpychać dorosłych w poczucie winy, że ich dziecko nie spędza całego czasu poza snem na szkole, nauce japońskiego, szachach, tańcu towarzyskim i jeździe konnej. Tu nie chodzi o to, by być idealnym rodzicem idealnego dziecka.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeśli jednak utyskujecie, że wasze dziecko nie zna się na zegarku lub nie wie, jak wysłać list, albo wystawiacie je z tego powodu na pośmiewisko, pretensje możecie mieć tylko do siebie. To nie jest oddychanie, by przychodziło odruchowo. Od kogoś młody człowiek musi się tego nauczyć. A to wymaga poświęcenia czasu. Waszego czasu. Nie zbieracie tego, czego nie zasialiście. To Wy nie ogarniacie. I to nie jest śmieszne.