Anna Dryjańska: Czy 17-latki mogą się pogrążyć w kryzysie wieku średniego?
Maja Herman: Kryzys wieku średniego z definicji obejmuje osoby w wieku około 40-50 lat, więc nie. Jednak pomijając nazwę, prawda jest taka, że dziś młodzi często mają te same myśli i emocje, co sterani życiem ludzie, którzy są od nich starsi o kilka dekad. Trzeba by wymyślić jakiś nowy termin na ten rodzaj burnoutu.
Skąd się bierze to zwątpienie, zniechęcenie i zmęczenie życiem u ludzi, którzy tak na dobrą sprawę jeszcze nie zaczęli żyć? Wina wspomnianej przez HRejterów Klaudii Halejcio, która nakręciła filmik o "przypadkowym" zakupie Lamborghini?
Nie obwiniałabym ani Klaudii Halejcio i jej prześmiewczych rolek, ani influencerów jako takich. To kuszące, by przypisać odpowiedzialność konkretnej osobie, ale sprawa jest bardziej skomplikowana.
Młode wypalenie to coś, co obserwujemy od około 15 lat. Problem się nasila. Pojawił się wraz z rozwojem mediów społecznościowych. Dzisiejsze nastolatki urodziły się w świecie, w którym technologia pędzi na złamanie karku. Mózg nie miał szans przystosować się do tego błyskawicznego tempa. Ewolucji się nie oszuka. Normą jest wszechobecne przebodźcowanie i związane z nim zaburzenia dystrybucji dopaminy.
Dopamina to hormon regulujący działanie mózgu, który daje nam napęd do działania. Mówiąc w uproszczeniu: to dzięki niej chce nam się chcieć, odczuwamy przyjemność z powodu działania. I teraz w związku tym neurohormonem są dwie wiadomości: dobra i zła.
Dopamina jest źródłem wyczerpywalnym. Gdy się przeforsujemy – koniec, nie ma energii, nie ma siły do działania, dętka. To jest właśnie problem, którego doświadczają wypaleni młodzi ludzie. A wyczerpuje ich na przykład nałogowe sprawdzanie powiadomień w smartfonie czy oglądanie rolek, które przez chwilę sprawia im przyjemność, ale długofalowo obniża nastrój.
Dopamina to także źródło odnawialne.
Czyli jak się wyczerpie, to możemy z powrotem naładować baterie?
Tak, z zastrzeżeniem, że to nie jest jednorazowe podpięcie ładowarki. Dopamina to neurohormon, który wymaga stałego uzupełniania, jeśli chcemy czuć się dobrze.
Zaczęłyśmy od młodzieży, a mówi pani tak, jakby to dotyczyło wszystkich.
Bo to dotyczy wszystkich. Tylko młodym ludziom jest trudniej pod tym względem, że tuż po urodzeniu zostali wrzuceni na głęboką wodę i nie mieli obok siebie osób, które mogłyby ich wcześniej nauczyć, jak się pływa. Nikt ich nie ochronił przed zalewem bodźców, nie pokazał, jak sobie z nimi radzić.
To jest ten moment, gdy zwykle pada pytanie "a gdzie byli rodzice?".
Rodzice, nawet jeśli byli tuż obok i mieli jak najlepsze intencje, byli bezradni, bo sami nie ogarniali mediów społecznościowych i mechanizmów, jakie nimi rządzą. Nie mogli więc pomóc swoim dzieciom, bo nie wiedzieli, jak pomóc samym sobie.
A na samym początku nie wiedzieli, że oprócz tego, że media społecznościowe bywają fajne, mają też aspekty, przed którymi warto się mieć na baczności.
Wspomniała pani, że młodym jest trudniej, bo są przebodźcowani od urodzenia. A może po prostu – zagram adwokatkę millenialsów, X-ów i boomerów – są słabsi niż wcześniejsze pokolenia, stąd ten przyspieszony "kryzys wieku średniego"?
W niektórych kręgach wyśmiewanie młodych to stały motyw. Mówi się, że są przewrażliwieni, niedostosowani do życia, nazywa się ich płatkami śniegu. To bardzo niesprawiedliwe.
Nawet milenialsi, nie wspominając już o starszych generacjach, przez pierwszą część swojego życia mieli okazję funkcjonować tylko w świecie rzeczywistym. Młodzi nie mieli tego luksusu. Oni urodzili się wydrenowani z dopaminy i bez wiedzy jak ją odnawiać.
Gdy w mediach społecznościowych widzą pasmo spektakularnej zabawy, urody i konsumpcji, to nic dziwnego, że już przed dwudziestką mogą się czuć znużeni swoim szarym losem i zadawać sobie pytanie, co zrobili ze swoim życiem.
Albo "jak żyć bez Lamborghini"?
Gdy tak się to ujmie, sprawa wygląda absurdalnie, ale to nie sprawia, że problem jest mniej dolegliwy. Mózg płata nam niezłe sztuczki i często nie opiera się na racjonalnych przesłankach.
Gdy młodzi na ekranie smartfonu cały czas widzą egzotyczne wakacje, luksusowe samochody i piękne apartamenty, to mają wrażenie, że tak wygląda rzeczywistość wokół nich. Stąd bierze się frustracja, a w końcu wypalenie. Wygoda i prestiż niby są na wyciągnięcie ręki, ale jednak za szybą. Pojawia się poczucie zawodu samym sobą.
Przecież tuż obok są koleżanki ze szkoły czy koledzy na studiach, którzy też nie jeżdżą drogimi samochodami. Nawet w kategoriach statystycznych nie można uznać braku supersamochodu za nieudacznictwo. To norma.
Zgadza się, ale nieracjonalne procesy zachodzące w mózgu podpowiadają nam co innego. Porównujemy się nie do rówieśników, ale do pozornie bliskich influencerów.
Gdy widzimy setki tysięcy komentarzy pod ich wpisami, nabieramy fałszywego przekonania, że ich styl życia jest powszechny. A potem na podstawie tego fałszywego przekonania rozwija się prawdziwy problem z motywacją i samooceną. Nic dziwnego, że dzieciaki coraz częściej nie mają na nic siły, o poczuciu szczęścia już nie wspominając.
Rozumiem, że mówimy o młodych, którzy nie mają przewlekłych problemów zdrowotnych, rodzinnych, bytowych, nie przeżywają straty...
Tak, oczywiście. Mówimy o kryzysie w sytuacji, gdy niby wszystko jest ok, a młodzi i tak nie lubią lub wręcz nienawidzą swojego życia. A potem nie mają już nawet siły na to, by go nienawidzić.
Obsesyjno-kompulsyjnie używający TikToka nie potrafią skupić uwagi dłużej niż kilkanaście sekund. Wyczekują nowych reakcji i filmików, bo przez chwilę dają im nagrodę w postaci wyrzutu dopaminy. A potem znowu osuwają się w dół.
Brzmi to bardzo przygnębiająco. Czy jest na to jakieś lekarstwo?
Lekarstwo? Nie. Sposoby? Tak.
Jest pani przeciwna farmakoterapii?
Wręcz przeciwnie. Jest wiele zaburzeń, w których leki ratują zdrowie lub nawet życie. Tyle tylko, że stan wypalenia to... no właśnie, stan. Nie zaburzenie. Leki tu nie pomogą. Pomoże praca nad urealnieniem i poczuciem własnej wartości, a także wprowadzenie zdrowych nawyków.
Na czym polega urealnienie?
Na świadomym zauważaniu i przeżywaniu tego, co naprawdę nas otacza. Na byciu tu i teraz, a nie w mediach społecznościowych. Na kontrowaniu rozczarowania i poczucia winy faktami: nie, to nie jest tak, że każdy oprócz mnie jest piękny i bogaty. Na budowaniu szczęścia na wewnętrznych zasobach, a nie luksusowych przedmiotach.
Trzeba skasować konto na Insta, Tik-Toku, YouTube...?
Ograniczyć, urealnić i zrozumieć. Wyznaczyć sobie wieczorną godzinę, gdy odkładamy telefon i zajmujemy się innymi rzeczami. Sprawdzać media społecznościowe na przykład rano i po południu, a nie cały dzień. Mieć z tyłu głowy, że na przykład Frizoluszek z czterema milionami followersów jest tylko jeden i tego typu popularność to wyjątek, nie reguła. Zrozumieć, że żyjemy tu i teraz, a jeśli nasze podstawowe potrzeby są zaspokojone, możemy sami pracować nad swoim szczęściem.
Warto też popracować nad swoim skupieniem. Jeśli zazwyczaj oglądamy kilkunastosekundowe rolki, stopniowo zastępujmy je filmikami, które trwają po kilka minut. Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do oglądania seriali, których odcinki trwają po 20 minut, zacznijmy wybierać tytuły, których odcinki zajmują 40 minut lub godzinę. Starajmy się częściej oglądać filmy, by śledzić fabułę przez dwie godziny. I oczywiście: żadnego scrollowania!
Wspominała pani o zdrowych nawykach, które mogą pomóc wypalonym młodym.
Nie tylko im. To coś, co sprawdziłam na własnej skórze, polecam więc każdemu niezależnie od wieku. Przez rok zmieniłam swój styl życia tak, że jestem z siebie niesamowicie dumna.
Miło to słyszeć zwłaszcza od kobiety. Co pani robi? I co wyzwoliło chęć zmian?
Właśnie wypalenie. Czułam się fizycznie zmęczona po dniu pracy w gabinecie. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak jest, skoro pomaganie pacjentom jest związane z rozmową, a nie fizycznym wysiłkiem. Miałam wahania nastroju, często byłam senna. Nie podobało mi się to, że nie mam kontroli nad swoim zdrowiem i życiem.
Wtedy zrozumiałam, że muszę od siebie zadbać. Stopniowo, krok po kroku, zaczęłam wprowadzać kolejne nawyki. Zaczęłam dbać o długi i regularny sen. Wprowadziłam do diety więcej warzyw, owoców i białka. Piję więcej wody. Codziennie ćwiczę w sposób, który sprawia mi radość.
Po jakimś czasie zauważyłam, że poprawa kondycji fizycznej przekłada się na mój stan psychiczny. Nie jest to specjalnie odkrywcze, niby człowiek, a zwłaszcza psychiatra to wie, ale często zapominamy, że jesteśmy istotami biologicznymi. A więc przypomniałam sobie o tym fakcie i postanowiłam go uszanować.
Kiedyś po całym dniu pomagania pacjentom byłam wykończona. Teraz czuję, że po prostu przepracowałam kilka godzin, ale nie padam z nóg. Dbając o siebie, mogę lepiej zadbać o swoich pacjentów.
Nie ma cudownej recepty na wyjście z wypalenia. Trzeba działać. To naprawdę kilka prostych rzeczy, które mogą znacząco poprawić jakość naszego życia. Przydadzą się także wypalonym młodym, którzy mogą nimi wspomóc swój proces urealnienia. Można być szczęśliwym nie mając Lamborghini. Naprawdę.
Czytaj także: