Transfer otrzymanych funduszy za granicę był głęboką polityczną porażką. Ufam, że nowy rząd podejmie działania i w pełni zbada to, na co poprzedni rząd przymykał oko – mówi naTemat.pl Tamara Czartoryska o sprawie 85 mln euro ze sprzedaży państwu kolekcji Czartoryskich, które wyciekły do fundacji w Liechtensteinie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pod koniec 2016 roku państwo polskie rękami ówczesnego ministra kultury Piotra Glińskiego zakupiło tzw. kolekcję Czartoryskich. Wisienką na torcie tych zakupów była "Dama z gronostajem" pędzla Leonardo Da Vinci. Gliński wysupłał z budżetu państwa 100 milionów euro, czyli ok. 440 milionów złotych i przelał je na konto Fundacji Czartoryskich.
Co ciekawe, te pieniądze miały być przeznaczone na wsparcie polskiej kultury. Taką misję ma bowiem Fundacja. Rzeczywiście część tych pieniędzy (około 10 milionów euro) trafiła do innych podmiotów wspierających tę kulturę. Ale większość, około 85 milionów euro, została wytransferowana do fundacji Le Jour Viendra założonej w Liechtensteinie. Władzę nad nimi sprawuje Adam Czartoryski.
Polska kultura nie otrzymała ani eurocenta z tej sumy. Państwo nie ma też żadnej kontroli ani nad tymi pieniędzmi, ani fundacją Le Jour Viendra. Nad tą ostatnią władzy nie ma też Fundacja Czartoryskich. Sprawą transferu środków do Liechtensteinu miały się zająć sądy.
O tej sprawie rozmawiamy z Tamarą Czartoryską, córką Adama Czartoryskiego, która od dawna alarmuje, że transfer środków do innej fundacji mógł odbyć się niezgodnie z prawem.
Konrad Bagiński, naTemat.pl: Na jakim etapie są sprawy sądowe? Nie znalazłem żadnych informacji o tym, że sprawa fundacji Le Jour Viendra naprawdę ruszyła z miejsca.
Tamara Czartoryska: Wciąż prowadzimy dochodzenia i kilka postępowań w Polsce. W rzeczywistości do dziś nie byliśmy w stanie przedyskutować w sądzie faktu, że Fundacja XX Czartoryskich była w stanie przenieść publiczne pieniądze za granicę.
W sprawie Liechtensteinu nie mogę nic zrobić. Władze w Polsce muszą podjąć działania, aby zażądać zwrotu środków do Fundacji XX Czartoryskich i do Polski.
Rozumiem, że Fundacja Czartoryskich nadal nie ma kontroli nad większością pieniędzy, które ministerstwo zapłaciło za zbiory?
Fundacja Czartoryskich w Polsce nie ma nad niczym kontroli. Wynika to z faktu przesłania ogromnej sumy do nowo utworzonej fundacji w Liechtensteinie.
Po transferze planowano zlikwidować Fundację Czartoryskich, aby uniknąć roszczeń mających na celu zażądanie zwrotu do Fundacji Czartoryskich przesłanych za granicę pieniędzy podatników.
Na szczęście zostało to powstrzymane, ale nadal istnieje bezpośrednie ryzyko, jeśli władze nie podejmą pilnych i zdecydowanych działań.
Jak to się stało, że zaczęła pani zgłaszać zastrzeżenia do tej transakcji?
Od 2012 roku zgłaszałam zastrzeżenia dotyczące wielu decyzji w fundacji, mój brak współpracy był kwestią prowadzącą do celowego pomijania mnie w spotkaniach, agendach i odmowy udzielenia mi informacji przez mojego ojca.
Nawet dziś zadaję sobie pytanie, dlaczego państwo polskie chciałoby wydać pieniądze podatników na zakup kolekcji sztuki, skoro istniały ograniczenia, które nie tylko uniemożliwiały transakcję – a tym samym powstrzymałyby jakąkolwiek sprzedaż – ale także narzucały jej stałą publiczną wystawę w Polsce.
Wcześniej nie interesowała się pani zbytnio działalnością Fundacji?
Zawsze się interesowałam, przestałam być informowana o spotkaniach, nie wysyłano mi zaproszeń ani informacji, więc zostałam całkowicie wyalienowana, zanim ostatecznie odwołano mnie z Zarządu Fundacji XX Czartoryskich.
Pytam, ponieważ od dawna w przestrzeni medialnej mówi się, że zaczęła pani protestować dopiero wtedy, gdy odmówiono pani wpłaty na własną fundację. Twierdził tak Maciej Radziwiłł.
Nigdy nie odmówiono mi wpłaty. Zaproponowano mi wkład w wysokości 2 milionów euro, który miał zapłacić za moje milczenie, ale go nie przyjęłam.
Jakie sfałszowane dokumenty pokazywał Maciej Radziwiłł?
Ten błąd kosztował nas, powodując długą dywersję i czas w sądzie na coś, co ma niewielki wpływ. Opóźniło to moją prawdziwą motywację: pilny zwrot do Polski środków wysłanych za granicę.
Co – według pani wiedzy – dzieje się teraz z kilkudziesięcioma milionami euro, które znajdują się na koncie fundacji w Liechtensteinie? Czy są one nadal zainwestowane w jakieś papiery wartościowe i nic więcej się z nimi nie dzieje? Trudno mi jednak uwierzyć, że ktoś po prostu wpłacił 85 milionów euro na konto lub fundusz i czeka. Po prostu nie wierzę, że nikt nie handluje tymi pieniędzmi i nie czerpie z nich zysków. To byłoby nielogiczne.
Nie mam pojęcia, gdzie obecnie znajdują się te środki, nie wiem nic więcej niż pan.
Ze względu na sprawiedliwość oraz ochronę interesów i zasobów polskich podatników władze muszą działać stanowczo i pilnie.
Pisze pani w swoim oświadczeniu, że "zarówno sprzedaż kolekcji przez Fundację XX Czartoryskich Skarbowi Państwa, jak i późniejsze przekazanie części środków z tej sprzedaży zagranicznej fundacji z siedzibą w Liechtensteinie nie służyło interesom Fundacji XX Czartoryskich ani interesom Narodu Polskiego". Trudno się z tym nie zgodzić, ale powstaje pytanie: komu służą te pieniądze?
Właśnie dlatego wszczęłam postępowanie, aby sprawa została należycie zbadana i przedyskutowana oraz aby można było uniknąć niewłaściwego wykorzystania funduszy.
Ufam, że polski system prawny i polityczny dotrze do sedna tej sprawy, ponieważ moim zdaniem pieniądze muszą służyć tylko Polakom, a nie prywatnym interesom.
Jak to się stało – pani zdaniem – że zarówno Fundacja Czartoryskich, jak i państwo polskie straciły wpływ na to, co dzieje się ze środkami ze sprzedaży tzw. kolekcji Czartoryskich? Powiedziała pani, że plan pani ojca był przygotowany od dawna, że zawsze chciał, być może wspierany przez żonę, przejąć te pieniądze. Czy dobrze rozumiem?
Fundacja Czartoryskich nie straciła wpływów, została pozbawiona majątku i funduszy.
Uważam, że wszystkie osoby zaangażowane w sprzedaż i transfer funduszy musiały skorzystać na sprzedaży i transferze funduszy za granicę, ponieważ wszyscy, którzy się temu sprzeciwiali, zostali wyrzuceni.
Nadal uważam, że to nie był pomysł mojego ojca.
Poruszam w tym pytaniu dość delikatną kwestię, proszę nie uznawać tego za grubiaństwo. Jest pani jedynym dzieckiem Adama Karola Czartoryskiego, jego jedynym spadkobiercą. Nie jest też tajemnicą, że nie żyjecie ze sobą w zgodzie, a z doniesień medialnych wiemy, że pani ojciec jest pod sporym wpływem swojej obecnej żony, Josette Calil. Sam poseł Czartoryski (nie chcę tu spekulować na temat jego stanu zdrowia) nie jest już młodym człowiekiem. Czy dobrze rozumiem, że pani zdaniem nie bardzo kontroluje to, co się wokół niego dzieje?
Jestem głęboko przekonana, że tak właśnie jest. Wiele osób radziło mi przymknąć oko, aby nie ryzykować mojego przyszłego spadku. Nie mogłam tego zrobić. Nigdy nie chciałabym budować dziedzictwa kogoś, kto wykorzystał sytuację, wiedząc, jak bardzo było to złe i jak głęboko zraniło pierwotnego ducha mojego ojca, który napędzał powstanie Fundacji XX Czartoryskich.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przeanalizujmy, co może się stać, gdy pani ojciec odejdzie? Życzymy mu zdrowia, ale ten moment nadejdzie. Co w takim razie może stać się z Fundacją Le Jour Viendra i środkami ze sprzedaży tzw. kolekcji Czartoryskich? Wiemy, że Fundacja Czartoryskich nie ma kontroli nad Le Jour Viendra. Co zatem może się wydarzyć?
Mam szczerą nadzieję, że jest to odległa przyszłość i że mój rozdźwięk z nim może się wyciszyć przed tym czasem, zwłaszcza że chciałabym, aby mój ojciec poznał swoje wnuki.
Przeraża mnie scenariusz, w którym mój ojciec umiera, zanim polskie władze podejmą działania i odzyskają środki z powrotem do Fundacji XX Czartoryskich, ponieważ obawiam się, że pieniądze zostaną utracone na rzecz Fundacji Le Jour Viendra.
Poprzedni rząd w Polsce nie był zbytnio zainteresowany rozwiązaniem zagadki znikających dziesiątek milionów euro. Czy po zmianie coś się ruszyło w tej sprawie? Czy pojawiły się jakieś sygnały, że właściwe organy interesują się tą tajemniczą grą?
Nie znam motywacji stojących za nabyciem Kolekcji Sztuki przez państwo polskie, ale z pewnością czuję, że sprzedaż – a przede wszystkim transfer otrzymanych funduszy za granicę – były głęboką polityczną porażką.
Całkowicie ufam, że nowy rząd podejmie działania i w pełni zbada to, na co poprzedni rząd przymykał oko.
Jestem, tak jak zawsze byłam, w pełni gotowa do współpracy w jakikolwiek sposób, aby pomóc władzom odzyskać zwrot funduszy dla Fundacji XX Czartoryskich i Polaków, którzy za to zapłacili.
Załóżmy, że odzyska pani kontrolę nad Fundacją Czartoryskich i jednocześnie nad Le Jour Viendra. Czy to w ogóle możliwe? I co wtedy ma pani zamiar zrobić? Jak pogodzić jednocześnie interesy państwa polskiego i rodziny Czartoryskich?
Myślę, że to nierealne. Chciałabym, aby Fundacja XX Czartoryskich pozostała żywa i przyczyniła się do rozwoju Polski i jej mieszkańców, tak jak to było jej celem od samego początku.
Gdyby Fundacja odzyskała kontrolę nad środkami uzyskanymi ze sprzedaży kolekcji sztuki, które zgodnie z prawem do niej należą, i była zarządzana przez niezależne osoby, wówczas moglibyśmy wierzyć, że pieniądze wykorzystane na zakup kolekcji zostaną wykorzystane w służbie i interesie Polaków, którzy za nią zapłacili.
Byłabym zaszczycona, mogąc przyczynić się i być zaangażowaną w realizację celów Fundacji XX Fundacji Czartoryskich.