– Wybraliśmy mniejsze zło. Możliwość zafałszowania wyborów korespondencyjnych na wielką skalę byłaby mała – mówił we wtorek na temat wyborów korespondencyjnych przed komisją śledczą Adam Bielan.
Obecny europoseł PiS stwierdził, iż uważa, że "bardzo trudne do zrealizowania było przeprowadzenie wyborów częściowo korespondencyjnych, dla 10 milionów osób". – Taką ustawę 27 marca uchwalił Sejm. Uważałem, że wybory powinny być w pełni korespondencyjne. Takie wybory przeprowadzono w tym czasie w Bawarii – wyjaśnił polityk.
Dalej tłumaczył, że "jeżeli nie byłoby wyników, w których różnica między kandydatami wynosiła kilka tysięcy głosów, to wyniki nie byłyby podważane". – Nie uważam, że kilka milionów obywateli zostałoby pozbawionych prawa do głosowania przez niedostarczenie pakietu wyborczego – oświadczył.
Zdał też relację dotyczącą jego rozmowy telefonicznej z Jarosławem Kaczyńskim. – Ja zadzwoniłem. Przekazałem szczegółowe informacje o tym, że odbyły się wybory w Bawarii i że po rozmowie z Jarosławem Gowinem uważam, że trzeba poważnie rozważyć możliwość przeprowadzenia takich wyborów w Polsce – przekazał. I dodał: – Myślę, że był to wieczór 31 marca. Prezes Kaczyński powiedział, że to rozważy.
Przypomnijmy, że o tym, że to Bielan wymyślił taką formę wyborców, mówił wcześniej m.in. były szef MAP Jacek Sasin. – Posiadłem informację, że on (Adam Bielan-red.) tego typu ideę przedstawił, odnosząc się do już obowiązującej ustawy z 31 marca i do wydarzeń, które miały miejsce za granicą – powiedział w styczniu ten polityk PiS. Zastrzegł, że on tego nie usłyszał od niego osobiście.
Taką samą informację przekazał również w styczniu były wicepremier Jarosław Gowin. Polityk zeznał wówczas, że "o pomyśle przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych usłyszał od Adama Bielana". Gowin podkreślił, że razem z przyjaciółmi z Porozumienia zaproponowali przesunięcie wyborów za dwa lata.
Jego zdaniem "wybory kopertowe zakończyłyby się totalnym chaosem organizacyjnym". Dodał też, że w jego ocenie "wybory byłyby nielegalne". – Zainteresowałem się trybem przeprowadzenia wyborów w Niemczech. Ich rzetelne przygotowanie wymagałoby wielu miesięcy a nie kilku tygodni. Myślę, że świadomość tych trudności była dosyć szeroko znana, także w kręgach PiS – przyznał wówczas.