Jakub Kosecki, który w wyniku niefortunnego upadku na meczu z Ukrainą pokazał całej Polsce swoje pośladki, stał się obiektem kpin internautów. Jak sportowcy znoszą taką zmasowaną krytykę? – Takie doświadczenie tylko go wzmocni. Co z tego, że jego internetowych hejterów liczy się już w dziesiątkach tysięcy. Z każdym tysiącem będzie tylko silniejszy – mówi Paweł Zarzeczny.
Historia porażki, upadku i... pośladków
Na kadrę, jak to zwykle bywa w takich przypadkach, w mediach i internecie posypały się gromy. Jednak w odróżnieniu od większości słabych meczów, kiedy to dostaje się całej drużynie, tym razem nieproporcjonalnie duża część krytyki wylała się na jednego piłkarza: Jakuba Koseckiego. A wszystko przez jeden niefortunny upadek, podczas którego piłkarzowi zsunęły się spodenki, oczom tysięcy widzów zgromadzonych na stadionie i przed telewizorami ukazując pośladki młodego zawodnika reprezentacji.
Kadr ukazujący Koseckiego w momencie upadku szybko zaczął żyć w internecie własnym życiem. Na Facebooku nastąpił wysyp fanpage’y poświęconych “d***e Koseckiego". Największych z nich w poniedziałek miał już niemal 40 tys. fanów, czyli osiem razy więcej niż oficjalny profil piłkarza.
Temat podchwyciły też niektóre media, pisząc w zjadliwym tonie:
– Gdybyśmy wygrali, byłoby inaczej – mówi krótko Michał Żewłakow, wieloletni piłkarz reprezentacji Polski. Podkreśla, że przy lepszym wyniku wpadka Koseckiego odebrana byłaby przez media i internautów jako dowód zaangażowania i walki o każdy metr boiska, a nie powód do szyderstw. Żewłakow przyznaje jednak, że piłkarz po części sam jest sobie winien.
– To młody chłopak, może nie zdaje sobie sprawy, że piłkarz musi minimalizować ryzyko takich sytuacji – mówi Żewłakow. Tłumaczy, że chodzi po prostu o sposób zakładania spodenek. – Teraz jest moda na noszenie ich nisko, ale uważam, że na meczu reprezentacji trzeba błyszczeć swoimi umiejętnościami, a nie stylem ubierania – komentuje Żewłakow. Przyznaje, że sprawa spodenek prawdopodobnie będzie się za Koseckim jeszcze jakiś czas ciągnąć, choćby w formie żartów kolegów w szatni.
Jak radzić sobie z presją?
Trzeba pamiętać, że w świecie piłki nożnej mniej i bardziej poważnych wpadek było mnóstwo. Niektóre miały tylko humorystyczny wymiar, jak np. słynne spodenki Wasilewskiego, “aktorzenie” Radosława Majdana, albo treningowy znacznik Mario Balotellego. W historii piłki zdarzały się jednak i sytuacje, w których sportowa wpadka stawała się przyczyną tragedii. Tak było z Andrésem Escobarem, kolumbijskim piłkarzem, który został zamordowany z powodu samobójczego gola strzelonego na mistrzostwach w USA w 1994 roku.
Wydaje się, że w czasach internetu presja wywierana na sportowców jest jeszcze większa niż w przeszłości. Jak sobie z nią radzić?
– Wiele zależy od reakcji najbliższego otoczenia – ocenia Natalia Pukszta, psycholog sportu. Jej zdaniem reakcje kolegów z drużyny, trenera, a także rodziny, mogą zawodnikowi poddawanemu tak dużej presji pomóc lub zaszkodzić. – Trudno odciąć się od nieprzychylnych reakcji. Piłkarz musiałby nie czytać gazet, serwisów sportowych, nie włączać telewizora. Dlatego tak ważne jest, aby sportowiec umiał ignorować złośliwą krytykę. Właśnie bliscy mogą w tym pomóc – ocenia.
Dziennikarz sportowy Paweł Zarzeczny twierdzi, że presja, jakiej poddawani są sportowcy w takich sytuacjach, jest dla przeciętnego człowieka niewyobrażalna. – Dotyka to zwłaszcza ludzi młodych. Pamiętajmy, że wielu piłkarzy to jeszcze chłopcy w wieku gimnazjalnym. Krytyka, która na nich spada, sprawia, że zamykają się w sobie, a czasem po prostu rozklejają się i płaczą – mówi Zarzeczny.
O tym, jak rujnująca dla sportowców może być siła internetowej krytyki, świadczy historia siatkarki Doroty Świeniewicz, która w 2009 zakończyła karierę z powodu internautów, którzy w niewybrednych słowach oceniali jej wygląd i umiejętności.
"Będzie tylko silniejszy"
Natalia Pukszta przyznaje, że kompromitujące wpadki lub złośliwie komentowane błędy czy porażki zdarzają się w sporcie nagminnie. Dlatego częścią zawodu wyczynowego sportowca jest umiejętność radzenia sobie z towarzyszącymi im reakcjami.
– Jako psycholog powtarzam sportowcom, że pamięć opinii publicznej jest krótka. Choć często ktoś staje się kozłem ofiarnym, to po miesiącu, dwóch, uwaga mediów i komentatorów zajmuje się czymś innym. Dlatego zachęcam osoby, z którymi pracuję, by w takich momentach starały się skupiać na sobie, na treningu, aby przekuwały wpadkę w bodziec, który jeszcze bardziej je zmotywuje do odniesienia sukcesu – mówi.
W podobnym duchu o wpadce Koseckiego wypowiada się Michał Żewłakow: – Trzeba się pogodzić z tym, co się stało i iść dalej. Ostatecznie nie zrobił tego naumyślnie, nikogo chyba nie obraził – mówi piłkarz.
– To jest bardzo utalentowany piłkarz. Myślę nawet, że ma szanse osiągnąć większy sukces niż jego ojciec – mówi o Koseckim Zarzeczny. – Takie doświadczenie tylko go wzmocni. Co z tego, że jego internetowych hejterów liczy się już w dziesiątkach tysięcy. Z każdym tysiącem będzie tylko silniejszy – ocenia Zarzeczny.
Internet pęka za śmiechu, bo nieoczekiwanym bohaterem meczu Polska Ukraina został... Jakub Kosecki i jego cztery litery. Tylko on pokazał coś Ukraińcom. Sęk w tym, że pokazał im pośladki! I to w dodatku za darmo. Jego nieoczekiwany striptiz nic nam nie dał. A wręcz przeciwnie. Coś nam odebrał... Co? Ostatnie złudzenia. CZYTAJ WIĘCEJ
Dorota Świeniewicz
polska siatkarka
Owszem zdarzały się w przeszłości opinie krytyczne ze strony dziennikarzy i tzw. ludzi z branży, ale dzisiaj w dobie pozornie pełnej anonimowości kilka osób z licznej rzeszy sympatyków siatkówki, postanowiło wziąć sprawy mojej siatkarskiej kariery w swoje ręce. Nie mam i nigdy nie miałam pretensji do fachowej i bezstronnej krytyki, ale maniakalne atakowanie mnie musiało w końcu przynieść skutki. Zapewniam że fizycznie nic mi nie dolega, lecz moja psychika nie jest już w wystarczającym stopniu odporna na stres. CZYTAJ WIĘCEJ