
Prokuratura wszczęła w sobotę (11 maja) postępowanie w sprawie makabrycznej zbrodni, do której doszło w Woli Szczucińskiej. Dzień wcześniej we wsi odkryto spalone ciała dwójki małych dzieci. Wszystko wskazuje na to, że do ich śmierci przyczyniła się matka.
Ta zbrodnia wstrząsnęła Polską. Na jednej z posesji we wsi Wola Szczucińska (województwo małopolskie) policjanci znaleźli zwłoki dwóch dziewczynek w wieku 3 i 5 lat. Ich ciała spłonęły w ognisku rozpalonym na podwórku, obok rodzinnego domu. Podejrzenia śledczych niemal natychmiast zostały skierowane w stronę matki dzieci, 40-letniej Moniki B.
W sobotę Prokuratura Okręgowa w Tarnowie wszczęła postępowanie w tej sprawie, potwierdzając wcześniejsze spekulacje na temat roli, jaką w tym dramacie miała odegrać kobieta.
– Formułujemy już zarzut podwójnego zabójstwa wobec Moniki B. – powiedział portalowi Onet.pl prokurator Mieczysław Siennicki.
Śledczy zaznaczył jednak, że wstępne badania wykluczyły na razie możliwość udział podejrzanej w przesłuchaniu. Wiadomo, że Monika B. trafiła na oddział psychiatryczny szpitala im. św. Łukasza w Tarnowie. Jeszcze dziś biegli maja się wypowiedzieć, czy i kiedy będzie można ją poddać czynnościom procesowym.
Prokuratura podkreśla, że kobieta wcześniej leczyła się psychiatrycznie. – Wszystko wskazuje na to, że do tragedii doszło na podłożu psychicznym – powiedział prokurator Siennicki w rozmowie z Onetem.
Zabójstwo dzieci w Woli Szczucińskiej: to była spokojna rodzina
Jednocześnie na jaw wychodzi coraz więcej informacji rzucających światło na okoliczności zbrodni. Media obficie opisują też rodzinę, w której doszło do tragedii.
– Monika pochodzi z Borek, to rzut beretem od naszej Woli Szczucińskiej – mówili sąsiedzi dziennikarzom "Faktu". – Lata temu wyjechała do Anglii do pracy. Tam poznała swego męża, górala. Robotny chłop. Wyszła za niego, a jej siostra za jego brata. Spokojna porządna rodzina. Dorobili się na Wyspach, kilka lat temu, postanowili, że wrócą do Polski – usłyszeli na miejscu reporterzy.
Onet.pl podał, że dom we wsi rodzice zabitych dziewczynek kupili stosunkowo niedawno, wprowadzając się do niego trzy lata temu. Po remoncie, z nowym tynkiem na ścianach, budynek wyróżnia się w okolicy. Według śledczych zadbany ma być także w środku
Z informacji, do których dotarło Radio RDN Małopolska, w rodzinie tej policja nie podejmowała wcześniej żadnych interwencji, nie było "niebieskiej karty". Mówiąc wprost i kolokwialnie – żadna patologia.
Z tego, co powiedzieli mieszkańcy Woli Szczucińskiej dziennikarzom RDN wynika, że w ostatnim czasie matka miała przez większość czasu wychowywać dziewczynki samotnie, ich ojciec pracuje bowiem na codzień za granicą.
Morderstwo dziewczynek w Woli Szczucińskiej: na domu był monitoring
Na domu, w którym mieszkała Monika B. z dziećmi, był zainstalowany monitoring. I to właśnie dzięki uwiecznionym nagraniom szybko udało się ustalić przebieg wydarzeń.
Z nieoficjalnych informacji, które przedostały się do mediów wynika, że Monika B. zabiła córki nożem w domu w czwartek wieczorem. Później wyszła na zewnątrz, niosąc ich ciałka w stronę płonącego ogniska. Wrzuciła je do ognia. Niewykluczone, że w ten sposób chciała zatrzeć ślady zbrodni. Jeśli tak, to nieudolnie. Nazajutrz w pogorzelisku odkryto zwęglone zwłoki.
Zobacz także
