Niedziela 12 maja nie była dniem udanym dla żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Podczas ćwiczeń w Tczewie jeden z nich miał zgubić karabin. Nagle sprawa zrobiła się jednak znacznie poważniejsze, niż wcześniej sądzono i do akcji wkracza Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O całym zdarzeniu Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały w poniedziałek 13 maja. Jednak od momentu opublikowania pierwszego oświadczenia sprawa eskalowała. Rzecznik prasowy jednostek poinformował, że "badane są także wątki o charakterze kryminalno-przestępczym, w których nie wyklucza się celowego zaboru mienia".
Żołnierz zgubił karabin podczas szkolenia w Tczewie. Może mieć poważne kłopoty
Żołnierze 7. Pomorskiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej w niedzielę 12 maja brali udział w szkoleniu. Jak podkreślił rzecznik prasowy DWOT ppłk Robert Pękala, to należało do intensywnych.
Były to ćwiczenia dzienno-nocne, z których jeden z żołnierzy wrócił lżejszy i uboższy o karabin BOR. Reakcja na to zajście była natychmiastowa. Żołnierzy 7. Pomorskiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej wysłano z powrotem w teren, aby odnaleźli zaginioną broń. Sprawdzili miejsca, które odwiedzali przez kilka ostatnich godzin, ale karabinu nie znaleźli. Nie można więc wykluczyć, że ktoś go sobie przywłaszczył.
"Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadzi obecnie Żandarmeria Wojskowa wraz ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. Badane są także wątki o charakterze kryminalno-przestępczym, w których nie wyklucza się celowego zaboru mienia" – poinformował w specjalnym oświadczeniu ppłk Robert Pękala.
Na tym jednak sprawa się nie skończy. Żołnierza, który zapomniał zabrać karabinu z miejsca ćwiczeń, czekają dalsze postępowania. "Dowódca WOT pozostaje w stałym kontakcie ze służbami. Zapowiedział także rozliczenie winnych niedopełnienia obowiązku właściwego nadzoru nad sprzętem i pociągnięcie ich do odpowiedzialności" – czytamy w komunikacie.
Co się dzieje z polską armią? Wypadków i wpadek jest coraz więcej
W poniedziałek 13 maja na jaw wyszła również sytuacja z granicy polsko-białoruskiej. Jak poinformowała "Rzeczpospolita", w czwartek 9 maja polskiemu żołnierzowi pełniącemu patrol na wysokości Czeremchy skradziono radiotelefon.
Wojskowy podczas patrolowania granicy z Białorusią zauważył znacznik, którym migranci oznaczają szlaki, a później próbują się nimi przedostać się do Polski. Kiedy usiłował go zerwać, zaatakował go jeden z migrantów. W trakcie szamotaniny napastnik wyrwał mu radiotelefon, po czym uciekł na Białoruś.
Okradziony mundurowy o fakcie niezwłocznie powiadomił odpowiednie osoby. Radiotelefon został natychmiast wyłączony, żeby nikt nie mógł z niego skorzystać.
Czytaj także:
Do groźnego zdarzenia z udziałem polskich żołnierzy doszło również na chwilę przed majówką. W miejscowości Kondratki miał miejsce wypadek z udziałem aż siedmiu polskich żołnierzy. Ciężarówka, którą jechali, z niewiadomych przyczyn wpadła do rowu. Wszyscy mundurowi zostali przewiezieni do szpitala. O zajściu poinformowała Żandarmeria Wojskowa w Lublinie.