"Seksmisja ma 40 lat
"Seksmisja ma 40 lat Fot. Kadr z "Seksmisji"

"Seksmisja" Juliusza Machulskiego, jeden z największych hitów polskiego kina, ma już 40 lat! Z tej okazji filmowy Maks, czyli Jerzy Stuhr, wspominał komedię w RMF FM. Przyznał, że praca na planie nie była łatwa, a do tego reżyser wymagał od niego i Olgierda Lukaszewicza zupełnie innych stylów gry. Stuhr uwielbiał obserwować jednak reakcje widzów – z prostego powodu.

REKLAMA

"Seksmisja" to kultowa komedia Juliusza Machulskiego. O czym jest? Dwóch mężczyzn, Maks i Albert, poddają się w 1991 roku hibernacji. Jednak wybucha wojna nuklearna i bohaterowie budzą się dopiero w 2044 roku. Nie dość, że znaleźli się w społeczności kobiet żyjącej pod ziemią, to jeszcze są jedynymi mężczyznami, którzy przeżyli. Kobiety nie patrzą na nich przychylnie...

Jerzy Stuhr wspomina "Seksmisję" po 40 latach

W RMF FM o "Seksmisji" z 1984 roku opowiadał Jerzy Stuhr. Czy jest dla niego ważnym filmem? Mimo że to jeden z największych przebojów w jego filmografii, to... średnio. Do tego rola Maksa Paradysa na długo przylgnęła do aktora, co było dla niego trudne.

Zwykli ludzie na ulicy zawsze kojarzą mnie z bohaterem tego filmu – mówił w rozmowie z 77-letni Stuhr. – Bardzo usilnie pracowałem, żeby obraz tego bohatera trochę odwrócić w innych filmach – dodał.

Jednak kiedy komedia Machulskiego (był to jego drugi pełnometrażowy film po "Vabanku") weszła do kina w Polsce Ludowej, aktora bardzo cieszyły entuzjastyczne reakcje widzów. "Seksmisja" była bowiem kinowym hitem.

– Największą radość miałem tu, w Krakowie, gdy w Kinie Kijów szła "Seksmisja". Podchodziłem pod kino z tyłu i patrzyłem na ludzi, którzy pierwszy raz od dwóch, trzech, czterech lat byli roześmiani. To była terapia tego filmu – mówił aktor.

logo
Fot. Kadr z "Seksmisji"

A jak pracowało się na planie filmu, w których zagrał również Olgierd Łukaszewicz (Alberta Starskiego)? Stuhr przyznał, że Machulski polecił im grać... zupełnie inaczej.

Mój bohater był skrojony na miarę Polaka, zwykłego obywatela. Machulski mówił: "Ty, Olo, graj jak u Zanussiego" – mówił aktor i dodał, że grał w "Seksmisji" zupełnie inaczej niż w kinie moralnego niepokoju, w którym często się pojawiał.

– To nie był łatwy gatunek. To była komedia science fiction w polskich warunkach. Pierwszy raz się spotkałem z takim gatunkiem – przyznał Stuhr w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.

logo
Quiz

1 / 16 Na początku coś łatwego: z jakiego polskiego filmu jest ten zmęczony życiem mężczyzna?

Sama praca nad filmem też nie była łatwa. – Był ciężki czas. Tuż po stanie wojennym. Nie było łatwo wydobyć z siebie poczucie humoru, werwę. W scenariuszu było bardzo mało dialogów. Tam była akcja. Naszym zadaniem było wypełnić te postaci jakąś prostą, ale psychologią – opowiadał filmowy Maks.

Co było najważniejsze w tej roli? – W tamtym filmie ważny był rytm. Wiedziałem dokładnie, co powiedzieć. Tylko w jakim rytmie, żeby to było śmieszne? Można byłoby troszeczkę wolniej i już nie byłoby tak śmiesznie. To była robota nad rytmem – mówił Jerzy Stuhr Bogdanowi Zalewskiemu po 40 latach od premiery "Seksmisji".

W rozmowie poruszono też kwestię cytatów z "Seksmisji", które weszły do języka potocznego i są używane do dziś. – Zawsze się sprawdza: "Nasi tu byli" – przyznał Stuhr, nawiązując do sceny, w której Maks i Albert znajdują butelkę po alkoholu.