Tragedia w Woli Szczucińskiej. Są pierwsze informacje po sekcji zwłok.
Tragedia w Woli Szczucińskiej. Są pierwsze informacje po sekcji zwłok. Fot. Przemek Swiderski/East News

W Woli Szczucińskiej w zeszłym tygodniu odkryto spalone ciała dwójki małych dzieci. Wszystko wskazuje na to, że do ich śmierci przyczyniła się matka. Zlecono oczywiście sekcję zwłok, a śledczy podali pierwsze informacje w tej sprawie.

REKLAMA

Na jednej z posesji we wsi Wola Szczucińska (województwo małopolskie) policjanci znaleźli zwłoki dwóch dziewczynek – 3-letniej Nadii i 5-letniej Oliwii.

Ich ciała spłonęły w ognisku rozpalonym na podwórku, obok rodzinnego domu. Podejrzenia śledczych niemal natychmiast zostały skierowane w stronę matki dzieci, 40-letniej Moniki B.

W sobotę Prokuratura Okręgowa w Tarnowie wszczęła postępowanie w tej sprawie, potwierdzając wcześniejsze spekulacje na temat roli, jaką w tym dramacie miała odegrać kobieta.

Tragedia w Woli Szczucińskiej. Są pierwsze informacje po sekcji zwłok

Formułujemy już zarzut podwójnego zabójstwa wobec Moniki B. – powiedział portalowi Onet.pl prokurator Mieczysław Siennicki.

Śledczy zaznaczył jednak, że wstępne badania wykluczyły na razie możliwość udział podejrzanej w przesłuchaniu. Wiadomo, że Monika B. trafiła na oddział psychiatryczny szpitala im. św. Łukasza w Tarnowie. Jeszcze dziś biegli maja się wypowiedzieć, czy i kiedy będzie można ją poddać czynnościom procesowym.

Prokuratura podkreśla, że kobieta wcześniej leczyła się psychiatrycznie. – Wszystko wskazuje na to, że do tragedii doszło na podłożu psychicznym – powiedział prokurator Siennicki w rozmowie z Onetem.

We wtorek nieco więcej wiadomo z kolei o sekcji zwłok dziewczynek. – Dzisiaj w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie została przeprowadzona sekcja zwłok dzieci. Ze względu na znaczne zwęglenie ciał obu dziewczynek biegli nie byli w stanie określić bezpośredniej przyczyny śmierci. Pobrano wycinki do dalszych badań laboratoryjnych. Po ich przeprowadzeniu biegli podejmą próbę ustalenia bezpośredniej przyczyny zgonu dzieci – powiedział "Faktowi" prok. Mieczysław Sienicki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Media poznały kulisy zbrodni w Małopolsce

Do Polski wrócił już mąż kobiety i ojciec dzieci. Rozmawiali z nim już śledczy. – Mąż sprawczyni opowiadał o pewnych relacjach w rodzinie, ale na ten moment nie ujawniamy treści z jego przesłuchań – wyjaśnił prok. Sienicki.

"Fakt" ustalił ponadto, że zbrodni matka dokonała w pokoju dzieci, kiedy spały w swoich łóżeczkach. "Ciała małych dzieci płonęły kilka godzin. Pogorzelisko, które odkryli w piątek ok. g. 9.00 (10 maja) policjanci, jeszcze dogorywało" – czytamy w artykule gazety.

Ta sama gazeta rozmawiała z zeszłym tygodniu z ludźmi z okolicy, gdzie doszło do tragedii.

– Monika pochodzi z Borek, to rzut beretem od naszej Woli Szczucińskiej – mówili sąsiedzi dziennikarzom "Faktu". – Lata temu wyjechała do Anglii do pracy. Tam poznała swego męża, górala. Robotny chłop. Wyszła za niego, a jej siostra za jego brata. Spokojna porządna rodzina. Dorobili się na Wyspach, kilka lat temu, postanowili, że wrócą do Polski – usłyszeli na miejscu reporterzy.

Onet.pl podał natomiast, że dom we wsi rodzice zabitych dziewczynek kupili stosunkowo niedawno, wprowadzając się do niego trzy lata temu. Po remoncie, z nowym tynkiem na ścianach, budynek wyróżnia się w okolicy. Według śledczych zadbany ma być także w środku.