Jak wynika z ustaleń TVN24 za prowadzenie swoich profili NBP zapłacić miał 1,7 mln zł. Kontrowersje budzi jednak druga część tej umowy, która dotyczy... walki z dezinformacją oraz to, co tak naprawdę oznaczało to w praktyce.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Adam Glapiński i Narodowy Bank Polski ponownie wracają na nagłówki. Tym razem przez odkrytą przez TVN24 umowę, którą publiczna instytucja zawarła z pewną spółką świadczącą usługi w sieci.
Śledzili użytkowników w internecie. Robili to dla NBP i Adama Glapińskiego
Jak poinformował TVN24, spółka 1450, bo to o niej mowa dorobiła się na współpracy z Narodowym Bankiem Polski i Adamem Glapińskim. W ramach współpracy firma, na której czele stał Radosław Tadajewski, miała prowadzić profile klientów w mediach społecznościowych. Chodziło o Facebooka, LinkedIn czy portal X, a także rozwój konta na YouTube – wszystkie związane z NBP. To była pierwsza część umowy.
"Ciekawsza jest część druga. Dotyczy – jak to jest nazwane w dokumencie - 'fact-checkingu', czyli 'bieżącej analizy treści dotyczących Klienta i jego zadań w internecie umożliwiająca realizację cyfrowej komunikacji klienta w sposób neutralny, a co za tym idzie także reagowanie na ryzyka popularyzacji nierzetelnych i nieprawdziwych informacji na temat Klienta' – podaje w środę 15 maja TVN24.
Narodowemu Bankowi Polskiemu miało chodzić przede wszystkim o "identyfikowanie treści dezinformacyjnych", "bieżącą analizę komentarzy w internecie umożliwiającą wychwycenie i reakcję na nieprawdziwe i nierzetelne informacje". Między innymi chodziło o to, że "NBP jest odpowiedzialny za inflację".
Z informacji przekazanych przez TVN24 wynika, że pracownicy 1450 zajmowali się wyłapywaniem komentarzy nieprzychylnych Adamowi Glapińskiemu i NBP, a następnie zgłaszali je administracji poszczególnych serwisów społecznościowych. Najczęściej podkreślając, że są one dezinformujące.
– To są badania marketingowo-polityczne. Nie kojarzę, żeby na rzecz jakichś podmiotów publicznych były wykonywane tego typu usługi. Gdyby celem było zwiększenie zaufania do instytucji albo poprawa komunikacji, to jeszcze jestem w stanie to zaakceptować. Ale w tym przypadku jest to wykorzystywane do bieżącej polityki i odpowiedzi na krytykę lub wręcz do tłumienia krytyki instytucji publicznej. To nie jest rola instytucji publicznej, jaką jest Narodowy Bank Polski. NBP ma konkretne ustawowe zadania i cele, na których powinien się skupić – skomentowała sprawę Marzena Błaszczyk z zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Umowa z 1450 została podpisana 14 maja 2020. Spółka miała wykonywać swoje zadania przy użyciu autorskiego algorytmu do końca czerwca 2021 roku. Za 14 miesięcy pracy miała otrzymać 1,722 mln zł.
Adam Glapiński stanie przed Trybunałem Stanu? Stawiają mu poważne zarzuty
Ale Adam Glapiński ma poważniejsze zmartwienia. Wniosek o postawienie go przed Trybunałem Stanu został złożony w Sejmie pod koniec marca. Składa się on z ośmiu kluczowych punktów, a pośród nich można znaleźć m.in. osłabianie polskiej waluty, finansowanie deficytu budżetowego przez NBP, a także kwestie związane z wypłatą premii samemu sobie.
W ramach cyklu #TYLKONATEMATo zarzutach dla Adama Glapińskiego, a także realnych szansach na postawienie go przed Trybunałem Stanu rozmawialiśmy z prof. Witoldem Orłowskim.
– Z tych ośmiu postawionych zarzutów większość uznaję za dość niepoważne, a jeśli nawet zasadne, to nie kwalifikujące się do Trybunału Stanu. Na przykład przyznanie sobie nienależnych nagród – przyznał Orłowski.
Czytaj także:
– Natomiast zarzut, który zasługuje na poważne rozpatrzenie, dotyczy złamania konstytucyjnego wymogu apolityczności prezesa NBP. Otwarte stawanie po stronie jednej opcji politycznej, uczestnictwo w partyjnych naradach, czy publiczne straszenie tym, co to będzie, jeśli wygra opozycja to wszystko działania, za które mógłby grozić Trybunał Stanu – podsumował.